Zostawmy na chwilę przyczyny takiego, a nie innego stanu rzeczy i skupmy się na tym, co dalej z reformą wymiaru sprawiedliwości. Prezydent Andrzej Duda obiecał konsultacje społeczne (jak rozumiem, głównie z środowiskami prawniczymi), a przede wszystkim - złożenie swoich projektów ustaw ws. KRS i SN.
To kluczowe zagadnienie - jak będą wyglądały prezydenckie projekty zmian. Jeśli będzie to wyłącznie pudrowanie i zmiana makijażu, to po prostu obietnice obozu prawicy wyborcze zostaną złamane. W tym sensie rację ma Michał Karnowski, pisząc, że to prezydent jest dziś głównym odpowiedzialnym za reformę wymiaru sprawiedliwości, za jej głębokość, jakość i szybkość. Jeśli zmiany utkną na szerokich debatach, niuansowaniu każdego podpunktu i próbie zbudowania szerokiej zgody społecznej, nic się nie uda.
Na trzy kluczowe priorytety wskazała w swoim wystąpieniu premier Beata Szydło:
Po pierwsze, muszą odejść ci, którzy odpowiadają za dotychczasowe fatalne praktyki. Po drugie, muszą nastąpić zmiany, które sprawią, że sędziowie będą odpowiadać za łamanie prawa, a dziś są bezkarni. I wreszcie po trzecie, ludzie, obywatele winni mieć kontrolę nad sądami
Czy te trzy punkty zostaną spełnione przez prezydenta? Czy po długich rozmowach z prezes Gersdorf i innymi obrońcami status quo Andrzeja Dudę będzie stać na zgodę na reset personalny, Izbę Dyscyplinarną mającą realne kompetencje i zastąpienie modelu korporacyjnego innym, bardziej obywatelskim modelem funkcjonowania sądownictwa? Dziś te pytania są otwarte. Najdalej we wrześniu poznamy odpowiedź. Kiedyś prezydent obiecał swoje projekty w sprawie TK czy frankowiczów. Albo nie doczekaliśmy się ich, albo były one bardzo delikatnie dotykającym problem. Czy podobnie stanie się z ustawami dotyczącymi KRS i SN? Oby było to czarnowidztwo.
Ale jednak napisanie takich projektów ustaw, które z jednej strony zadowolą wyborców prawicy, polityków obozu rządowego (to kluczowe, by zostały przyjęte przez parlament), a przy tym nie naruszały niezależności sądownictwa (nawet jeśli to zarzuty w dużej mierze fałszywe) będzie cholernie trudne. W dodatku prezydent będzie musiał się zmierzyć z dość wąską ławką ekspertów, którzy mogliby mu taką ustawę napisać. Fiasko w tej sprawie oznaczałoby bardzo dużą porażkę prezydenta.
Na marginesie całej sprawy otwiera się szansa/zagrożenie (proszę wybrać, wedle sympatii) na nowe rozdanie na prawicy. Prawo i Sprawiedliwość i cały obóz rządowy nie mogą od dziś traktować prezydenta jako dość oczywiste wsparcie dla swoich projektów ustaw. Będzie to miało swoje plusy (szersze konsultacje, dopracowane projekty), ale i minusy (niepewność co do efektów prac, zniechęcenie, ogólny bezwład, który i tak jest spory sam w sobie).
Powiedzmy sobie szczerze: reformę wymiaru sprawiedliwości, a zwłaszcza przygotowanie projektu ustawy o Sądzie Najwyższym trzeba było inaczej poprowadzić od samego początku. Swoje za uszami w tej sprawie mają i przedstawiciele rządu, większości parlamentarnej, ale i Pałacu Prezydenckiego. Oby tylko nie okazało się, że zamiast reformy sądownictwa, której obietnica była głównym, jeśli nie najważniejszym postulatem w kampanii PiS i Andrzeja Dudy, dostaniemy jakiś ogryzek, namiastkę, a zostanie tak, jak było.
Na koniec krótka uwaga nieco z boku tematu: weto prezydenta Andrzeja Dudy to ostateczny krach rozumowania polityki w kategoriach zero-jedynkowych, areny, na której zawsze i wszędzie toczy się walka Dobra ze Złem. Złamanie tego paradygmatu może być dla polskiej polityki wyłącznie dobre i oczyszczające. No chyba, że uznamy Andrzeja Dudę jako nieformalnego obrońcę układu III RP i Ubekistanu, albo - z drugiej strony - Zbigniewa Ziobrę i Jarosława Kaczyńskiego jako tych, którzy polowali na polską demokrację, ale na ich drodze stanął niezłomny prezydent.
Prawda jest o wiele bardziej złożona, często ubrudzona po same łokcie w wątpliwości, niejasności, personalne gierki i ambicje. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas wszystkich.
CZYTAJ TAKŻE: PIOTR ZAREMBA: Piekielnie ryzykowne, ale uczciwe. Moja ocena prezydenckiego weta
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zostawmy na chwilę przyczyny takiego, a nie innego stanu rzeczy i skupmy się na tym, co dalej z reformą wymiaru sprawiedliwości. Prezydent Andrzej Duda obiecał konsultacje społeczne (jak rozumiem, głównie z środowiskami prawniczymi), a przede wszystkim - złożenie swoich projektów ustaw ws. KRS i SN.
To kluczowe zagadnienie - jak będą wyglądały prezydenckie projekty zmian. Jeśli będzie to wyłącznie pudrowanie i zmiana makijażu, to po prostu obietnice obozu prawicy wyborcze zostaną złamane. W tym sensie rację ma Michał Karnowski, pisząc, że to prezydent jest dziś głównym odpowiedzialnym za reformę wymiaru sprawiedliwości, za jej głębokość, jakość i szybkość. Jeśli zmiany utkną na szerokich debatach, niuansowaniu każdego podpunktu i próbie zbudowania szerokiej zgody społecznej, nic się nie uda.
Na trzy kluczowe priorytety wskazała w swoim wystąpieniu premier Beata Szydło:
Po pierwsze, muszą odejść ci, którzy odpowiadają za dotychczasowe fatalne praktyki. Po drugie, muszą nastąpić zmiany, które sprawią, że sędziowie będą odpowiadać za łamanie prawa, a dziś są bezkarni. I wreszcie po trzecie, ludzie, obywatele winni mieć kontrolę nad sądami
Czy te trzy punkty zostaną spełnione przez prezydenta? Czy po długich rozmowach z prezes Gersdorf i innymi obrońcami status quo Andrzeja Dudę będzie stać na zgodę na reset personalny, Izbę Dyscyplinarną mającą realne kompetencje i zastąpienie modelu korporacyjnego innym, bardziej obywatelskim modelem funkcjonowania sądownictwa? Dziś te pytania są otwarte. Najdalej we wrześniu poznamy odpowiedź. Kiedyś prezydent obiecał swoje projekty w sprawie TK czy frankowiczów. Albo nie doczekaliśmy się ich, albo były one bardzo delikatnie dotykającym problem. Czy podobnie stanie się z ustawami dotyczącymi KRS i SN? Oby było to czarnowidztwo.
Ale jednak napisanie takich projektów ustaw, które z jednej strony zadowolą wyborców prawicy, polityków obozu rządowego (to kluczowe, by zostały przyjęte przez parlament), a przy tym nie naruszały niezależności sądownictwa (nawet jeśli to zarzuty w dużej mierze fałszywe) będzie cholernie trudne. W dodatku prezydent będzie musiał się zmierzyć z dość wąską ławką ekspertów, którzy mogliby mu taką ustawę napisać. Fiasko w tej sprawie oznaczałoby bardzo dużą porażkę prezydenta.
Na marginesie całej sprawy otwiera się szansa/zagrożenie (proszę wybrać, wedle sympatii) na nowe rozdanie na prawicy. Prawo i Sprawiedliwość i cały obóz rządowy nie mogą od dziś traktować prezydenta jako dość oczywiste wsparcie dla swoich projektów ustaw. Będzie to miało swoje plusy (szersze konsultacje, dopracowane projekty), ale i minusy (niepewność co do efektów prac, zniechęcenie, ogólny bezwład, który i tak jest spory sam w sobie).
Powiedzmy sobie szczerze: reformę wymiaru sprawiedliwości, a zwłaszcza przygotowanie projektu ustawy o Sądzie Najwyższym trzeba było inaczej poprowadzić od samego początku. Swoje za uszami w tej sprawie mają i przedstawiciele rządu, większości parlamentarnej, ale i Pałacu Prezydenckiego. Oby tylko nie okazało się, że zamiast reformy sądownictwa, której obietnica była głównym, jeśli nie najważniejszym postulatem w kampanii PiS i Andrzeja Dudy, dostaniemy jakiś ogryzek, namiastkę, a zostanie tak, jak było.
Na koniec krótka uwaga nieco z boku tematu: weto prezydenta Andrzeja Dudy to ostateczny krach rozumowania polityki w kategoriach zero-jedynkowych, areny, na której zawsze i wszędzie toczy się walka Dobra ze Złem. Złamanie tego paradygmatu może być dla polskiej polityki wyłącznie dobre i oczyszczające. No chyba, że uznamy Andrzeja Dudę jako nieformalnego obrońcę układu III RP i Ubekistanu, albo - z drugiej strony - Zbigniewa Ziobrę i Jarosława Kaczyńskiego jako tych, którzy polowali na polską demokrację, ale na ich drodze stanął niezłomny prezydent.
Prawda jest o wiele bardziej złożona, często ubrudzona po same łokcie w wątpliwości, niejasności, personalne gierki i ambicje. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas wszystkich.
CZYTAJ TAKŻE: PIOTR ZAREMBA: Piekielnie ryzykowne, ale uczciwe. Moja ocena prezydenckiego weta
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350219-po-wecie-prezydenta-nie-dajmy-zamknac-sie-w-wariatkowie-o-co-chodzi-glowie-panstwa-o-co-rzadowi-co-dalej?strona=2