Strategia Hanny Gronkiewicz-Waltz polega na tym, żeby nam wszystkim „mózg stanął” od bezmiaru koszałków-opałków, które wypowiada.
Stopniowanie mogłoby być takie: absurd - kuriozum - Hanna Gronkiewicz-Waltz. Prezydent Warszawy po raz kolejny publicznie (13 lipca 2017 r.) usiłowała wcisnąć Polakom i warszawiakom kit, że to ona była i jest największym bojownikiem walki ze złodziejską reprywatyzacją. I właściwie gdyby nie ona, afery z tym związane nie wyszłyby na jaw. Nikt bowiem tak ostro jak ona nie walczy z przestępstwami i nieprawidłowościami. Normalny człowiek w takim momencie zastanawia się, czy ma jeszcze mózg na swoim miejscu, czy czasem Hanna Gronkiewicz-Waltz kompletnie go nie zlasowała. Bo skoro jest tak dobrze i prezydent Warszawy tak dzielnie walczy z patologiami, to skąd się wzięły „przewały” idące w miliardy złotych? I dlaczego te patologie zdarzyły się w czasie, gdy Hanna Gronkiewicz-Waltz sprawuje funkcję prezydenta Warszawy? Tym bardziej że nie sprawuje jej od wczoraj, tylko od 2 grudnia 2006 r.
Najkrócej rzecz ujmując, wprawdzie to za prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz zdarzyły się liczne „przewały”, to ona nadzorowała i kontrolowała Biuro Gospodarki Nieruchomościami, gdzie wydawano decyzje o zwrotach i to ona prowadziła narady oraz podpisywała różne protokoły świadczące o wiedzy na temat tzw. reprywatyzacji, ale to także ona wykrywała patologie i natychmiast po tym zaczynała je zwalczać. To tak jakby ktoś uczestniczył w planowaniu skoku na bank, a tuż po obrabowaniu skarbca natychmiast ruszał w pościg za złodziejami, których doskonale zna. A ci złodzieje w ogóle się nie ukrywają, tylko planują kolejne skoki, czego świadkiem jest ów pogromca bezprawia. I znowu, gdy tylko skok przeprowadzono, dzielny szeryf ruszał w pościg. I tak do kolejnego planowania skoku, obrabowania skarbca i nastepnego pościgu dzielnego szeryfa. Naprawdę trudno utrzymać mózg na swoim miejscu po takim wywodzie i zaprezentowaniu takiej logiki oraz takiego pojmowania prawa. Dlatego rozpocząłem ten tekst od stopniowania: absurd - kuriozum - Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Dzielny szeryf (w spódnicy) osiągałby jeszcze lepsze rezultaty w ściganiu przestępstw, gdyby podli i źli ludzie w jego otoczeniu, których skądinąd sam zatrudniał, utrzymywał na etatach, upoważniał do reprezentowania i wynagradzał (także premiami), okropnie nie oszukiwali swego dobroczyńcy. Oszustwa były bardzo perfidne i polegały na przykład na wkładaniu do szuflady dowodów albo ukrywaniu ich na samym dnie bądź przykrywaniu górą teczek. Perfidia takich działań jest oczywista. Tym bardziej że wiadomo, iż Hanna Gronkiewicz-Waltz jako szefowa wszystkich szefów w Warszawie nie może zrobić nic poza tym, co jej położono na biurku. Jeśli coś na jej biurku nie zostało położone, absolutnie nie może za to odpowiadać, bo niby skąd miałaby wiedzieć o tym czymś spoza biurka, a tym bardziej z dna szuflady? Wiadomo powszechnie, że każdy szef odpowiada wyłącznie za to, co mu podwładni położą na biurku. I nie mowy, żeby próbował coś więcej ogarnąć, bo przecież szef nie jest od tego, żeby patrzeć z góry, a wyłącznie z dołu. Konkretnie – z poziomu biurka. Hanna Gronkiewicz-Waltz poza tym, że jest szefem wszystkich szefów w Warszawie i przez prawie dwie kadencje była prezesem Narodowego Banku Polskiego, to jeszcze jest profesorem prawa i doskonale wie, na czym polega zarządzanie i czym jest odpowiedzialność szefa. I z tej głębokiej oraz wszechstronnej wiedzy (popartej profesurą) wynika, że odpowiada wyłącznie za to, co jej powiedzą i pokażą podwładni. Koniec i bomba, a kto nie wierzy, ten trąba.
Można by jeszcze długo żartować na temat wygibasów Hanny Gronkiewicz-Waltz, przy okazji sprawdzając, czy w trakcie obserwowania tych „numerów” mamy jeszcze mózg na swoim miejscu. Tyle że zapewne właśnie o to chodzi prezydent Warszawy i wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej w jednym. Jej strategia polega na tym, żeby nam wszystkich zlasowały się mózgi od bezmiaru koszałków-opałków, które wypowiada. Ale na to nie może być zgody. Jeśli prezydentem metropolii, prezesem NBP, wiceprezesem EBOiR i wiceprzewodniczącą partii rządzącej 8 lat Polską może być ktoś, kto przedstawia się tak jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, to nic na tym świecie nie ma sensu. Tyle tylko, że polscy podatnicy nie płacili i nie płacą Hannie Gronkiewicz-Waltz za role klauna, performera, kabareciarza, aktorki teatru groteski i specjalistki purnonsensu. Płacili jej i płacą za zarządzanie i sprawowanie kierowniczych funkcji. I udawanie kogoś ze świata rozrywki nic tu nie zmieni, nawet gdyby Hanna Gronkiewicz-Waltz wkładała całe serce w swoje kolejne „lekkie” role. A strat w mózgu, jakie powodują jej „numery” i tak nic nie zrekompensuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/348613-choc-hgw-moze-w-to-gleboko-wierzyc-nie-bierze-pieniedzy-za-role-klauna-i-lasowanie-nam-mozgow