Godzina 14 z minutami, Air Force One z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem wystartował z płyty lotniska, kierując się w stronę Hamburga na szczyt państw G20. Ulice Warszawy znowu się wypełniają, ruch uliczny wraca w stare koleiny. Dwa lata przygotowań ekip prezydenta i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w tym kilka miesięcy intensywnych. Już wiadomo, że nie była to wizyta wyłącznie kurtuazyjna czy tylko symboliczna, że zostały podjęte pewne decyzje. Pora na wnioski i odpowiedź na pytanie czy wizyta Donalda Trumpa spełniła polskie oczekiwania?
Ale najpierw kilka słów przypomnienia co zdarzyło się podczas tych kilkudziesięciu godzin w Warszawie? Prezydenta powitały tłumy ludzi, najpierw wieczorem pod hotelem Marriott, a zwłaszcza na Placu Krasińskich. Mnóstwo ludzi, nie tylko z Warszawy, ale i z całej Polski. Wiwaty, polskie i amerykańskie flagi, telebimy, hasła na koszulkach, jakieś zdjęcia z portretami pułkownika Kuklińskiego, grupa żołnierzy amerykańskich, transparenty „Te same wartości: Bóg, honor, ojczyzna” i „Kościuszko w Ameryce, Amerykanie w Polsce”. Nastrój ekscytacji i oczekiwania. Atmosfera „welcome to Poland” panowała właściwie od początku wizyty. Oczywiście, były – patrz: partia Razem - grupki, protestujące przeciw seksistowskiemu, niebezpiecznemu „jeśli idzie o kobiety” prezydentowi Trumpowi, ale to był margines. Z kolei czołówka Platformy Obywatelskiej, która zapewniała, że zbojkotuje wizytę, stawiła się w pełnym składzie, zapewne nie chciała ominąć okazji, żeby pokazać się blisko prezydenta Trumpa. Służby okazały się skuteczne, a w Hamburgu ich niemieccy odpowiednicy już wczoraj ścierali się z militanckimi grupami lewicowymi i feministkami, alterglobalistami i ekologami – zawodowcami.
Program zawierał trzy główne punkty – spotkanie obu prezydentów na Zamku Królewskim, w cztery oczy. Potem uczestnictwo w szczycie G12 państw Trójmorza i następnie wystąpienie publiczne, na Placu Krasińskich. Od początku prezydent Trump nie szczędził Polakom komplementów: powtarzały się określenie „Polacy to wspaniały naród”, „nasz wielki sojusznik”, że „bogaty w historię”, że „mamy niezłomnego ducha”, i że „Polska i Ameryka chyba nigdy nie były tak blisko”. Oczywista kurtuazja zwykle obecna w podobnych okazjach – jednak i na Zamku Królewskim i na Placu Krasińskich pobrzmiewały autentyczny szacunek i sympatia, które mają zapewne źródło w doświadczeniach Trumpa z Amerykanami polskiego pochodzenia z kampanii wyborczej, kontaktach z naszymi przedsiębiorcami, plus oczywiście skrzętność, z jaką Polacy płacą składki członkowskie w ramach NATO.
A więc najpierw, czego polski rząd oczekiwał od amerykańskiego prezydenta? Otóż, że podejmie rozmowę na temat bezpieczeństwa, zwłaszcza w naszym regionie. Ze zapewni nas, iż zdaje sobie sprawę z zagrożeń płynących dla regionu ze strony Rosji, i że w razie agresji, nie będziemy sami. Wsparcia dla koncepcji inicjatywy Trójmorza, która ma być oparta na założeniach infrastrukturalnych, ponadto zapewnienia sobie długoterminowego bezpieczeństwa energetycznego oraz możliwości zakupu najnowocześniejszego sprzętu wojskowego, aby móc zmodernizować armię. No i rozszerzenia współpracy gospodarczej tak, „aby flaga amerykańska powiewała nie tylko nad ambasadą, ale i nad wieloma businessami”. Oczekiwaliśmy także potwierdzenia artykułu 5., wspominającego o wojskowej solidarności w potrzebie. My z kolei chcieliśmy pokazać się jako sojusznik, polityczny, gospodarczy, i zademonstrować potencjał Polski jako lidera regionu. A co otrzymaliśmy? Mówiąc szczerze, po dwóch punktach wizyty, prócz miłych sercu komplementów, czułam pewien niedosyt.
Tak, uzyskaliśmy zgodę na zakup nowoczesnego sprzętu, rakiet Patriot, „spolonizowanych”, czyli dostosowanych do naszych potrzeb. Jeszcze we środę nocą obie strony podpisały w tej sprawie memorandum. Następnie, sprawa dywersyfikacji źródeł energii, „aby Polska nigdy nie była skazana na monopol jednego dostawcy”. Prezydent Trump zadeklarował gotowość eksportu gazu i do Polski, i do innych państw regionu. Ważne było zaproszenie, by razem współpracować na rzecz stabilizacji sytuacji w Syrii i zażegnania katastrofy humanitarnej tamże. I kilkukrotne podkreślanie trwałości sojuszu Stanów Zjednoczonych i Polską. Zasygnalizowane zostało wspólne myślenie nt. wolności mediów – pluralizm mediów jako istotny element demokracji, oraz niezgoda na patologie. I prezydent Trump i Duda wspominali o chorej sytuacji na własnym podwórku – amerykańskich problemach ze stronniczością CNN czy NBC, i polskich – „zamilczaniem” politycznej aktywności Dudy, np. ważna wizyta w Chorwacji, przygotowująca szczyt państw Trójmorza. Obaj zgodzili się – chcemy mieć wolne, ale i uczciwe media. Natomiast nie padło ani jedno słowo na temat stałej obecności wojsk amerykańskich w Polsce, ani zapewnień o wspólnych zobowiązaniach, związanych z art. 5. I mówiąc szczerze, niewielu oczekiwało, że prócz kolejnej porcji komplementów, wystąpienie Donalda Trumpa na Placu Krasińskich cokolwiek zmieni. Nie przywykliśmy do pochwał. historia nas „w tym departamencie” nie rozpieszczała.
Pomnik Powstania Warszawskiego, powstańcze kotwice, polskie sztandary, weterani, wielki tłum. Wiele razy słuchaliśmy wystąpień wiecowych Trumpa, na amerykańskiej ziemi, w stylu „America first!”. Ale to było coś zupełnie innego! W istocie chyba pierwsze wystąpienie programowe prezydenta Stanów Zjednoczonych po wyborach? Najpierw usłyszeliśmy „wasz naród jest wielki, bo wielki jest wasz duch”, potem o naszej ponad 100-letniej niewoli, o utracie ziemi, ale zachowaniu dumy. O tym, że „Polska, to kraj wielkich bohaterów”, o tym, że „Polacy znają wartość nadziei, bo długo musieli żyć tylko nadzieją na triumf dobra”. Donald Trump mówił o zaborach, o roku 1918, wiedział o cudzie nad Wisłą i wojnie polsko – sowieckiej, o podwójnej agresji sąsiadów w 1939 roku, nie pomylił nawet Powstania Warszawskiego z Powstaniem w Getcie – co zdarza się wielu zachodnim politykom, i wiedział kto był autorem „obozów śmierci”. Widać, że ma znacznie lepszych doradców niż Obama, a dokładność wiedzy o polskich losach i żarliwość tonu sugeruje, że być może pośród nich jest jakiś Polak z pochodzenia?
Trump obiecał także negocjować z Rosją w sprawie przywrócenia stabilizacji w regionie, trzymać zamknięte granice przed wszelkiego rodzaju ekstremizmami, zwłaszcza islamskim terroryzmem, chronić ich przed „tymi, którzy chcą osłabić nasza cywilizację oraz jej wartości”. A o tych wartościach cywilizacyjnych, których należy bronić mówił, posługując się przykładem obrony „barykady na Alejach Jerozolimskich w 1944 roku”. Wspomniał też o swoim zaufaniu do rodziny, i braku zaufania w „rządy biurokracji”, o „kobietach – filarach i rodziny i społeczeństwa”, i o tym, że „jeśli nie zapomnimy kim jesteśmy, nikt nie będzie w stanie nas pokonać”. I swój akt strzelisty do wartości zakończył amerykańskim „Boże błogosław wolność, rodzinę, Boga i ojczyznę!”. To było wystąpienie niezwykle emocjonalne, o treściach tak bardzo przystających do naszych polskich, konserwatywnych, że nie wierzyłam własnym uszom. I w dodatku padło to oczekiwane „stajemy ramię w ramię, broniąc Art. 5, wspólnego zobowiązania do obrony kolektywnej”.
Dobry początek został zrobiony. Reszta przyjdzie później, i nasza dyplomacja będzie musiała znowu nad tym popracować. Od wieków wiadomo, że najważniejsza jest wspólnota wartości, a najlepiej wartości i interesów. I te dwa elementy w Warszawie się pojawiły. Wizyta Trumpa nie tylko spełniła nasze oczekiwania, zasygnalizowała też że nie jesteśmy z naszymi wartościami osamotnieni. I że wreszcie mamy władze, które prowadzą politykę zagraniczną „naprawdę”, czyli wedle interesu państwa i jego obywateli, jak w starych demokracjach. O randze wydarzenia świadczy także to, że prezydent Trump spotkał się z liderami Europy Wschodniej, w Polsce, a dopiero potem z Merkel i Putinem w Hamburgu – jeszcze kilka miesięcy temu koncept nie do pomyślenia. Bo „brzydka panna powinna siedzieć w kącie i milczeć”. Może jednak – w co wielu z nas nigdy nie wątpiło – Polska jest panną nie tylko piękną, ale i odważną i z charakterem? Wystąpienie prezydenta USA, to przy okazji bezcenna promocja Polski w świecie, jej historii i aspiracji. Słyszała to – chciała czy nie chciała – Europa, no i świat. I być może coś z tego wszystkiego zapamiętają?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/347827-niespodzianki-prezydenta-trumpa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.