Instytut Pamięci Narodowej ogłosił, że dokumentacja dotycząca Lecha Wałęsy jest autentyczna, czyli wiemy stuprocentowo i nieodwołalnie kto to TW Bolek.
Sprawa jest jasna od dawna. Przypuszczenia, że Kiszczak trzymał w szachu Lecha Wałęsę fałszywkami od początku były mało wiarygodnym myleniem tropów. Kto jak kto, ale szef bezpieki miał dostęp do tego do czego sobie zażyczył. Notabene trudno uwierzyć, że dokumenty TW Bolka to jest cała szafa Kiszczaka, ale jakoś nie ma zbytniej gorliwości w poszukiwaniu tego z pewnością ciekawego archiwum. Zresztą Zbiór Zastrzeżony też jest otwierany chyba z nadmierną celebrą i opieszałością.
Przypadek Lecha Wałęsy dla ludzi dwóch systemów, do których się zaliczam jest niezwykle przykry. Przez lata widzieliśmy w nim naszego kochanego Lecha. Trochę zabawnego mistrza barwnych powiedzonek, ale za to niezłomnego i twardego gracza z pierwszymi sekretarzami.
Teraz kiedy zasłony dymne opadły i widzimy z kim mamy przyjemność, a w zasadzie nieprzyjemność, pojawia się transcendentny żal. Dlaczego nie możemy mieć prawdziwego bohatera? Dlaczego nie możemy mieć takiego Wałęsy jakiego zna świat? W zasadzie powinniśmy obcokrajowcom zazdrościć. Też byśmy chcieli widzieć w nim dzielnego robotnika, który sam jeden pokonał imperium zła, został noblistą, prezydentem i nadal jest sztandarową postacią na każdej drodze do wolności.
Niestety, my mamy zupełnie inną wersję Wałęsy. My mamy taniego cwaniaczka z uzdolnieniami trybuna ludowego, który znalazł się w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu. Ale co najgorsze zwykłego kapusia, który sprzedawał za parę groszy nieświadomych jego roli kolegów ze stoczni. Trudno znaleźć coś bardziej obrzydliwego niż niszczenie komuś życia, żeby sobie kupić pralkę czy telewizor. Co więcej w Magdalence sprzedał, wraz z podobnymi sobie „opozycjonistami” cały naród.
Gdy dziś on, czy Władysław Frasyniuk, a przede wszystkim Adam Michnik próbują nas moralnie szantażować, że za komuny siedzieli w więzieniu, trudno nie reagować wzruszeniem ramion. Akurat ci panowie potrafili swoje „męczeństwo” w III RP zamienić na luksusy, a ponad to efekt ich działalności jest taki, że ubecy i cała komuna może sobie bezkarnie i dostatnio egzystować po 1989 r. To za to siedzieliście, więc nie zawracajcie nam tym głowy.
Tym bardziej, kiedy nie widzicie niczego niestosownego w blokowaniu rocznicy smoleńskiej ramię w ramię z różnym podejrzanymi typami, najwyraźniej ściśle powiązanymi ze służbami PRL, a może i naszego okupanta.
Na co liczą Lech Wałęsa i jego poplecznicy? Ano cały świat zobaczy jak u nas traktuje się zasłużonego człowieka, najbardziej rozpoznawalnego Polaka po świętym Janie Pawle II. Taka w Polsce jest dyktatura, taki faszyzm, że nawet na środku ulicy sobie spokojnie nie można posiedzieć w miły letni wieczór. Pewnie policja ma metody i zna się na swojej robocie, ale jeśli mógłbym coś doradzić, to akurat Lecha Wałęsy bym nie wynosił. Wynieść całą resztę, a on niech sobie siedzi na tym bruku. Jakoś go maszerujący ominą albo przeskoczą.
Ostatnio Lech Wałęsa obruszył się, że jest pokazywane jak pił z Kiszczakiem w Magdalence: „Trzy kieliszki po 25 gram. Po plombach się rozlało, nawet smaku nie poczułem”.
Smaku może nie poczuł, ale niesmak odczuwamy nieustannie.
10 lipca, jeśli Lech Wałęsa zdecyduje się być uczestnikiem chuligańskiej blokady, pogrąży się zupełnie w swojej błazenadzie.
Zawsze powtarzam, że gdyby ktoś przyniósł do wytwórni filmowej scenariusz oparty stricte na życiorysie Lecha Wałęsy, to by go wyrzucili, bo to niewiarygodne bzdury, które w rzeczywistości nie mają szansy się wydarzyć.
Szkoda, że my w tej żałosnej tragikomedii Lecha Wałęsy wszyscy musimy uczestniczyć jako statyści.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346562-lech-walesa-straszacy-udzialem-w-burdach-na-krakowskim-przedmiesciu-podczas-miesiecznicy-pograza-sie-w-tandetnej-blazenadzie