Tygodnik „wSieci” opublikował niedawno stenogramy z podsłuchów ABW założonych u Marcina P. W przytoczonej rozmowie P. mówi do Frankowskiego: Słuchaj, jeszcze mam jedno pytanie do ciebie odnośnie pamiętasz, mówiłeś, że Tusk ci przyniósł informację, ile Wizz Air płaci za jednego pasażera i jakie dostaje zwroty, pamiętasz?”. Frankowski odpowiada: „Tak, tak. On mi mówił mniej więcej, tylko nie pamiętam, kurde, kwot, wiesz? (…) on tego nie przysyłał, jakby był ostrożny, tak”.
Marek Suski (PiS) pytał w związku z tym o informacje, które miał przekazywać M. Tusk na temat firmy Wizz Air.
Stwierdził pan podczas zeznania, że kwestie, o których informował syn premiera, należą do kategorii poufnych, czy pan potwierdza, że były jakieś poufne informacje?
—dopytywał poseł.
Z mojej wiedzy - tak, cały czas mówię o tych dofinansowaniach, które były organizowane za pośrednictwem tej gdańskiej organizacji turystycznej. To są informacje poufne, tego pan nie znajdzie na żadnej stronie internetowej, ani, jak pójdzie pan do prezesa portu lotniczego, tam pan nie dostanie (takich informacji), nie znajdzie pan także informacji, do jakich portów lotniczych docelowo latają pasażerowie z przesiadki
—powiedział P.
Ocenił w związku z tym, że największymi korzyściami przemawiającymi za zatrudnieniem M. Tuska był dostęp do informacji, które nie były jawne, a które mają znaczenie dla funkcjonowania podmiotów zajmujących się lotniczym przewozem osób.
Nigdy nie było takiego założenia, że Michał Tusk miał być kamuflażem dla mojej działalności, nigdy także Michał Tusk nie został przeze mnie wykorzystany w jakichkolwiek sytuacjach politycznych, czyli wpływów u ojca, czy innych osób, do których jego ojciec mógł mieć dostęp
—zapewnił Marcin P.
Suski pytał też świadka, za co płacił M. Tuskowi.
Nie umiem dokładnie powiedzieć, co dokładnie robił pan Michał Tusk, bo on nie był bezpośrednio mi podległy, ja go nie rozliczałem z zadań, które on wykonywał, to jest pytanie do Frankowskiego
—powiedział P.
Jednocześnie zeznał, że miał „przecieki z ABW”.
To nie były przecieki od Michała Tuska, ale dostarczane przez osoby trzecie związane z ABW, w tym także przez niektórych dziennikarzy
—powiedział. P. poinformował, że jego pierwszy oficjalny kontakt z funkcjonariuszem ABW nastąpił 16 sierpnia 2012 r. Jak mówił wcześniej nie miał żadnych oficjalnych kontaktów z funkcjonariuszami Agencji.
Zaznaczył jednocześnie, że o tym, iż interesuje się nim ABW wiedział od końca lipca 2012 r., kiedy „ostatni bank nam wypowiedział umowę rachunków bankowych”. Dodał, że to zainteresowanie „na pewno” dotyczyło działalności Amber Gold.
P. zeznał też, że 15 sierpnia dowiedział się, że 16 z rana przyjdzie do niego ABW”. Dodał, że informację tę uzyskał z smsa wysłanego z nieznanego mu numeru, „który można odszukać”.
W smsie był komentarz, że mam uciekać, ale nie planowałem żadnej ucieczki
—dodał P.
Pytany przez Wassermann, czy o czynnościach ABW uprzedzał go Emil Marat, P. odparł: „Tak, na pewno tak”. Dopytywany, skąd Marat to wiedział, P. odpowiedział, że miał on się zajmować PR Amber Gold i postawił warunek, że będzie współpracował tylko z radcą prawnym Pawłem Kunachowiczem, który prowadził kancelarię w Warszawie.
Marat wielokrotnie sugerował mi także, że jest możliwość wykorzystania kontaktów Kunachowicza z politykami, co do załatwienia tej sprawy, czytaj Amber Gold
—zeznał P. Pytany przez Wassermann, na kogo Marat się powoływał, P. odpowiedział, że „powoływał się na kogoś z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale nazwiska nie jestem w stanie podać”. Wassermann spytała: „Czy powoływał się na pana Cichockiego?”. P. odpowiedział: „Być może tak”.
W 2012 r. ówczesny szef MSW Jacek Cichocki miał uprawnienia w zakresie koordynacji działalności Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
W trakcie przesłuchania komisja poruszyła też wątek lotniczy sprawy Amber Gold i plany przejęcia linii lotniczych LOT. Marcin P. mówił, że przy tworzeniu linii lotniczych OLT Express planem było zdobycie rynku i sprzedaż.
A to, że LOT i Eurolot w tym momencie miały ogromne problemy finansowe, to powodowało to, że to się po prostu idealnie wpisywało i pozwalało przejąć z dnia na dzień dodatkowych, nie wiem, 3 mln klientów bez ponoszenia dużych kosztów marketingowych. I taki był plan
—mówił. Zaznaczył jednocześnie, że „planem nie było doprowadzenie do upadku LOT-u, tylko do zbudowania rynku w Polsce i sprzedaży go”. „Tym bardziej, że my na innych trasach lataliśmy” - wskazał.
P. zwracał ponadto uwagę, że w 2012 r. wiele osób, dziennikarzy wiedziało, że LOT najpóźniej w październiku, listopadzie 2012 r. ogłosi upadłość., bo nie ma pieniędzy.
**LOT nie miał w pewnym momencie pieniędzy na wypłaty wynagrodzeń w okresie 2012 r. i nie był w stanie konkurować w żaden sposób z innymi liniami lotniczymi
—powiedział P. dodając, że „czy to by była spóła OLT, czy weszłaby Lufthansa, czy wszedłby Air Berlin, każdy by wykończył LOT w tamtym momencie, bo był tak zarządzany” - podkreślił P.
Marcin P. poinformował jednocześnie, że ówczesny szef Jet Air Krzysztof Wicherek (spółkę tę przejął Amber Gold - PAP) przyniósł mu propozycję zakupu LOT-u.
I to na pewno były (propozycje) z Ministerstwa Gospodarki, a nie z Ministerstwa Infrastruktury, tego jestem pewien na 100 procent
—dodał.
Dostaliśmy nawet częściowo księgi handlowe LOT-u do zapoznania się, w sprawie przeprowadzenia takiego pseudo audytu, żeby zobaczyć, co tam jest. Po analizie tych ksiąg, ja stwierdziłem osobiście, że oprócz 800 mln długu, marki, ta spółka nic nie ma, totalnie nic, jeszcze związki zawodowe do tego dochodziły. Ja odmówiłem jakichkolwiek rozmów nt. możliwości przejęcia LOT-u przez OLT czy Amber Gold
—powiedział.
Podczas przesłuchania P. mówił ponadto, że nazwiska przedstawicieli wszystkich partii politycznych występowały w bazie danych Amber Gold. Wskazał tu m.in. Ewę Kopacz czy Pawła Adamowicza. Zaznaczył jednocześnie, że to mogła być to jedynie zbieżność nazwisk. Jeszcze w środę podczas zeznań P. informacjom tym zaprzeczyła b. premier Ewa Kopacz oraz prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Także m.in. wątkom odnoszącym się do działalności ABW i swego udziału w przekazywaniu informacji zaprzeczał Emil Marat, który określił zeznania P. jako „głupstwa”.
Marcin P. przyznał, że do aresztu śledczego, w którym przebywa, wpłynęła informacja, że ma być objęty szczególnym nadzorem i opieką psychologiczną.
Zdecydowałem się wystąpić z takim wnioskiem
—zeznał P. Jednocześnie jednak odmówił odpowiedzi na pytanie, kto mógłby zagrażać jego życiu.
W czwartek przed komisją stanąć ma żona Marcina P. - Katarzyna - współoskarżona w gdańskim procesie dotyczącym Amber Gold.
kk/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tygodnik „wSieci” opublikował niedawno stenogramy z podsłuchów ABW założonych u Marcina P. W przytoczonej rozmowie P. mówi do Frankowskiego: Słuchaj, jeszcze mam jedno pytanie do ciebie odnośnie pamiętasz, mówiłeś, że Tusk ci przyniósł informację, ile Wizz Air płaci za jednego pasażera i jakie dostaje zwroty, pamiętasz?”. Frankowski odpowiada: „Tak, tak. On mi mówił mniej więcej, tylko nie pamiętam, kurde, kwot, wiesz? (…) on tego nie przysyłał, jakby był ostrożny, tak”.
Marek Suski (PiS) pytał w związku z tym o informacje, które miał przekazywać M. Tusk na temat firmy Wizz Air.
Stwierdził pan podczas zeznania, że kwestie, o których informował syn premiera, należą do kategorii poufnych, czy pan potwierdza, że były jakieś poufne informacje?
—dopytywał poseł.
Z mojej wiedzy - tak, cały czas mówię o tych dofinansowaniach, które były organizowane za pośrednictwem tej gdańskiej organizacji turystycznej. To są informacje poufne, tego pan nie znajdzie na żadnej stronie internetowej, ani, jak pójdzie pan do prezesa portu lotniczego, tam pan nie dostanie (takich informacji), nie znajdzie pan także informacji, do jakich portów lotniczych docelowo latają pasażerowie z przesiadki
—powiedział P.
Ocenił w związku z tym, że największymi korzyściami przemawiającymi za zatrudnieniem M. Tuska był dostęp do informacji, które nie były jawne, a które mają znaczenie dla funkcjonowania podmiotów zajmujących się lotniczym przewozem osób.
Nigdy nie było takiego założenia, że Michał Tusk miał być kamuflażem dla mojej działalności, nigdy także Michał Tusk nie został przeze mnie wykorzystany w jakichkolwiek sytuacjach politycznych, czyli wpływów u ojca, czy innych osób, do których jego ojciec mógł mieć dostęp
—zapewnił Marcin P.
Suski pytał też świadka, za co płacił M. Tuskowi.
Nie umiem dokładnie powiedzieć, co dokładnie robił pan Michał Tusk, bo on nie był bezpośrednio mi podległy, ja go nie rozliczałem z zadań, które on wykonywał, to jest pytanie do Frankowskiego
—powiedział P.
Jednocześnie zeznał, że miał „przecieki z ABW”.
To nie były przecieki od Michała Tuska, ale dostarczane przez osoby trzecie związane z ABW, w tym także przez niektórych dziennikarzy
—powiedział. P. poinformował, że jego pierwszy oficjalny kontakt z funkcjonariuszem ABW nastąpił 16 sierpnia 2012 r. Jak mówił wcześniej nie miał żadnych oficjalnych kontaktów z funkcjonariuszami Agencji.
Zaznaczył jednocześnie, że o tym, iż interesuje się nim ABW wiedział od końca lipca 2012 r., kiedy „ostatni bank nam wypowiedział umowę rachunków bankowych”. Dodał, że to zainteresowanie „na pewno” dotyczyło działalności Amber Gold.
P. zeznał też, że 15 sierpnia dowiedział się, że 16 z rana przyjdzie do niego ABW”. Dodał, że informację tę uzyskał z smsa wysłanego z nieznanego mu numeru, „który można odszukać”.
W smsie był komentarz, że mam uciekać, ale nie planowałem żadnej ucieczki
—dodał P.
Pytany przez Wassermann, czy o czynnościach ABW uprzedzał go Emil Marat, P. odparł: „Tak, na pewno tak”. Dopytywany, skąd Marat to wiedział, P. odpowiedział, że miał on się zajmować PR Amber Gold i postawił warunek, że będzie współpracował tylko z radcą prawnym Pawłem Kunachowiczem, który prowadził kancelarię w Warszawie.
Marat wielokrotnie sugerował mi także, że jest możliwość wykorzystania kontaktów Kunachowicza z politykami, co do załatwienia tej sprawy, czytaj Amber Gold
—zeznał P. Pytany przez Wassermann, na kogo Marat się powoływał, P. odpowiedział, że „powoływał się na kogoś z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale nazwiska nie jestem w stanie podać”. Wassermann spytała: „Czy powoływał się na pana Cichockiego?”. P. odpowiedział: „Być może tak”.
W 2012 r. ówczesny szef MSW Jacek Cichocki miał uprawnienia w zakresie koordynacji działalności Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
W trakcie przesłuchania komisja poruszyła też wątek lotniczy sprawy Amber Gold i plany przejęcia linii lotniczych LOT. Marcin P. mówił, że przy tworzeniu linii lotniczych OLT Express planem było zdobycie rynku i sprzedaż.
A to, że LOT i Eurolot w tym momencie miały ogromne problemy finansowe, to powodowało to, że to się po prostu idealnie wpisywało i pozwalało przejąć z dnia na dzień dodatkowych, nie wiem, 3 mln klientów bez ponoszenia dużych kosztów marketingowych. I taki był plan
—mówił. Zaznaczył jednocześnie, że „planem nie było doprowadzenie do upadku LOT-u, tylko do zbudowania rynku w Polsce i sprzedaży go”. „Tym bardziej, że my na innych trasach lataliśmy” - wskazał.
P. zwracał ponadto uwagę, że w 2012 r. wiele osób, dziennikarzy wiedziało, że LOT najpóźniej w październiku, listopadzie 2012 r. ogłosi upadłość., bo nie ma pieniędzy.
**LOT nie miał w pewnym momencie pieniędzy na wypłaty wynagrodzeń w okresie 2012 r. i nie był w stanie konkurować w żaden sposób z innymi liniami lotniczymi
—powiedział P. dodając, że „czy to by była spóła OLT, czy weszłaby Lufthansa, czy wszedłby Air Berlin, każdy by wykończył LOT w tamtym momencie, bo był tak zarządzany” - podkreślił P.
Marcin P. poinformował jednocześnie, że ówczesny szef Jet Air Krzysztof Wicherek (spółkę tę przejął Amber Gold - PAP) przyniósł mu propozycję zakupu LOT-u.
I to na pewno były (propozycje) z Ministerstwa Gospodarki, a nie z Ministerstwa Infrastruktury, tego jestem pewien na 100 procent
—dodał.
Dostaliśmy nawet częściowo księgi handlowe LOT-u do zapoznania się, w sprawie przeprowadzenia takiego pseudo audytu, żeby zobaczyć, co tam jest. Po analizie tych ksiąg, ja stwierdziłem osobiście, że oprócz 800 mln długu, marki, ta spółka nic nie ma, totalnie nic, jeszcze związki zawodowe do tego dochodziły. Ja odmówiłem jakichkolwiek rozmów nt. możliwości przejęcia LOT-u przez OLT czy Amber Gold
—powiedział.
Podczas przesłuchania P. mówił ponadto, że nazwiska przedstawicieli wszystkich partii politycznych występowały w bazie danych Amber Gold. Wskazał tu m.in. Ewę Kopacz czy Pawła Adamowicza. Zaznaczył jednocześnie, że to mogła być to jedynie zbieżność nazwisk. Jeszcze w środę podczas zeznań P. informacjom tym zaprzeczyła b. premier Ewa Kopacz oraz prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Także m.in. wątkom odnoszącym się do działalności ABW i swego udziału w przekazywaniu informacji zaprzeczał Emil Marat, który określił zeznania P. jako „głupstwa”.
Marcin P. przyznał, że do aresztu śledczego, w którym przebywa, wpłynęła informacja, że ma być objęty szczególnym nadzorem i opieką psychologiczną.
Zdecydowałem się wystąpić z takim wnioskiem
—zeznał P. Jednocześnie jednak odmówił odpowiedzi na pytanie, kto mógłby zagrażać jego życiu.
W czwartek przed komisją stanąć ma żona Marcina P. - Katarzyna - współoskarżona w gdańskim procesie dotyczącym Amber Gold.
kk/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346359-szczyt-bezczelnosci-b-szef-amber-gold-ja-nic-polakom-do-zwrocenia-nie-mam-kompletnie-nic?strona=2