Kto to w ogóle jest ten Trump? Czyli jak opozycja umniejsza znaczeniu wizyty Donalda Trumpa. I godzi w interes własnego państwa.
Nie milknie echo czwartkowej wizyty Donalda Trumpa w Warszawie. Zanim jednak amerykański prezydent do Warszawy przyleciał, wielu umniejszało najpierw jemu, kiedy już przybył, to znaczeniu jego przemówienia, a jeszcze później pada pomysł udowodnienia mu, że Polska jest w ruinie. I powinna wyglądać jak Hamburg.
W obozie totalnej opozcji praca wre. Najtęższe głowy zastanawiają się, jak wizytę Trumpa obrócić na niekorzyść. Partii rządzącej oczywiście. Bo chyba nie interesu własnego kraju, prawda?
Naprawdę godne odnotowania były komentarze polityków opozycji, którzy najpierw śmiali się w głos na myśl, że Donald Trump cokolwiek wspomni o art. 5 NATO, czyli deklaracji o sojuszu w przypadku ataku na państwo członkowskie, a potem, kiedy to zapewnienie padło, zaczęli mówić, że to nic nie znaczący zapis.
Za panowania poprzednich prezydentów przecież nie trzeba było w ogóle o nim wspominać. I tu jest pewien dysons poznawczy w opozycji. Bo z konkretów, to ich zdaniem padł jeden, właśnie o NATO, ale sam artykuł przecież niewiele mówi.
I w ogóle cały ten Pakt Północnoatlantycki to bardzo ogólnikowy dokument. A to, że musimy o tym dyskutować, kiedy papiery dawno podpisane, jest jakąś porażką. I znowu wraca argument: A kto to w ogóle jest ten Trump?
Konkretne memorandum w sprawie zakupu Patriotów też nie jest wcale niczym konkretnym. Interesy gazowe mogące uniezależnić nas od rosyjskiego gazu też przecież nic, zdaniem opozycji, nie znaczą.
Kiedy Angela Merkel i Donald Tusk zagadują Trumpa o Polskę w Hamburgu, nadchodzi jednak kolejny niekonkretny strzał w opozycję. Niemiecka kanclerz w nieoficjalnej rozmowie chwali jego przemówienie, a Trump nawet w nieoficjalnej rozmowie powtarza, że Polska była bardziej właściwym miejscem na jego przemówienie, niż Bruksela. Bo publiczność była życzlia, a Polacy niezwykli i autentyczni.
Szeroko rozumianej opozycji totalnej bardzo nie w smak jest także fakt, że nawet Donald Tusk spotkanie nazwał dyplomatycznym sukcesem.
Co teraz? No przecież Trump ani słowem nie zająknął się o Sądzie Najwyższym! A analiza jego niewerbalnych sygnałów przemawia za tym, że po twardych słowach o zaprzestaniu agresji na Ukrainę, Trump zaczął bratać się w Hamburgu z Putinem.
Podał mu dłoń od dołu, nie od góry, a to przecież świadczy o poparciu. Dłużej ją przy tym ściskał i trzykrotnie poklepał po ramieniu. To, że trzykrotnie, jest podobno bardzo ważne. I z całą pewnością w języku dyplomacji mówi: popieram cię z całych sił.
Pytanie tylko, czy opozycja naprawdę nie widzi, że działa w ten sposób na niekorzyść interesów własnego państwa? Że chcąc pokazać jak bardzo niedemokratyczna jest Polska w kilka dni po wizycie Amerykańskiego prezydenta, ale także składając wnioski nieufności wobec ministrów rządu przed jego przyjazdem, nie stara się nie tylko odsunąć PiS od władzy, ale także zaszkodzić wizerunkowi, a co za tym idzie interesom własnego kraju?
I czy w tej politycznej grze naprawdę chodzi o dobro Polski czy dobro wyłącznie totalnej opozycji?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/348094-kto-to-w-ogole-jest-ten-trump-czyli-jak-opozycja-umniejszajac-wizycie-prezydenta-usa-godzi-w-interes-wlasnego-panstwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.