Okazało się, że Marcin P. to gaduła. Mówi sporo, sam uzupełnia wątki, dopowiada. Oczywiście w kwestiach, które chce poruszyć. Chyba w ogóle zdecydował się odpowiadać na pytania komisji sejmowej, bo wiedział, że będzie mógł na niektóre pytania po prostu nie udzielać odpowiedzi. Komentatorzy zwrócili uwagę, że Marcin P. mógł kłamać jak najęty, bo komisja nawet nie odebrała od niego przysięgi. To prawna ciekawostka. Od osób aresztowanych rzeczywiście nie odbiera się przyrzeczenia, że będzie mówił prawdę, ale wcześniej taka osoba jest pouczana o możliwości odmowy zeznać w całości. Wtedy też dowiaduje się, że jeśli chce mówić, to musi już mówić prawdę, a więc zobowiązany do tego prawnie jest. I należy przyznać, że za bardzo nie konfabulował. Generalnie, wszystko, co mówił ma mniejsze bądź większe odzwierciedlenie w znanym komisji materiale dowodowym.
Mogę tak stwierdzić także z własnego doświadczenia, ponieważ wiele wątków, np. dotyczących okoliczności zatrudnienia Michała Tuska w OLT opisaliśmy wspólnie z Markiem Pyzą w tygodniku „wSieci”.
Polecam szczegółową relację z dzisiejszego, wielogodzinnego posiedzenia. Są tutaj wszystkie wątki, które były dzisiaj poruszane.
Skupmy się jednak na tym, czego Marcin P. dzisiaj nie powiedział i wyjaśnijmy, dlaczego tego nie zrobił. Częściowo dlatego, że pytania dotyczyły sprawy karnej, która wobec niego się toczy. A więc, to nie nieudolność komisji, która w jakiejś sprawie nie dopytała, tylko linia obrony, do której Marcin P. ma prawo.
PIERWSZE PYTANIE, które dzisiaj padło, a na które oszust nie odpowiedział było najprostsze z możliwych - skąd miał pieniądze na założenie Amber Gold? Marcin P. był wcześniej drobnym cwaniaczkiem, który rolował ludzi w prymitywny sposób na tysiące złotych. Tysiące, a nie miliony. Jest więc jasne, że nie miał swoich pieniędzy, by założyć piramidę finansową.
DRUGIE PYTANIE wiąże się poniekąd z pierwszym i brzmi: skąd miał know-how? Kto mu powiedział, jak zbudować tak sprawny przekręt? To nie był oszust tego formatu, trudno uwierzyć, że to był pomysł jego i jego żony.
TRZECIE PYTANIE nasuwa się po dwóch pierwszych. Poseł Witold Zembaczyński (Nowoczesna) zapytał wprost: czy był pan słupem? Ciekawe, czy kiedykolwiek uda się dowiedzieć, kto stał za małżeństwem P., bo dla obserwatorów sprawy jest jasne, że szef Amber Gold był tylko słupem. Kto go postawił?
CZWARTE PYTANIE musi pobiec w kierunku polskiego życia publicznego i ówczesnej władzy. Kto z polityków wspierał Marcina P.? Bez wsparcia polityków, które w tym przypadku oznaczało wsparcie bierne, a czasem kompletny bezwład kierowanych przez nich służb specjalnych nie udało by się ograć 19 tysięcy Polaków na ponad 850 milionów złotych.
PIĄTE PYTANIE mrozi krew w żyłach i nieco wyjaśnia podłoże, na którym wyrósł ten gigantyczny przekręt. Dlaczego Marcin P. obawia się o swoje życie? To zagrożenie trzyma oszusta w pionie i nie pozwala mu ani na pół słowa oddalić się od opowieści, którą snuje przed prokuratorami i komisją śledczą. To znaczy także, że w orbicie Amber Gold byli i nadal są ludzie, których można się obawiać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346369-marcin-p-mowil-sporo-ale-i-tak-najciekawsze-jest-to-czego-nie-chcial-powiedziec-piec-pytan-do-tworcy-amber-gold
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.