Goszczenie kogoś, kto jest politycznym trupem, nie może być splendorem. Donald Trump we własnym kraju jest traktowany jak parias niegodny pozycji prezydenta.
rzekł w Lisweeku on. Pan profesor, który niedawno porównywał wyborców PiS do plebsu. Wojciech Sadurski, najbardziej elitarny z elit III RP. Z językiem godnym arbitra elegancji Jerzego Urbana, który przynajmniej nie udaje prostaka w garniturze. Piotr Skwieciński kilka dni temu na naszym portalu doskonale scharakteryzował Sadurskiego i podobnych mu przedstawicieli elit III RP. Zdaniem Skwiecińskiego Sadurski mówiąc o „plebsie” oddaje „mimowolnie sposób myślenia, charakterystyczny w ogóle dla bardzo dużej części najradykalniejszych wrogów PiS. Emocjonalną podstawą tego myślenia jest samouwielbienie, prowadzące aż do problemów z dostrzeżeniem rzeczywistości realnej.”
Otóż to. Po prawej stronie sceny politycznej też mamy medialnych harcowników, prowokatorów i profesorów używających chamskiego języka. Jest jednak pewna różnica między nimi, a ludźmi jak Sadurski. Prominentni przedstawiciele prawicy, konserwatywne media nigdy nie deprecjonowały wizyty prezydenta USA. Gdy do Polski przylatywał Barack Obama, którego poglądy obyczajowe leżą na antypodach ideologii polskiej prawicy, zawsze spotykał się z ciepłym przyjęciem opozycji. Nie zapominajmy, że Obama reprezentuje skrajnie lewicowy obyczajowy odłam Partii Demokratycznej, który sam w sobie odrzuca każdego konserwatystę. Na dodatek to on lansował reset z Rosją i storpedował umowę o budowie tarczy antyrakietowej, wynegocjowanej z administracją Busha. Zrobił to w symboliczną datę 17 września.
Czy był potem w tak bezpardonowy sposób obrażany w prawicowych mediach? Czy szydzono z niego ( poza jednym niemądrym określeniem posła PiS o „końcu cywilizacji białego człowieka”) w wywiadach? Nie. Traktowano Obamę zawsze z szacunkiem i powagą. Bo tego wymaga polska racja stanu. Jasne, że Obama był ostro krytykowany w tekstach publicystycznych. To naturalne, że polscy konserwatyści walczyli piórem z jego skrajnie lewacką polityką. Jednak w czasie wizyty Obamy w Polsce nie umniejszano jego wizyty na okładkach wysokonakładowej prasy. Nie pisano o „kłamcy Obamie”.
Samozwańcza liberalna arystokracja już dawno arbitralnie narzuciła kto jest, a kto nie jest przyzwoitym człowiekiem, autorytetem moralnym i kimś, kto „dorósł do demokracji”. Gdy świat poszedł nie po ich myśli, spanikowali. Przez lata większość debat z oponentami kończyli inwektywami. Robili to z pozycji siły i pewności, że ułożony przez nich świat jest wieczny. Moher miał siedzieć cicho i marzyć, by arystokracja przyjęła go do swojego grona. Ceną było brutalne odcięcie się od prawicy. Pamiętacie jeszcze jakim moherem był Wałęsa, Niesiołowski, Giertych i Wołek?
Co im zostaje teraz jak mohery przejęły władze, i nic nie wskazuje by przez kolejne 6 lat ją oddali? Zostaje im hejt. Najlepiej w nim się czują, bo taplają się w nim od lat. Jutro o godzinie 13, gdy prezydent USA wygłosi, ku wściekłości Berlina i Paryża, swoje pierwsze europejskie przemówienie w Warszawie ten hejt eksploduje. Na Twitterze i Facebooku będą umniejszać wizytę prezydenta. Cokolwiek Trump zrobi, oni powiedzą, że to nic nie znaczący teatr, a PiS nie ma z czego się cieszyć. Jak powie o bohaterstwie Polaków, oni uznają, że to o Frasyniuku i Wałęsie. Jak nie wyjdzie im odpowiednia interpretacja to powiedzą, że Kaczyński miał niedobre buty, a prezydent Duda za głośno się zaśmiał. No bo „plebs” rządzi i zaprosił „politycznego trupa”.
Czasami myślę, że z humanitarnych powodów PiS powinien oddać władzę za dwa lata. Jak Kaczyński wygra kolejne wybory, oni zaplują się na śmierć i udławią swoją nienawiścią. Wtedy rzeczywiście będzie krew na rękach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/347399-prezydent-usa-to-polityczny-trup-i-jeszcze-zaprosil-go-plebs-czy-prawica-mowila-tak-o-bedacym-w-polsce-obamie