Uchwalenie ustawy o Sądzie Najwyższym to ostateczny koniec PRL-u, który zahibernowany w wymiarze sprawiedliwości, przetrwał jeszcze 27 lat. Spór wokół reformy sądownictwa zaostrzył walkę polityczną.
Histeria posłów PO a zwłaszcza posłanek Nowoczesnej świadczy o tym, że naruszane są potężne interesy. Bez wątpienia to, co dzieje się obecnie w Sejmie i na ulicach niektórych polskich miast to druga po grudniowej, próba puczu, próba odebrania partii rządzącej władzy środkami, które niszczą mechanizmy demokratycznej polityki. I nie powinno to nikogo dziwić, kto zna historię. Wychodzenie z postkomunizmu to trudny proces. Wytworzone przez komunizm socjalistyczne społeczeństwo broni się jak umie. Społeczeństwo socjalistyczne reprezentuje totalna opozycja. Na szczęście nie ma narzędzi siłowych, bo z pewnością powstała by jakaś rada ocalenia Polski, czyli swoich interesów.
Dotychczasowych właścicieli Polski wymiata nie tylko spóźnione odreagowanie komunizmu, czemu trudno się dziwić, ale także swoista dla świata Zachodu, populistyczna rewolucja, jako demokratyczna odpowiedź na rządy oligarchii. To znak żywotności społeczeństw. Postpolityka, postprawda i tego rodzaju kazuistyka, dobra jest dla zdegenerowanych elit, które wytwarzają własny hermetyczny slang by izolować zwykłego obywatela od polityki. Ale obywatel powrócił. Nie można igrać z obywatelską dumą. Obywatel budzi się do życia gdy niszczona jest sprawiedliwość. Republika powstała jako efekt gniewu obywateli. Dla obywatela punktem odniesienia nie jest abstrakcyjne kosmopolityczne społeczeństwo przyszłości tylko naród. Jesteśmy właśnie w Sejmie świadkami końca postpolityki, jaką do tej pory uprawiała kasta rozumiejących zawsze wszystko lepiej.
W postpolityce wszyscy byli fajni jak Donald Tusk. W postpolityce wszyscy się kochali. Ale bajka się skończyła.
Wraz z wyborami z 2015 roku, polityka wróciła, a to dla wielu bardzo bolesne. Totalna opozycja żyła w świecie postpolityki. W niej mamy dyskusje ekspertów, którzy zawsze się dogadają i w której nie ma miejsca dla partii ludzi akcentujących wartości narodowe. Z takiej postpolitycznej perspektywy reguły demokracji z ostrymi sporami, to po prostu skandal. Wdarcie się na salony przedstawicieli warstw ludowych to zakłócenie biegu świata.
Dla tych ludzi zamkniętych w kastach, stało się coś niewyobrażalnego, stąd ta histeria, którą chcą zarażać wszystkich, posługując się kłamliwą retoryką o końcu demokracji.
Patrząc z pewnego dystansu emocje w polityce to nic nadzwyczajnego. Wysoka temperatura to norma. Po to są kłótnie się w Sejmie, aby spokój był na ulicach. Dlatego bardzo niebezpieczne jest nawoływanie do wychodzenia na ulicę z celu podważania demokratycznego porządku, pod pozorem jego obrony przy użyciu kłamstw, przeinaczeń dezinformacji.
W Polsce dodatkowo ta populistyczna rewolucja nałożyła się na proces demontażu tego, co zostało z PRL-u Warto też przytoczyć przytomną uwagę Leca, że historia to także dzieje zdarzeń, które nie miały miejsca. Proces transformacji po 1989 roku, tak był bowiem skonstruowany, aby wyeliminować potencjalną zemstę ludu.
W szybkim procedowaniu uchwał i poparciu ze strony Polaków dla reform, może być jakiś element spóźnionego odreagowania traumy po komunizmie, która nie znika a jest przenoszona z pokolenia na pokolenie.
Ma to jednak charakter w zasadzie tylko retoryczny, gdyż trudno podejrzewać, że mamy do czynienia z początkiem narodowo faszystowskiej dyktatury. To co się dzieje, to proces pokojowy w sumie, gdy weźmie się pod uwagę z czego wychodzimy i jakie napięcia i jaki poziom upodlenia przyniósł polskiemu narodowi komunistyczny totalitaryzm.
Reforma polskiego sądownictwa, które nie zostało po 1989 roku zreformowane, to coś co mieści się w regułach demokracji, ale uderza w grupy interesów. A to powoduje że pogrobowcy komunizmu z totalnej opozycji stają ofiarami własnych urojeń i ciągle we władaniu kalki stalinowskiej utożsamiającej narodowe wartości z faszyzmem. Zamordyści czyli postkomuna stała się po 1989 roku neoliberalna bo albo totalitaryzm albo róbta co chceta. Trzeciej opcji nie ma. To, co proponuje partia rządząca nie mieści się w tym schemacie. Kończy się tylko dominacja modelu neoliberalnego. Do głosu dochodzą nowe siły, młode pokolenie a to wymaga zabiegów dostosowujących system polityczny do nowych wyzwań. To jeszcze nie koniec świata. To tylko pewien metaforyczny koniec świata dla pewnych grup interesu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349791-korekta-demokracji-uchwalenie-ustawy-o-sadzie-najwyzszym-to-ostateczny-koniec-prl-u