Afera reprywatyzacyjna w Warszawie i kolejne nowe informacje dotyczące powiązań polityków z Gdańska z Marcinem P. odpowiedzialnym za aferę Amber Gold pokazują, że w dużych polskich miastach rządzonych przez polityków związanych z Platformą Obywatelską, trudno nie dostrzec niepokojących powiązań na styku polityki i biznesu, nie zawsze zresztą działającego legalnie.
Warszawę i Gdańsk łączą ogromne nieprawidłowości przy sprzedaży miejskich nieruchomości. Nieprzypadkowe są tu zażyłe relacje najważniejszych miejskich urzędników z beneficjentami tej, moim zdaniem, rabunkowej polityki. W stolicy unaoczniła to afera reprywatyzacyjna. Z kolei w Gdańsku mamy do czynienia z potężnym lobby deweloperskim, które trzyma magistrat na krótkiej smyczy, czego najlepszym przykładem jest sprzedaż gruntów Klubu Sportowego Gedania..
O trójmiejskim przypadku rozmawiamy z Kacprem Płażyńskim, gdańskim działaczem społecznym, aktywnie walczącym o prawa obywateli i przeciwstawiającym się nadużyciom ekipy prezydenta Adamowicza.
Kacper Płażyński: Nie ulega dla mnie wątpliwości, że najgorzej funkcjonującymi elementami prowadzonej przez gdańskie władze polityki są polityka planistyczna i komunalna. Bliskie relacje, które wiążą prezydenta Adamowicza i jego najbliższe otoczenie z deweloperami to tajemnica poliszynela. Dla przykładu: były wiceprezydent Maciej Lisicki, dzisiaj prezes jednej z miejskich spółek, zanim objął urząd wiceprezydenta był prezesem spółdzielni budowlanej. Andrzej Bojanowski, jeszcze dwa miesiące temu wiceprezydent, dzisiaj „tylko” prezes miejskiej spółki, jest z kolei bratem Daniela Bojanowskiego, który od lat zasiada w zarządzie firmy deweloperskiej Euro Styl. Ta firma to jeden z największych inwestorów na gdańskim rynku nieruchomości.
Czyli poważny gracz?
Bardzo poważny i jak pokazują to lokalizacje realizowanych przez niego inwestycji – bardzo wpływowy. Proszę sobie wyobrazić, że w 2014 roku, gdańskie władze zdecydowały się sprzedać atrakcyjne tereny należące do miejskiej spółki Międzynarodowych Targów Gdańskich właśnie Euro Stylowi. Szkopuł w tym, że przewodniczącym rady nadzorczej MTG był wówczas wiceprezydent Andrzej Bojanowski. Konflikt interesów jest w tej sytuacji oczywisty. Sprawa była na tyle bulwersująca, że udało się ją nagłośnić nawet mimo, przychylnych względem Platformy Obywatelskiej w tym czasie mediów. Jednak pewnie Pana nie zaskoczę jeśli powiem, że nikomu z miejskich urzędników włos z głowy nie spadł. Zamiast tego w cień usunął się Daniel Bojanowski [w pierwotnej wersji artykułu napisaliśmy omyłkowo Andrzej Bojanowski - red.]. Z prezesa Euro Stylu stał się zwykłym członkiem zarządu tej spółki. Jak pokazała niedaleka przyszłość, to posunięcie stanowiło jedynie taktyczny manewr. Dzisiaj już wiemy, że w tym czasie Euro Styl od ponad pół roku związany był już inną umową na kupno gruntów w Gdańsku. Chodzi o skandaliczną sprzedaż terenów należących do najstarszego polskiego klubu sportowego w Gdańsku, który w okresie międzywojennym był swoistą kolebką, stanowił oazę polskości. Za co prezesi tego klubu zapłacili najwyższą cenę. Po wkroczeniu niemieckich wojsk zostali rozstrzeleni a pozostali jego członkowie trafili do obozów koncentracyjnych.
Mowa o Gedanii.
Tak. Chodzi o ponad 2,7 ha terenów należących do Gedanii znajdujących się w samym sercu zabytkowej gdańskiej dzielnicy – Wrzeszczu. Po wojnie stały się własnością Polskich Kolei Państwowych, a te następnie przekazały je do Skarbu Państwa. Zgodnie z prawem zarząd nad majątkiem Skarbu Państwa sprawuje starosta. Z uwagi na to, że Gdańsk jest miastem na prawach powiatu, to zadania starosty wykonuje w nim Prezydent. To właśnie prezydent Adamowicz zdecydował się oddać ten majątek za 1 % wartości stowarzyszeniu Gedania, które następnie przekształciło się w spółkę akcyjną i w białych rękawiczkach się na tym majątku uwłaszczyło. Niestety na tym nie koniec. Działalność tej spółki doprowadziła do kompletnej ruiny znajdujące się na jej terenie obiekty sportowe. Z perspektywy czasu uważam, że działania Gedanii S.A. w tym zakresie były celowe i zmierzały do przygotowania terenu pod sprzedaż dla dewelopera mieszkaniowego. Oczywiście prezydent Adamowicz zarzekał się, że nigdy nie dopuści do budowy na terenie historycznej Gedanii osiedla mieszkaniowego. Wskazywał nawet, że do takiej sytuacji mogłoby dojść cyt. „tylko po jego trupie”. Słowa słowami, jednak udało mi się dotrzeć do wielu dokumentów, które nie pozostawiają złudzeń, że prezentowana przez Adamowicza postawa stanowiła jedynie zasłonę dymną. Najlepszym tego przykładem jest to, że już w 2013 roku miasto Gdańsk sporządziło trzy koncepcje zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu, przy czym każda z nich zakładała budowę na nim osiedla mieszkaniowego Tyle znaczą słowa Adamowicza w zderzeniu z rzeczywistością..
Co było dalej?
Coraz ciekawiej. Niespodziewanie Euro Styl odstąpił od umowy sprzedaży gruntu zawartej z Gedanią S.A. Było to o tyle dziwne, że jeszcze na tydzień przed rezygnacją, wiceprezes Eurostylu, Mikołaj Konopka, spotkał się z radnymi dzielnicy Dolny Wrzeszcz, gdzie lobbował wśród mieszkańców za wybudowaniem na terenie Gedanii osiedla mieszkaniowego. Czyli jednego dnia szukał przychylności wśród radnych dzielnicy, a tydzień później zmienił zdanie o 180 stopni? Ruch dość nerwowy biorąc pod uwagę, że chodzi o inwestycję wartą dużo ponad 50 milionów złotych. Nie musieliśmy jednak pozostawać długo w niepewności. Wkrótce okazało się że Euro Styl zrobił miejsce jeszcze większemu graczowi. Teren kupił inny deweloper…
Robyg. A co na to miasto?
Prezydent Adamowicz w pierwszym momencie, pod wpływem protestów mieszkańców, wydał oświadczenie, że sprawę odda do Prokuratorii Generalnej celem rozwiązania z Robygiem umowy użytkowania wieczystego i powtarzał narracje sprzed lat, że prędzej „padnie trupem” zanim na tym terenie powstaną mieszkania. Niestety już dwa tygodnie później opowiadał w Radiu Gdańsk, że „widzi na tym terenie osiedle mieszkaniowe i że mieszkańcy Wrzeszcza tego chcą”.
Co zresztą, widząc skalę protestów, raczej nie jest prawdą…
Oczywiście. To absurd. Nie wiem, których mieszkańców Prezydent radził się w tej sprawie, ale nie sądzę by byli to mieszkańcy Gdańska. Naszą odpowiedzią na słowa Adamowicza jest prowadzona zbiórka podpisów pod petycją przeciwko budowie na terenie historycznej Gedanii osiedla mieszkaniowego. Wzywamy prezydenta i radnych miasta do stanięcia murem za mieszkańcami Gdańska i nie poddawanie się naciskom dewelopera, który zgodnie z planem zagospodarowania tego terenu i umową użytkowania wieczystego, nie może go wykorzystywać na inne cele niż sportowe! Deweloper wiedział, że kupuje grunty na takich a nie innych zasadach, a mimo to gdańskie władze już rozpoczęły podchody, żeby te akty prawne zmienić tak aby umożliwić deweloperowi wybudowanie na tym terenie osiedle mieszkaniowe. To przykład układania prawa i przestrzeni miejskiej pod dyktando dewelopera.
Gdzie to jeszcze widać?
W całej miejskiej polityce planistycznej. Nagminnym jest w Gdańsku tworzenie planów zagospodarowania przestrzennego dla konkretnych działek. Przecież plany powinny obejmować możliwie duże obszary urbanistyczne tak by mogły w sposób kompleksowy regulować kwestie ekonomiczne, społeczne, infrastrukturalne i estetyczne. Inaczej miasto nie rozwija się w sposób spójny i uporządkowany. Obawiam się jednak, że takie postępowanie jest jak najbardziej celowe i niepozbawione sensu. W mętnej wodzie łatwiej ryby łowić. W Gdańsku interes mieszkańców przegrywa z interesem deweloperów.
Co widać zresztą i w przypadku Gedanii…
Tu sytuacja jest szczególnie naganna, bo z jednej strony politycy deklarują jedno, a za zamkniętymi drzwiami robią coś zupełnie innego. Na marginesie dodam, że zwróciłem się do prezydenta Adamowicza z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej w postaci wykazu jego spotkań z deweloperami w sprawie zagospodarowania gruntów po Gedanii. Otrzymałem odpowiedź, że taka informacja nie stanowi informacji publicznej. To znaczy, że magistrat traktuje jako tajemnicę listę oficjalnych spotkań Adamowicza z przedstawicielami deweloperów. Mogę się tylko domyślać dlaczego. Przypominam, mówimy o oazie polskości w przedwojennym Gdańsku. Tutaj nie może być zgody mieszkańców na decydowanie w zaciszu gabinetów, ponad naszymi głowami.
A przecież nie chodzi tylko o tożsamość, ale o pieniądze.
Istotnie. Potencjalna zmiana planu zagospodarowania przestrzennego, która umożliwi wybudowanie osiedla, spowoduje wzrost wartości tego terenu o kilkadziesiąt milionów złotych. Jeżeli rada miasta zdecyduje się na zmianę planu zagospodarowania to na samym kupnie działki, a Robyg miał ją kupić za 16,5 miliona zł., zarobi ponad 40 milionów złotych.
Ale jednak prezydent złożył zawiadomienie do Prokuratorii Generalnej, że grunt jest użytkowany niewłaściwie…
Tyle tylko, że złożył je teraz, a nie w czasie, kiedy użytkownikiem wieczystym była spółka Gedania SA i kiedy od kilku lat nie wykonywano na tym terenie przewidzianej w umowie użytkowania wieczystego działalności sportowej. Wtedy stanowiło to podstawę do rozwiązania z Gedanią SA umowy i zwrócenia tego terenu miastu. Teraz kiedy dopiero co zmienił się użytkownik wieczysty tego terenu, mimo że chyba nikt się nie spodziewa, że Robyg zamierza realizować na nim działalność sportową, to musimy dać mu czas na to żeby się tej działalności podjął lub nie. Musi upłynąć kilka do kilkunastu miesięcy, żeby móc wykazać przed sądem, że Robyg jako nowy użytkownik wieczysty również umowy użytkowania w sposób prawidłowy nie wykonuje. Składanie wniosku do Prokuratorii o zajęcie się tą sprawą teraz jest przedwczesne i obawiam się, że z tych powodów Prokuratoria odmówi wszczęcia postępowania. Sam od miesięcy publicznie radziłem, aby odzyskać ten teren właśnie w taki sposób. Jednak po przejęciu terenu przez Robyg niestety musimy uzbroić się w cierpliwość po to, aby móc skutecznie przed sądem o ten teren zawalczyć. Jestem przekonany, że Prezydent Adamowicz doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Z punktu widzenia prawnego to nie jest zagadnienie skomplikowane. Mogę się jedynie domyślać dlaczego ten wniosek złożył teraz i jakie są jego rzeczywiste intencje. Zakładam, że po tym jak Prokuratoria Generalna z przytoczonych powodów odmówi zajęcia się sprawą, Adamowicz udając kwaśną minę, rozłoży ręce i powie „O ja biedny, skoro nawet ta pisowska Prokuratoria odmówiła zajęcia się tą sprawą, to co ja mogę zrobić? Nie mam wyjścia, muszę dogadać się z deweloperem”. I tak to się kręci… To co mnie w Gdańsku boli, to że gdy tego typu sprawy ludzie decydują się ujawnić, nagłośnić, to później słyszy się od innych, że „to okropne, ale wszyscy o tym wiedzieli”. To skoro wszyscy o tym wiedzieli, to dlaczego nikt nie powie tego na głos?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/348334-kto-rzadzi-gdanskiem-nasz-wywiad-kacper-plazynski-bliskie-relacje-adamowicza-i-jego-najblizszego-otoczenia-z-deweloperami-to-tajemnica-poliszynela
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.