Dzisiaj twardzi, dociekliwi i bojowi, a kiedyś bierni i podejrzanie zblatowani z handlarzami roszczeń! Pełnomocnicy ratusza w trakcie przesłuchania Krzysztofa Śledziewskiego zgrywali nieprzejednanych i bezkompromisowych służbistów. Pełnomocnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz za wszelką cenę chcieli też obniżyć wiarygodność Krzysztofa Śledziewskiego - jednego z najważniejszych świadków przed Komisją Weryfikacyjną. Efekt? Kolejna kompromitacja ratusza.
Prawnicy ratusza próbowali wmówić opinii publicznej, że „winą” Śledziewskiego był fakt, iż z ramienia ratusza kontaktował się z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego w kwestiach związanych z reprywatyzacją.
Czy miał pan przez to skrócony staż? Pobierał pan dodatkowe uposażenie?
– dopytywali bojowo prawnicy ratusza.
Szybko okazało się, że ten trop to kompletny niewypał. Przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej ujawnił, że Śledziewski kontaktował się z ABW na wyrażne polecenie Hanny Gronkiewicz– Waltz.
Potem mecenasi próbowali przedstawić sytuacje w Biurze Gospodarki Nieruchomościami panował chaos.
Co tam się u was działo?Tak to u was działało?
– dopytywali Śledziewskiego.
Znów interweniował Patryk Jaki, który przypomniał, że to doścć osobliwe, że prawnicy, którzy reprezentują ratusz, traktują nieistniejące już Biuro Gospodarki Nieruchomościami, jako odrębną instytucję.
**BGN był przecież częścią całego ratusza.
– zauważył Patryk Jaki.
Prawnicy nie dawali jednak za wygraną. Swoimi pytaniami próbowali udowodnić, że Śledziewski nie poinformował nikogo o fakcie, że roszczenie prawowitego właściciela Chmielnej 70 zostały spłacone już w PRL. Ta argumentacja także musiała się rozpaść jak domek z kart. Świadek i przedstawiciele komisji udowodnili, że o tym fakcie wiedzieli wszyscy pracownicy BGN, gdyż otrzymali maila, w którym informacja o Holgerze Martinie zostały zawarte.To jednak nie koniec blamażu przedstawicieli ratusza.
Informowałem swoich przełożonych o swoich wątpliwościach. W Biurze Gospodarki Nieruchomościami nie istniała procedura informowania o tym na piśmie.
– ujawnił Śledziewski.
Pani prezydent mówiła, ze panuje nad sytuacją.
– zeznał wcześniej świadek.
W drugiej części przesłuchań zeznawali beneficjenci decyzji reprywatyzacyjnej, czyli Janusz Piecyk, mec. Grzegorz Majewski i słynna „milionowa urzędniczka” z ministerstwa finansów Marzena K. Ta ostatnia odmówiła zeznań w związku z toczącym się przeciwko niej postępowaniem karnym. Z kolei Piecyk i Majewski złożyli obszerne wyjaśnienia.
Majewski powiedział, że na zakup praw i roszczeń do części nieruchomości przy Chmielnej 70 namówił go mec. Robert N. około kwietnia 2012 r. Dodał, że zainwestował 1,5 mln zł.
To była inwestycja, która była obarczona dość dużym ryzykiem. Dlatego, że była to inwestycja w zakup 1458 m kw. trawnika, a zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego, nieruchomość mogła mieć jakąkolwiek wartość wyłącznie, jeśli miałaby minimalną wielkość 2,5 tys. m kw.
– powiedział Majewski.
Majewski zeznał też, że Robert N. nie zapewniał go, że inwestycja się uda, ale przedstawił mu dokumenty i „możliwość zainwestowania, pokazując pewną perspektywę, która mogłaby ewentualnie się ziścić, ale nie była to tzw. inwestycja pewna”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Patryk Jaki: „Hanna Gronkiewicz-Waltz plącze się w swoich zeznaniach. Jej zachowanie jest groteskowe”
Przyznał, że Robert N. jest jego kolegą ze studiów. Dodał, że wydaje mu się, iż jego brat i b. wicedyrektor BGN Jakub R. kilkanaście lat temu mogli być członkami zarządu jednej spółki i z tamtego okresu znał Jakuba R. Majewski przyznał też, że jego żona pracowała w BGN - jak mu się wydaje - od 2011 r. Dodał, że nigdy go nie informowała o żadnych sprawach dotyczących reprywatyzacji czy innych sprawach w BGN.
Wiem, że pracowała na tzw. zastępstwo, nie wiem jaki miała zakres obowiązków. (…) Nie rozmawialiśmy na temat pracy - zaznaczył. „W rodzinie obowiązuje ustrój rozdzielności majątkowej. (…) Ze względu na charakter mojej pracy od dawien dawna nie rozmawiamy na temat pracy mojej żony czy mojej, ponieważ u mnie są to kwestie objęte ścisłą tajemnicą zawodową.
– zeznał Majewski.
Z kolei Piecyk, znany inwestor w nieruchomościach warszawskich również mówił o mec. Robercie N,, który obecnie znajduje się w areszcie, w związku z przekrętem z Chmielną 70.
W przypadku każdej sprawy chodziłem do urzędu na tyle często, na ile mogłem. Robert N. był moim pełnomocnikiem, a nie wspólnikiem.
– stwierdził.
Potwierdził też, że nabył przynajmniej kilkanaście nieruchomości i stwierdził, że jest ofiary sprawy Chmielnej 70.
Czuję się oszukany przez urzędników ratusza lub ministerstwa finansów.
– stwierdził Piecyk, który nie chciał odpowiedzieć na pytanie Sebastiana Kalety, czy Piecyk nie czuje się oszukany przez mec. Roberta M.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/348666-teraz-tacy-bojowi-przedstawiciele-ratusza-dociekliwie-przesluchiwali-swiadka-przed-komisja-i-bezskutecznie-szukali-kozla-ofiarnego