Ustawa o Sądzie Najwyższym nie ma nic wspólnego z posiedzeniem SN w sprawie ułaskawienia Kamińskiego, bo weszłaby w życie po posiedzeniu SN.
Robią to, żeby uniemożliwić Sądowi Najwyższemu wydanie 9 sierpnia 2017 r. uchwały w sprawie ułaskawienia przez prezydenta Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika, Krzysztofa Brendela i Grzegorza Postka – to jedna z najczęściej powtarzanych pseudoprawd o motywach zmiany ustawy o SN. Autorzy takich pseudoprawd powołują się przy tym na uchwałę Sądu Najwyższego (z 31 maja 2017 r.) w składzie siedmiu sędziów, jakoby prezydent Andrzej Duda przekroczył konstytucyjne uprawnienie korzystając ze swej prerogatywy, gdy zastosował prawo łaski wobec czterech funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego przed uprawomocnieniem się orzeczenia w ich sprawie. Dodają jeszcze sprawę badania przez Sąd Najwyższy prawomocności wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego. W obu wypadkach chodzi o nieznajomość prawa lub świadome ignorowanie obowiązującego prawa. Chodzi też o propagandowe robienie ludziom wody z mózgu. Nawet na najbanalniejszym poziomie. Gdyby ustawa o Sądzie Najwyższym już została podpisana przez prezydenta i ogłoszona, weszłaby w życie po 30 dniach, czyli sporo po planowanym na 9 sierpnia posiedzeniu SN w sprawie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i innych. Ale znacznie ważniejsze od bzdur dotyczących terminów są kwestie ściśle prawne.
Uchwała Sądu Najwyższego z 31 maja 2017 r. pozbawia prezydenta RP jednej z jego wyłącznych prerogatyw, czyli prawa łaski. Tę prerogatywę gwarantuje prezydentowi konstytucja. Artykuł 139 konstytucji stanowi: „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu”. Konstytucja bardzo jasno wskazuje jedyne ograniczenie głowy państwa w stosowaniu prawa łaski, a jest nim niemożność ułaskawienia osoby skazanej przez Trybunał Stanu. Prawo łaski to jedno z tych uprawnień prezydenta, które nie podlegają kontroli sądowej. Wykonanie tej i innych wyłącznych prerogatyw głowy państwa może być zbadane tylko w ramach odpowiedzialności prezydenta przed Trybunałem Stanu. Sąd Najwyższy przyjął również pytanie prawne w sprawie rozpoznawanej przez wydział cywilny Sądu Apelacyjnego w Warszawie, które dotyczy zbadania przez SN sprawy wyboru prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Problemem jest to, że także w tej sprawie mamy do czynienia ze skorzystaniem przez prezydenta z jego wyłącznej prerogatywy konstytucyjnej. Artykuł 194 pkt 2 konstytucji stanowi: „Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego”. Ten przepis nie zawiera żadnych warunków poza tym, żeby do prezydenta wpłynęła uchwała Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK. I ta prerogatywa prezydenta także nie podlega kontroli sądowej. A już kompletnym absurdem prawnym jest to, żeby procedura powołania prezesa TK była badana jako sprawa cywilna.
9 sierpnia trzyosobowy skład Sądu Najwyższego chce się zająć sprawą ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i innych. Nawet gdyby uznać, że SN ma prawo kontrolować wyłączne prerogatywy prezydenta dotyczące prawa łaski i powołania prezesa TK, to wydaje się wręcz niemożliwe, żeby I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf i sędziowie SN nie znali ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym czy chcieli ją zignorować, choć jest obowiązującym aktem prawnym. Artykuł 86 pkt 1 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym stanowi: „Wszczęcie postępowania przed Trybunałem powoduje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny”. Sędziowie Sądu Najwyższego oczywiście wiedzą, że Trybunał Konstytucyjny rozpoczął postępowanie dotyczące sporu kompetencyjnego w kwestii korzystania z prawa łaski przez prezydenta RP. Wiedzą o tym, bowiem w czerwcu wpłynął do TK taki wniosek, autorstwa marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. TK poinformował SN o wpłynięciu wniosku i rozpoczęciu postępowania, a z Sądu Najwyższego nadeszło nawet do Trybunału Konstytucyjnego stanowisko w tej sprawie. Podmiotami sporu kompetencyjnego są prezydent RP i Sąd Najwyższy. Jest więc oczywiste, nawet dla studenta prawa, że SN powinien zaprzestać rozpatrywania tej sprawy, bo to wynika wprost z ustawy. I Sąd Najwyższy powinien to „zawieszenie” potwierdzić stosownym postanowieniem. Jeśli mimo to trzyosobowy skład Sądu Najwyższego rozpocznie 9 sierpnia posiedzenie w sprawie ułaskawienia (a zdąży, bo przecież nowa ustawa o SN do tego czasu nie wejdzie w życie), zostanie złamana przynajmniej ustawa o organizacji i trybie postępowania przed TK. Dotychczas takie działania były całkowicie bezkarne. I to jest jeszcze jeden argument za tym, że nowa Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego jest bardzo potrzebna. Także, a może przede wszystkim sędziowie SN powinni stosować prawo, nawet jeśli ludziom robi się przy tej okazji wodę z mózgu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349936-w-sprawie-ulaskawienia-mariusza-kaminskiego-i-innych-sad-najwyzszy-moze-zlamac-prawo-i-to-dwukrotnie