Po pierwsze mamy obowiązek wobec rodaków. Po drugie bardzo mi zależy też na tym, choć jestem przedstawicielem małego samorządu, żeby nie było takich działań, że oto jest jakaś polityka państwa polskiego, a samorządy robią co innego. Odbieram to trochę jako działanie ukierunkowane na pokazanie, że któryś z prezydentów miast jest nagle bardziej wrażliwy, niż przedstawiciel rządu. Nie na tym rzecz polega
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Janusz Kotowski, prezydent Ostrołęki.
Podpisałby się Pan pod deklaracją 12 prezydentów największych miast w Polsce ws. przyjęcia imigrantów?
Prezydent Janusz Kotowski: Nie, w żadnym wypadku nie podpisałbym tej deklaracji. Dlatego, że ta kolejność zdarzeń mi się nie podoba. Wydaje mi się, że po pierwsze mamy obowiązek wobec rodaków. Po drugie bardzo mi zależy też na tym, choć jestem przedstawicielem małego samorządu, żeby nie było takich działań, że oto jest jakaś polityka państwa polskiego, a samorządy robią co innego. Odbieram to trochę jako działanie ukierunkowane na pokazanie, że któryś z prezydentów miast jest nagle bardziej wrażliwy, niż przedstawiciel rządu. Nie na tym rzecz polega. Myślę, że pomoc człowiekowi w potrzebie nie polega na licytowaniu kto jest lepszy, a kto gorszy, tylko na jakimś wspólnym i dobrym działaniu. I by miało ono jakiś kierunek. Pokazywanie, że oto rząd jest niedobry, a my lepsi jest tutaj zupełnie nieuzasadnione.
Podziela Pan więc stanowisko polskiego rządu w sprawie polityki migracyjnej?
Bez wątpienia. I tu nie mówię o jakimś stanowisku partyjnym, tylko własnym odczuciu. Jestem chrześcijaninem i staram się też nie być obojętnym na różne dramatyczne sytuacje. Dlatego zastanawiam się też nad tym, co nazywamy korytarzami humanitarnymi i jestem przekonany, że jest to jakaś droga, bez wątpienia ważna. Warto tu pokazać to, jak działają chociażby niektóre wspólnoty we Włoszech. To jest faktycznie pomoc kierowana do autentycznie ubogich, kobiety wychowujące samotnie dzieci i ludzi chorych. Jeśli byłoby tutaj takie wspólne rozwiązanie rządu, Kościoła i samorządów, to ja bym nie odmówił takiej pomocy. Ale musiałoby to być zintegrowane, nie burzące jedności państwa. Jestem przeświadczony, że powinna być jednolita polityka czy jednolite działanie rządu, państwa polskiego i samorządów. Wiadomo, że to jest jeden organizm, jedna ojczyzna i uważam, że te kierunki, które wyznacza rząd, powinny być przyjmowane co do zasady.
Wspomniał Pan o pomocy rodakom.
Tak, ponieważ bezwzględnie pierwszym obowiązkiem jest tutaj pytanie o to, czy samorządy pomagają naszym rodakom, choćby z Kazachstanu. Dla nas jest to rzecz zasadnicza. Wiadomo, że mały samorząd, jak Ostrołęka, nie może tutaj zrobić wiele, ale mamy już kolejny plan, żeby zaprosić, czy umożliwić powrót do ojczyzny kolejnej rodzinie z Kazachstanu. Staramy się teraz o budowę nowego bloku. To jest klucz, bo jeżeli zapraszamy musimy pomoc z mieszkaniem i najlepiej jeszcze z pracą.
Takie rodziny są już w Ostrołęce?
Tak. Pierwsza została przyjęta 2,5 roku temu i doskonale weszła w nasze społeczeństwo. Państwo Bondarowscy są na festynach, uroczystościach religijnych, na naszych spotkaniach, oboje pracują, a ich dzieci chodzą do przedszkola i szkoły. Widać, że oni są u siebie. I to jest w moim przekonaniu mimo wszystko pierwsze zadanie. To oczywiście nie jest w żadnym konflikcie z tym, żeby pomagać ludziom dotkniętym wojną, czy innymi sytuacjami w Syrii, lub gdzieś indziej. Bez wątpienia najważniejsza jest tutaj- tak jak robi polski rząd- pomoc na miejscu. Mamy kontakty z wieloma misjonarzami, którzy wprost mówią, że pomagać trzeba właśnie w taki sposób. Wielu samorządowców pomaga też w ramach adopcji serca dzieciakom w Rwandzie, czy innych krajach afrykańskich. To jest pomoc bardzo bezpośrednia, na miejscu, gdzie dane dziecko jest pod moją, mojej rodziny, czy moich przyjaciół opieką i dostaje możliwość kształcenia i codzienne utrzymanie. To jest tez bez wątpienia budowanie elit tam na miejscu, które może wezmą za chwilę odpowiedzialność za kraje dotknięte wojną.
Opozycja jest jednak głucha na takie argumenty. Wspomnianą deklarację można traktować jako element wojny politycznej?
Najwyraźniej, tak mi się wydaje, choć nie chce nikogo zaocznie oceniać, bo nie znam jego sumienia. Na pewno nie chciałbym, żeby 15 młodych chłopaków około 20 lat przyjechało nagle do Ostrołęki i tutaj sobie żyło. Mamy miasto partnerskie w Niemczech, gdzie miałem okazję widzieć różne sytuacje, często właśnie takich młodych chłopaków, którzy nieźle tam sobie żyli i się bawili. To byli nowi, młodzi uchodźcy. Rozmawiałem tam z jedną panią zauważając, że zasadniczo jak jest zagrożenie, to w bezpieczne miejsce wysyła się mamę, żonę, córkę, a mężczyźni walczą o to, żeby w ojczyźnie było lepiej. A tutaj jest gromada młodych chłopaków, którzy pozostawiali gdzieś swoje narzeczone czy matki. Gdy to powiedziałem ta pani powiedziała, żebym tylko tego nie mówił głośno, bo wyjdę na jakiegoś ksenofoba, czy oszołoma.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346779-nasz-wywiad-prezydent-ostroleki-ws-imigrantow-powinna-byc-jednolita-polityka-rzadu-i-samorzadow-to-jest-jeden-organizm-jedna-ojczyzna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.