Sejmowa debata na temat wprowadzenia opłaty paliwowej pokazała, gdzie kryją się prawdziwe emocje społeczne. Mało kogo poruszyła przeprowadzana jednocześnie nowelizacja ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, tak jak nieszczęsne 25 groszy na litrze paliwa.
Wniosek z tego taki, że reforma sądownictwa i inne – skądinąd słuszne i potrzebne – reformy ustrojowe, nie napotkają szerokiego oporu społecznego, co zresztą widać po marnych notowaniach opozycji skupionej wyłącznie na obronie swojego stanu posiadania.
Zła wieść jest taka, że wszystko co może choćby pośrednio i tylko potencjalnie pogarszać jakość codziennego życia Polaków, jest polem minowym dla każdej władzy. I prawica nie jest tu żadnym wyjątkiem, zwłaszcza że rozbudziła ona wielkie społeczne nadzieje sukcesem programu 500+ oraz coraz lepszymi wskaźnikami gospodarczymi. Polacy w dużej mierze popierają PiS właśnie z tego powodu. Kwestie ustrojowe są dla nich znacznie mniej istotne.
Jacek Karnowski słusznie pisze w swoim komentarzu na naszym portalu, że próba wprowadzenia opłaty paliwowej uderza w tę pozytywną opowieść o Polsce. Skoro bowiem jest tak dobrze, to czemu trzeba szukać dodatkowych środków? Zauważa jednak także, że problem kiepskiej infrastruktury nie jest problemem wydumanym i należy go systemowo rozwiązać. Pytanie tylko, czy należy robić to, uderzając równo po kieszeni każdego Polaka? Zarówno tego, który zarabia grosze i jest beneficjentem prospołecznej polityki PiS, jak i tego, który zarabia całkiem nieźle, nierzadko gardzi ubogim „plebsem” i kontestuje obecną władzę? Może warto byłoby więc wziąć to pod uwagę. Jacek Karnowski podsuwa tu alternatywne źródła pieniędzy: wielkie zagraniczne korporacje i banki.
Prawo i Sprawiedliwość obiecało, że nie będzie podwyższać opłat, które uderzają w mniej zamożną część społeczeństwa. Obiecało również inwestycje w polską prowincję, w politykę wyrównywania szans. W przypadku opłaty paliwowej obie te obietnice zderzają się ze sobą. Jak poprawić warunki życia Polaków, nie uderzając ich przy okazji po kieszeni?
Wielkie koncerny paliwowe zapewniają, że kierowcy nie odczują podwyżek, bo marże nie zostaną podniesione. Jednak z doświadczenia wiemy, że różnie z tym bywało. Wiemy też, że każdy – nawet niewielki wzrost cen paliwa – przenosi się automatycznie na ceny towarów i usług. Zwłaszcza, że podwyżki opłat często były wykorzystywane jako pretekst do zwiększenia zysków. I nawet jeśli tym razem jest to ekonomicznie nieuzasadnione, to nie należy lekceważyć społecznych obaw. Tym bardziej, że wystarczy niewielki wzrost cen paliwa na światowych rynkach (na co rząd nie ma wpływu) albo spadek kursu złotego i natychmiast zostanie uznane to za skutek wprowadzenia nowej opłaty. Co z tego, że niesłusznie? Mleko się rozlało.
„Dziennik Gazeta Prawna” donosi, że dla kierownictwa PiS (w domyśle dla Jarosława Kaczyńskiego) kwestia podniesienia opłaty paliwowej jest absolutnie kluczowa. Do tego stopnia, że rozważane są nawet przyśpieszone wybory parlamentarne, jeśli nie uda się zdobyć dodatkowych środków na infrastrukturę. Wydaje się to mało prawdopodobne. Jednak jeśli infrastruktura znalazła się na liście najwyższych priorytetów PiS, to należałoby raczej poszukać takiej metody jej finansowania, aby zagwarantować przeciętnemu wyborcy, że nie odczuje tego we własnej kieszeni. 25 groszy pomnożone wiele razy to naprawdę dla wielu ludzi poważna sprawa. Rządząca prawica wygrała, bo miała tego świadomość. I dobrze byłoby, choćby z uwagi na planowane konieczne zmiany ustrojowe, żeby tej świadomości nie utraciła.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/348508-25-groszy-oplaty-na-drogi-to-malo-czy-duzo-zalezy-w-czyjej-kieszeni-bedziemy-szukac-pieniedzy