Można odnieść wrażenie, że każdy dzień posiedzenia Sejmu już kiedyś się wydarzył. Obrady, konferencja, komisje - zapowiedź reformy PiS i głosy oburzenia opozycji krzyczącej o łamaniu zasad demokracji, standardów państwa prawa i trójpodziału władzy.
Był Trybunał Konstytucyjny, były media, teraz przyszedł czas na Sad Najwyższy. Czasem nie trzeba nawet wsłuchiwać się w wypowiedzi polityków – wystarczy twarz, szyld i apriorycznie można ułożyć odpowiednią wypowiedź dla danego delikwenta. Grunt, żeby zgadzał się z przekazem dnia.
PiS zapowiada zmiany, bo „tak umówił się z Polakami”, a „PO przez 8 lat nic nie zrobiła”, z kolei Platforma et consortes grzmi o zamachu na wolność i albo składa wniosek o wotum nieufności dla kolejnego ministra, albo zapowiada starania o referendum. Szablon jest ten sam – wystarczy tylko wymieniać pojedyncze desygnaty.
I wszyscy są zadowoleni. PiS, bo opozycja skupia się na symbolice, którą głęboko w czarnej rzyci mają zwykli Kowalscy, a opozycja, bo raz na jakiś czas ma możliwość przybicia się do pluszowego krzyża. Bo policja na ulicach, bo gaz na ulicach (nawet jeśli tylko wyobrażony), bo broń za pazuchą strażnika…
Różnica jest tylko jedna – PiS rzeczywiście wprowadza swoje postulaty w życie, natomiast Schetyna i jego wesoła gromadka (o Petru Company nie wspominając) pozoruje działania. Zróbmy coś, żeby nas widzieli. Że pozbawione głębszego sensu i zasadności? No i co z tego? Jest akcja, musi być reakcja.
Ciekawe tylko, czym byłaby Platforma, gdyby nagle zabrakło PiS-u. W końcu ten pusty balon trzeba napełniać jakimś powietrzem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349390-sejmowe-bulwersy-jako-deja-vu-czym-bylaby-po-bez-pis-u-ten-pusty-balon-permanentnie-trzeba-napelniac-jakims-powietrzem