Instytut Bronisława Komorowskiego musiał opuścić lokal przy Zamku Królewskim w Warszawie. Współpracownicy byłego prezydenta wskazują na rzekome naciski Ministerstwa Kultury. Powód jest jednak oczywisty – po prostu umowa na użytkowanie lokalu obowiązywała do końca 2016 roku i nie została przedłużona.
Po przegranych wyborach prezydenckich w 2015 r. Komorowski wynajął od dyrekcji Zamku Królewskiego pomieszczenia na swoje biuro i siedzibę Instytutu Bronisława Komorowskiego. Chodziło o pokoje należące do tzw. Apartamentu Jacka Ogrodzkiego w pałacu Pod Blachą, znajdującym się w zamkowym kompleksie.
Jako były prezydent Komorowski mógł liczyć na preferencyjną stawkę — za 72 m2 biura płacił niespełna 2 tys. zł miesięcznie, a jego fundacja ok. 3,7 tys. zł za niespełna 50 m2.
Bliski współpracownik byłego prezydenta wietrzy w tym spisek.
Sondowaliśmy o możliwość przedłużenia wynajmu, ale usłyszeliśmy, że nie ma na to szans. Wiemy, że to efekt nacisków Ministerstwa Kultury
– grzmi w rozmowie z portalem Onet.pl.
Tymczasem przyczyna jest znacznie bardziej prozaiczna.
Umowa najmu miała charakter czasowy i jej czas obowiązywania po prostu dobiegł końca. Nie mam informacji, jakoby instytut starał się o przedłużenie umowy
– tłumaczy Izabela Witkowska-Martynowicz, kierownik biura prasowego Zamku Królewskiego.
Bronisław Komorowski jednak nie wylądował na bruku. Były prezydent wynajął bowiem nową siedzibę, również w prestiżowym miejscu, bo nieopodal Sejmu.
Jak widać, również z tak błahej sprawy można robić wydarzenie o charakterze politycznym z domieszką teorii spiskowych.
Gah/Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/345990-wspolpracownicy-komorowskiego-przez-naciski-ministerstwa-kultury-nasz-instytut-musial-sie-wyniesc-przyczyna-jest-znacznie-bardziej-prozaiczna