Kanclerz Angela Merkel pozwoliła posłom CDU-CSU glosować jak chcą nad legalizacją małżeństw osób homoseksualnych. Oznacza to możliwość takiej legalizacji jeszcze w tej kadencji Bundestagu – prawdopodobnie 30 czerwca tego roku. Za taką legalizacją są pozostałe partie SPD, lewica postkomunistyczna i Zieloni, a spoza parlamentu FDP. Opór niemieckiej chadecji utrudniał do tej pory przyjęcie nowego prawa, gdyż socjaldemokraci jako ich koalicjanci nie bardzo mogli ich przegłosować. Stało się to tematem kampanii wyborczej, o czym ciekawie pisał u nas Dorian Urbanowicz. Podjęto nawet represje wobec osób obrażających ponoć gejów w sieci.
To może już ostatnia kapitulacja bloku nazywanego w Niemczech chrześcijańskim. Zgodził się on wcześniej (choć niecały, część posłów, zwłaszcza bawarskiej CSU, była przeciw) na cywilne związki rejestrowane dające parom, także homoseksualnym przywileje podatkowe i inne, równe małżeństwom. Teraz Niemcy upodobnią się do najbardziej progresywnych krajów europejskich czy stanów amerykańskich.
To dobra okazja żeby poczynić dwie obserwacje. Pierwsza to powód dla którego konserwatyści w Polsce wciąż upierają się, że homomałżeństw nie chcą. Jest to kwestionowane jako nieżyciowe i niezgodne ze światową tendencją, czasem nawet przez ludzi na obrzeżach tego obozu (ostatnio Rafał Matyja). Twierdzi się wręcz, że to ich wprowadzenie jest krokiem w kierunku konserwatywnym – bo zobowiązuje ludzi tej orientacji do wierności, odpowiedzialności za siebie itd.
Zacznijmy od tego, że jestem przeciwny tak zwanej legalizacji związków cywilnych. Nie tylko dla par homoseksualnych, ale także heteroseksualnych. Dlaczego? Ano dlatego, że takie prawa jak wspólne opodatkowanie ma służyć rodzinie, gdzie są również i obowiązki (choćby alimentacyjny). Konkubinaty, które można łatwo rozwiązać, takimi związkami nie są. Dają prawa, ale odpowiedzialności za los drugiego człowieka nie uczą.
Z tego punktu widzenia zło Niemczech już się stało. Dlaczego zaś zmiana związków par homoseksualnych w małżeństwa jest szczególnie groźna? Przede wszystkim dlatego, że konsekwencją jest, czasem tylko odłożona w czasie, adopcja dzieci przez takie pary. Kiedy już uzyskają ten symboliczny status, prędzej czy później się go dobiją. Jak nie w parlamencie, to w sądownictwie konstytucyjnym.
Dlaczego to źle? Dlatego, że dziecko powinno mieć ojca i matkę. Dlatego, że nie godzę się z poglądem wyrażonym przed laty przez feministkę Kingę Dunin (w rozmowie na łamach „Nowego Państwa”, wtedy to była czysta teoria), jakoby prawa dziecka miały tu mniejsze znaczenie niż prawo osób dorosłych „do szczęścia”.
Mam też poczucie, że nadawanie związkom jednopłciowym symbolicznej nazwy małżeństwa, jest swoistą promocją homoseksualizmu. Chętnie wierzę, że ogromna większość tych osób czuje się uwarunkowana genami. Ale jeśli choć jeden młody człowiek miałby być zmylony wzorcami kulturalnymi, pozostawmy taki wybór prywatnym decyzjom – bez zachęcania do nich w przepisach.
To moje stanowisko nie ma nic wspólnego z niechęcią czy pogardą dla homoseksualistów. Jestem od tego daleki, wręcz nie lubię tonu lekceważenia, jaki pojawił się w języku części ludzi deklarujących się jako konserwatyści. Szanuję gejów i lesbijki, o ile nie robią ze swojej orientacji politycznego oręża.
Tak samo jak nie mam nic przeciw osobom różnej płci żyjącym ze sobą na „kocią łapę”, nie chcę tylko żeby państwo specjalną konstrukcją przepisów zachęcało ich do ułatwiania sobie życia zamiast odpowiedzialności za drugiego człowieka. Granicą naszej wolności jest cudza, choćby potencjalna krzywda.
Uwaga druga dotyczy sytuacji w Niemczech. Trudno nie zauważyć, że kanclerz Merkel wyprzedała może jeden z ostatnich śladów dawnego chadeckiego spojrzenia na świat. Może byłoby lepiej aby tamtejsza chadecja zmieniła nazwę nazywając się po prostu centrową, liberalną czy społeczną. Nawet niemiecki Kościół katolicki dostosował się do tego tonu – zmieniając na własną rękę wiele fundamentalnych zasad, od komunii dla rozwiedzionych po faktyczną rezygnację ze spowiedzi.
Na tym tle można się tylko cieszyć, że my mamy taką prawicę, jaką mamy - przy wszystkich jej ułomnościach. I że zwykle ponad 70 procent Polaków sprzeciwia się homomałżeństwom. Niech to się nie zmienia. Pozostańmy w tej sprawie zaściankiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346169-merkel-poddaje-sie-homolobby-polska-pozostaje-zasciankiem-i-dobrze