Prawo do protestów jest czymś oczywistym. Podburzanie tłumów do karczemnej burdy już nie i powinno wkroczyć państwo prawa.
Manifestacja pod domem Jarosława Kaczyńskiego jest realizacją jednego z punktów planu sparaliżowania Polski przez wyłączenie rządu.Ujawnia go Marzena Nykiel w swoim artykule:
„8. Konieczne są konsekwencje personalne dla czołowych polityków i funkcjonariuszy PiS: ich celem jest społeczny ostracyzm. Metodami takimi jak protesty pod domami (nie pozwólmy spać Kaczyńskiemu kiedy niszczy Polskę!), czy wszechobecne ulotki, postery i billboardy obnażające ich hipokryzję i kompleksy”.
W takiej sytuacji prowokatorzy albo chętni do bycia narzędziem w ich rękach powinni być adekwatnie potraktowani. Manifestacja pod domem Jarosława Kaczyńskiego nie była legalnym, zgłoszonym zgromadzeniem. To zwykła awantura. Jej uczestnicy powinni być dokładnie sfilmowani, wylegitymowani i odnotowani w we właściwych miejscach, jako niebezpieczni dla porządku publicznego.
Generalnie chyba przyszedł czas, żeby odpowiednie służby stworzyły katalog osób niezwykle aktywnych w niszczeniu struktur państwa wszelkimi, niekoniecznie etycznymi metodami i miały na te indywidua baczenie. To co oni robią jest nawet opisane i ma dźwięczny termin astroturfing. Można zrozumieć zniecierpliwienie zagranicznych mocodawców, którym zamiast majdanu wychodzi od dłuższego czasu ciamajdan, ale nie można lekceważyć ich starań, bo jak widać determinacja by nas nadal kolonizować jest ogromna.
Od kwietnia 2010 roku my nie żyjemy w normalnym kraju. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach, wskazujących na zamach warszawsko-smoleński (określenie zaczerpnięte od Grzegorza Brauna), zginął prezydent Polski i prawie sto osób ważnych dla państwa. Wszyscy ci, którzy biorą udział w rozróbie pod domem brata bliźniaka tragicznie zmarłego prezydenta, sami odzierają się z ludzkiego wymiaru. Stają się krwiożerczymi bestiami atakującymi doświadczonego przez los człowieka. To że dużo ludzi ulega presji zawodowych handlarzy rewoltą nie jest dziwne w kraju będącym pod okupacją medialną. Jednak mimo ogłupienia porządny człowiek ma podstawowy zestaw zasad. Zakłócając czyjś mir domowy przeistacza się z orędownika jakichkolwiek idei w podrzędnego chuligana.
„Wolność, równość, demokracja” jest chwytliwą mantrą zaaplikowana tłumowi przez speców od marketingu rewolucyjnego. Wyraźnie ktoś to wzorował na: Liberté, Égalité, Fraternité, ou la Mort. Wolność, równość, braterstwo albo śmierć. W osiemnastowiecznej Francji ta wolność, równość, braterstwo uruchomiła gilotyny.
Najwyraźniej u nas taki scenariusz też nie jest całkiem wykluczony. Wyraźnie komuś zależy, żeby przerwać najlepszy okres, jaki mamy od wieków i rękami Polaków podporządkować, jak to bywało w historii, nasz kraj obcemu dyktatowi.
Każdy kto idzie pod dom Jarosława Kaczyńskiego, może spróbuje sobie odpowiedzieć na parę prostych pytań.
-
Kto go tam wysyłał?
-
Cui bono? Czyli komu przynosi korzyść ta awantura? A dokładniej, czy te miliardy, które były i pewnie jeszcze są wyprowadzane z Polski nie są wyciągane także z jego kieszeni?
-
Czy hasło wolne sądy, oznacza by niczego nie zmieniać i by pozostały te co są?
-
Czy prostacko urągając komuś pod oknem tylko dlatego, że ma inne poglądy polityczne jesteś nadal demokratą czy zwykłym chamem?
Owszem Jarosław Kaczyński może drażnić. Miał już nie wygrać żadnych wyborów, a tu proszę bardzo. I prezydenckie i parlamentarne potoczyły się po jego myśli, a on może działać dla Polski skutecznie.
Poza tym każdy kto ma parę aktywnych szarych komórek widzi, że pomiędzy tendencyjną narracją o niszczeniu państwa przez PIS, a wskaźnikami ekonomicznymi jest zupełna sprzeczność.
Czy naprawdę 500+, obniżenie wieku emerytalnego, malejące bezrobocie czy tak jak teraz reforma sądów mogą być przyczynkiem do wychodzenia przed kamerę i opowiadania jak się człowiek boi o Polskę i o siebie?
A nawet jakby go coś niepokoiło, to czy to może być wytłumaczeniem czynów nielicujących z cywilizacją europejską, na którą tak chętnie manifestanci się powołują.
Aktywni dewastatorzy naszej przestrzeni publicznej, powinni pamiętać o tym, że nie są w większości. To że ich widać na ulicy o niczym nie świadczy.
Furorę zrobił kot prezesa siedzący w oknie. Co nie zwalnia państwa z obowiązku by pogonić kota tym, którzy na to zwyczajnie zasługują?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350051-uczestnicy-seansu-nienawisci-pod-domem-jaroslawa-kaczynskiego-nie-walcza-o-zadne-wartosci