Wojciech Łączewski znów zyskał medialny rozgłos. Sędzia, który w ostentacyjny sposób podważył legalność wyboru prezes TK Julii Przyłębskiej, powinien jednak pamiętać, że polscy podatnicy płacą mu za pracę, a nie wyrażanie własnych poglądów.
Do jego obowiązków należy przede wszystkim orzekanie. Zamiast tego wielce czcigodny przedstawiciel Temidy podniósł własne „widzimisię” do rangi prawa. I cóż z tego, że w przestrzeni publicznej pod adresem Łączewskiego pojawiły się poważne zarzuty (vide sprawa ustalania taktyki działań z Tomaszem Lisem), cóż z tego, że powinien domniemywać legalność wyboru prezes Trybunału Konstytucyjnego, cóż wreszcie z tego, że Krajowa Rada Sądownictwa powinna już wcześniej podjąć odpowiednie kroki wobec sędziego. Łączewski chciał coś zademonstrować i to zrobił.
Środowiska zarzucające Prawu i Sprawiedliwości niszczenie demokratycznych instytucji, same walnie przyczyniają się do dewastacji państwa. Można nie popierać partii rządzącej, nie pałać sympatią do Jarosława Kaczyńskiego, ale trudno usprawiedliwiać negowanie legalności działań władz państwowych. To tylko otwiera drogę do chaosu, na jaki państwo polskie nie może sobie pozwolić.
Teatralne gesty Łączewskiego nie wzmocnią również zaufania obywateli do sądów, które i tak jest już mocno zachwiane. Bo skoro władza sądownicza różnych szczebli może się ze sobą nie zgadzać i negować legalność swoich działań, to jak szary Kowalski ma traktować orzeczenia dotyczące bezpośrednio jego osoby? A pamiętajmy, że żyjemy w kraju, który ma permanentny problem z przewlekłością postępowań, nagminnym przetrzymywaniem ludzi w aresztach i – niestety bardzo często – wadliwym orzecznictwem.
Jako autor reportaży o osobach skrzywdzonych przez sądy, poznałem prawdziwe ludzkie dramaty. W oczach bohaterów książki „Bez wyroku” widziałem autentyczną rozpacz, która była owocem dwóch grzechów pierworodnych polskiego wymiaru sprawiedliwości: nastawienia na wyniki podane w liczbach i niekompetencji ludzi w togach. Czy przez ostatnie 28 lat środowisko sędziowskie uderzyło się w piersi? Dokonało refleksji? Liczba spraw przegranych przez Polskę w Strasburgu pokazuje, że do takiego aktu nie doszło. Mimo to, słyszymy o „nadzwyczajnej kaście”, a wszelkie próby zmiany w tej dziedzinie są odbierane jako atak na wartości demokratycznego państwa.
Jest aż tak źle? Może to tylko czarnowidztwo? Owszem, sądy pokazują ludzkie oblicze w głośnych sprawach. Wtedy okazuje się nagle, że nie ma obawy matactwa, areszt nie jest potrzebny, a obywatel może odpowiadać z wolnej stopy. Zwłaszcza, gdy pojawia się posmak polityczny… Konkretny POsmak.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/346014-jakie-zasady-jaka-sprawiedliwosc-na-marginesie-spektaklu-medialnego-w-wykonaniu-sedziego-laczewskiego