Wizyta prezydenta Donalda Trumpa w Polsce to bezdyskusyjny sukces dyplomatyczny całego obozu rządzącego. Mało tego, to nie teza wypowiedziana przez ministrów Waszczykowskiego czy Szczerskiego, ale… Donalda Tuska, który z kwaśną miną przyznał to w Brukseli.
Czasem trzeba powiedzieć wprost: tak, udało się. I dzisiaj z czystym sumieniem zarówno prezydent Andrzej Duda wraz z ekipą w Pałacu Prezydenckim (tu duża rola Krzysztofa Szczerskiego), jak i przedstawiciele polskiej dyplomacji (na czele z ministrem Witoldem Waszczykowskim) mogą spojrzeć w lustro z podniesionym czołem. Wizyta Donalda Trumpa - w takim miejscu, w takim czasie - to duży, wyraźny sukces obozu rządzącego.
Pozycja Warszawy na politycznej mapie Europy (ale i świata) została jasno podkreślona, polskie władze dostały naprawdę mocny zastrzyk politycznego znaczenia i wpływu. Wiele furtek do wspólnych, opłacalnych (!) interesów, jak w polityce energetycznej i militarnej, zostało otwartych. Pojawiło się wiele ścieżek do wywierania rzeczywistego wpływu na Berlin, Brukselę czy Moskwę. Naprawdę jest się z czego cieszyć.
Co istotne, wbrew obawom wielu obserwatorów, prezydent Trump wyraził jednoznaczne wsparcie dla art. 5. traktatu NATO. Polska została przedstawiona jako wzór - realizacji postanowień w NATO (wydatki na obronność), ale i nośnika konserwatywnych wartości. Wartości, które Trump przestawił niemal jako ideowy manifest rewolucji na świecie. A więc jednak nie jesteśmy w tym sami; nasze pojmowanie globalnych i lokalnych procesów jest przynajmniej równouprawnione z innymi punktami widzenia. To potencjalnie (bo trzeba to zweryfikować w praktyce) olbrzymie wsparcie. Dodatkowo Trump nie zagrał na prymitywny podział Europy, łaskocząc nasze ego wbrew Berlinowi. Nie, była to raczej nakreślona perspektywa wspólnych wartości Zachodu. Czy ten Zachód istnieje - to pytanie na inną opowieść.
Jeszcze jedno. Dzięki przemówieniu Donalda Trumpa udało się przedstawić szerszej opinii publicznej polską politykę historyczną w pigułce. Słowa amerykańskiego prezydenta dotarły i dotrą do wielu odbiorców, dziennikarzy, żołnierzy. Piękna laurka Trumpa w kontekście Powstania Warszawskiego była bezcenna. Nie wiem, ile musiałaby wydać Warszawa, by osiągnąć tak duży efekt wizerunkowy, propagandowy.
Warto przy tym wspomnieć, że poważna gra dopiero się zaczyna i nie można spoczywać na laurach. Rozmowy w sprawie dostaw gazu trzeba prowadzić twardo, walka o dywersyfikację dostaw energii trwa i będzie torpedowana ze strony Moskwy (i Berlina) na wszelkie możliwe sposoby. Presja choćby w sprawie Nord Stream 2 musi być jeszcze większa. W wymiarze politycznym trzeba uważnie obserwować gesty i działania Trumpa wysyłane w kierunku Moskwy i Berlina (i to od dziś). Furtki, które zostały dzisiaj otwarte, mogą z hukiem z powrotem zostać zamknięte, jeśli polskie wysiłki okażą się mało profesjonalne.
Wizyta Trumpa nie sprawi, że znikają zagrożenia i wyzwania, jakie stoją przed polskimi władzami i całym naszym państwem. Ale ten czwartek był bardzo dobry dla Polski. Nacieszmy się nim, naładujmy akumulatory. A potem do pracy, by nie zmarnować tego potencjału.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/347633-powiedzmy-wprost-to-wielki-sukces-polskiej-dyplomacji-prezydenta-i-calego-obozu-rzadzacego-ale-gra-sie-dopiero-zaczyna