A czy Pana zdaniem idea Trójmorza to „mrzonka”, jak chciałaby opozycja, która kpiła z wizji prezydenta Andrzeja Dudy, czy realna możliwość zbudowania istotnych więzi?
Od zawsze uważałem, że region Europy Środkowo-Wschodniej jest kluczowy dla bezpieczeństwa europejskiego, ponieważ te wszystkie próby budowania imperiów, czy to przez Moskwę, czy przez Berlin, musiały przejść przez tę właśnie strefę. To wyraża się w tym powiedzeniu o położeniu Polski pomiędzy Niemcami a Rosją. W szczególności zdawał sobie z tego sprawę marszałek Józef Piłsudski. Stąd jego próby, najpierw odbudowy Rzeczpospolitej jako państwa kilku narodów, co jak wiadomo się nie udało, a następnie pojawiła się właśnie idea Międzymorza, sformułowana przez Leona Wasilewskiego, przyjaciela Marszałka i przez jakiś czas ministra spraw zagranicznych, czyli próba przekonania sąsiadów, abyśmy wspólnie zbudowali wspólnotą geopolityczną, która mogłaby się przeciwstawić naciskom ze strony Wschodu i Zachodu. Niestety, było za dużo przeciwieństw także w przypadku Józefa Becka, który w 1936 r. zdefiniował koncepcję tzw. „trzeciej Europy”. I choć minister wykonał bardzo ciężką pracę, budując północne i południowe skrzydło partnerstwa, to jednak wojna to przekreśliła. Teraz prezydent Andrzej Duda, jakby trzeci raz, podejmuje ten sam wysiłek, więc mogę powiedzieć za naszym powiedzeniem do trzech razy sztuka i mam nadzieję, że tym razem nam się to uda. To nie jest nawet kwestia tego, na ile jest to realne, ale czy jest to nam potrzebne. A niewątpliwie jest to nam potrzebne.
Polacy lubią przedstawiać siebie jako liderów – Grupy Wyszehradzkiej, naszego regionu, a teraz i Trójmorza. Na ile to przywództwo jest realnie możliwe?
Jeżeli Stany Zjednoczone udzielą Polsce w tej zakresie swojego wsparcia, to tak. Natomiast trzeba pamiętać, że jest to sprawa bardzo trudna i delikatna, dlatego że inne narody mają także przecież swoją dumę, a na dodatek dochodzą różnego rodzaju zaszłości. Weźmy chociażby nasze relacje z Litwą, czy Ukrainą. Wydaje się, że najbliżsi nam są Węgrzy, ale oni podobnie jak my są dumnym narodem, więc rodzi się pytanie, jak będą znosić tego typu roszczenia. Przywództwo Polski nie powinno więc wynikać z deklaracji z naszej strony, lecz ze sfery pewnych faktów. Polska ma największy potencjał i jeżeli będzie miała wsparcie USA, które będą zainteresowane, by taka wspólnota geopolityczna w tym regionie powstała, to jest rzeczywiście duża szansa, by w sposób naturalny, a nie ustawiając innych po kątach, uzyskała pozycję lidera.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
A czy Pana zdaniem idea Trójmorza to „mrzonka”, jak chciałaby opozycja, która kpiła z wizji prezydenta Andrzeja Dudy, czy realna możliwość zbudowania istotnych więzi?
Od zawsze uważałem, że region Europy Środkowo-Wschodniej jest kluczowy dla bezpieczeństwa europejskiego, ponieważ te wszystkie próby budowania imperiów, czy to przez Moskwę, czy przez Berlin, musiały przejść przez tę właśnie strefę. To wyraża się w tym powiedzeniu o położeniu Polski pomiędzy Niemcami a Rosją. W szczególności zdawał sobie z tego sprawę marszałek Józef Piłsudski. Stąd jego próby, najpierw odbudowy Rzeczpospolitej jako państwa kilku narodów, co jak wiadomo się nie udało, a następnie pojawiła się właśnie idea Międzymorza, sformułowana przez Leona Wasilewskiego, przyjaciela Marszałka i przez jakiś czas ministra spraw zagranicznych, czyli próba przekonania sąsiadów, abyśmy wspólnie zbudowali wspólnotą geopolityczną, która mogłaby się przeciwstawić naciskom ze strony Wschodu i Zachodu. Niestety, było za dużo przeciwieństw także w przypadku Józefa Becka, który w 1936 r. zdefiniował koncepcję tzw. „trzeciej Europy”. I choć minister wykonał bardzo ciężką pracę, budując północne i południowe skrzydło partnerstwa, to jednak wojna to przekreśliła. Teraz prezydent Andrzej Duda, jakby trzeci raz, podejmuje ten sam wysiłek, więc mogę powiedzieć za naszym powiedzeniem do trzech razy sztuka i mam nadzieję, że tym razem nam się to uda. To nie jest nawet kwestia tego, na ile jest to realne, ale czy jest to nam potrzebne. A niewątpliwie jest to nam potrzebne.
Polacy lubią przedstawiać siebie jako liderów – Grupy Wyszehradzkiej, naszego regionu, a teraz i Trójmorza. Na ile to przywództwo jest realnie możliwe?
Jeżeli Stany Zjednoczone udzielą Polsce w tej zakresie swojego wsparcia, to tak. Natomiast trzeba pamiętać, że jest to sprawa bardzo trudna i delikatna, dlatego że inne narody mają także przecież swoją dumę, a na dodatek dochodzą różnego rodzaju zaszłości. Weźmy chociażby nasze relacje z Litwą, czy Ukrainą. Wydaje się, że najbliżsi nam są Węgrzy, ale oni podobnie jak my są dumnym narodem, więc rodzi się pytanie, jak będą znosić tego typu roszczenia. Przywództwo Polski nie powinno więc wynikać z deklaracji z naszej strony, lecz ze sfery pewnych faktów. Polska ma największy potencjał i jeżeli będzie miała wsparcie USA, które będą zainteresowane, by taka wspólnota geopolityczna w tym regionie powstała, to jest rzeczywiście duża szansa, by w sposób naturalny, a nie ustawiając innych po kątach, uzyskała pozycję lidera.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346688-nasz-wywiad-prof-szeremietiew-jest-rzeczywiscie-duza-szansa-by-w-sposob-naturalny-polska-uzyskala-pozycje-lidera-trojmorza?strona=2