Nie udało się opozycji wykrzesać choćby odrobiny grozy. Przed Sejmem zdecydowanie dominowała groteska.
Już sam układ na scenie był groteskowy: konferansjerzy ciągle coś szepczący sobie do ucha, co sugerowało, że to jakieś teatrum. W ręku mocno trzymane scenariusze, żeby się nie zgubiły. Niby sprawa ważna, ale każdy chciał być fajny, więc nikt nie był poważny. Za to każdy z mówców dbał, by prawidłowo wykonać gesty wzmacniające, wyćwiczone na szkoleniach, te wszystkie paluszki w kółeczka, zaciśnięte dłonie i ręce śmiało wyprostowane.
Ani Michnik, ani Balcerowicz Polaków już nie porwą. Nigdy, w żadnej sprawie. Petru i Schetyna też nie. Niespecjalnie wiedzieli co powiedzieć, więc nie powiedzieli nic ważnego. Trudno się dziwić: politycy III RP nigdy nie ćwiczyli się w wielkich ideach, robiła to za nich „Gazeta Wyborcza”, dziś będąca cieniem siebie samej, skompromitowana.
Oni sami też wiedzą, że nikogo nie porwą, więc stawiają na „Władka”. Ale Frasyniuk, niestety, skrzeczy. Ponoć grypa, ale co to ma za znaczenie, z jakiego powodu skrzeczy? Ważne, że skrzeczy. Piskliwe zaklęcia o narodzonej już dyktaturze zabrzmiały komicznie. Bardzo adekwatnie do ich treści.
Ale tak naprawdę to zaszalał Michnik, wyrażający dumę z Polaków, którzy pokonali Hitlera, Stalina i Bieruta. No, no, mocne. Dziękujemy za wyrazy uznania. To chyba po raz pierwszy pan redaktor uznał, że to nie dobrzy komuniści pokonali złych komunistów, ale że to jednak walczyli zwykli Polacy. Przeciw komunistom.
Frekwencja też kiepska, jak na skalę mobilizacji. Bywały marsze KOD-u wielokrotnie liczniejsze.
Jedna rzecz tylko ciekawa: pragnienie, by chociaż w swoich własnych oczach stać się patriotą. A nawet „Patriotą”, jak to ujął Frasyniuk. Może za chwilę zaczną, kto wie, używać słowa „Ojczyzna”? Ale to tylko marzenie. Po pierwsze, do rzeki patriotyzmu nie da się wejść po latach wykpiwania tej tradycji i tej postawy, po latach tolerowania ludzi, którzy szydzili z wszystkiego, co polskie, a nawet postulowali doprowadzenie do końca polskości (Palikot).
A po drugie, klienci (wyborcy) przed cale dekady byli tresowani w intuicyjnej niechęci do wszystkiego, co Polskę stawia na pierwszym miejscu. Byli przekonywani, że patriotyzm to co najwyżej płacenie podatków i zbieranie psich kup. Na skinięcie palcem się nie zmienią. Pomijając już fakt, że wielu nie ma ochoty na egzamin z życiowego patriotyzmu.
Dobrych rozwiązań nie ma. Pozostaje bluzg. Albo ten symulujący przemyślenia, jak u Frasyniuka, albo taki zwykły, plebejski, jak u Michnika, który do rzucił do dziennikarza „Ty sk…u”.
Czy możemy się dziwić tej frustracji? Michnik czeka i czeka aż pisowcy „pękną” - jak to ujął w swoim wystąpieniu, a oni wciąż nie pękają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/349039-nie-udalo-sie-opozycji-wykrzesac-chocby-odrobiny-grozy-przed-sejmem-zdecydowanie-dominowala-groteska