Trzy krótkie uwagi na marginesie „ultimatum” prezydenta:
Po pierwsze - Andrzej Duda był dotąd niezwykłe lojalnym wojownikiem formacji IVRP. Ocena ta dotyczy również jego stosunku do Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli więc teraz zdecydował się na publiczne, manifestacyjne działanie, tak dalece nie w jego stylu, i sprzeczne z oczekiwaniami PiS, to czegoś to moim zdaniem dowodzi.
A mianowicie tego, że się mu mówiąc kolokwialnie „ulało”. Że przelała się czara, wypełniana lekceważeniem i pomijaniem głowy państwa. Przechodzeniem do porządku dziennego nad jego, czasem innymi niż przeważające czy to na Nowogrodzkiej, czy to w Alejach Ujazdowskich, intuicjami i koncepcjami.
Duda, kierując się lojalnością i interesem formacji, znosił to długo. Jeśli dziś zadziałał publicznie to zapewne dlatego, że jego - prezydenta - zastrzeżenia wobec różnych rozwiązań, wyrażane niepublicznie, były z reguły wołaniem na puszczy i nie miały wpływu na rzeczywistość. Niedobrze świadczy to o mechanizmach, panujących w obecnej elicie władzy. Nie jest rozsądne stawianie w takim położeniu kogoś, kto może w końcu wywrócić stolik.
Po drugie, reakcje na propozycje Dudy (przypomnijmy - większość 3/5 potrzebna dla wyłonienia części KRS) pokazują trzewiową wręcz niechęć wobec perspektywy konieczności uzgadniania czegokolwiek z kimkolwiek spoza PiS. Otóż długofalowo tak się nie da. Jeśli nie zdobędzie się samodzielnej większości konstytucyjnej, to od czasu do czasu uzgadniać trzeba, i jest to oczywistość w systemie demokratycznym. A czarno-białe widzenie rzeczywistości (my - rycerze Światła, wszyscy inni - słudzy Ciemności) na pewno zawsze zwiększa własną spójność, a w okresie gdy jest się w opozycji - również efektywność. Ale zarazem sprawia, że ofiara tego syndromu staje się więźniem własnej propagandy, co często kończy się przykro.
I wreszcie po trzecie - zauważalna (w ostatnich miesiącach chyba rosnąca) część Polaków chciałaby zakończenia paroksyzmów zimnej wojny domowej. Jeśli Andrzej Duda będzie konsekwentny, to dla tej grupy może stać się symbolem nadziei. Może to nic nie znaczyć - jeśli polaryzacja nadal będzie podstawowym paliwem polskiej polityki. Ale jeśli stałoby się inaczej, Duda miałby szansę stać się całkowicie samodzielną i przyszłościową figurą na publicznej scenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349430-nie-jest-madrze-doprowadzac-do-desperacji-kogos-kto-moze-wywrocic-stolik