Symetryści nie są nikomu potrzebni. Tępi hejterzy, od których roi się w internecie nie znoszą ich gorąco, ale oni nienawidzą każdego, kto ma wątpliwości. Symetrystów jeszcze bardziej jednak nie cierpią krytyczni wyznawcy. Oni przecież idą na duży wysiłek, bo choć serce krwawi gotowi są powiedzieć, że Kaczyński / Tusk ma w czymś rację, albo – to częściej – że coś robi źle. No ale na końcu takiej wyliczanki oczekują zgody, a tej zgody nie ma. I co? Wiecie, pierścionek się znalazł, nieufność pozostała.
Bo wyznawca najbardziej nawet krytyczny na końcu powie tak: Nie, tu nie ma żadnej symetrii, oni są istotowo inni. Notabene, te słowa usłyszałem ostatnio z ust publicysty „wSieci” oraz dziennikarza RMF-u. To potem napisałem w felietonie w tygodniku, że panowie powinni pójść na wódkę – dogadaliby się ze sobą znacznie łatwiej niż z moją osobą.
Symetrysta, skoro już o tym mowa, nie ma swoich mediów. Ogląda „Fakty” i oczy wychodzą mu na wierzch ze zdumienia, że można uprawiać tak jawną propagandę. Dotrwa do „Wiadomości” i albo ogarnia go histeryczny śmiech, albo niczym nasz druh Gurewicz – czytelnicy Jerofiejewa, łączmy się – trafia do psychuszki. Widzi bowiem to samo, tylko w lustrze, Symetrysta prawicowy będzie sarkał albo wręcz odrzuci „w Sieci” – to nie dla niego, to zbyt jawne. Symetrysta liberalny czy lewicowy z tych samych powodów nie czyta „Newsweeka” czy „Polityki”.
Tekst ten można by rozwijać, ale pora na wyznanie. Tak, jestem symetrystą zarówno wtedy, gdy uprawiam swój zawód, bo wtedy uważam, że tak samo powinienem dopytywać pisowskiego ministra jak i przywódcę opozycji, ale też jestem nim prywatnie, nie jako dziennikarz, ale jako obywatel. I choćbym dostał za to wyznanie po głowie, to powiem tak: jestem symetrystą w gronie wielu zacnych, by nie powiedzieć kapitalnych postaci. I wolę z nimi zgubić, niż z większością znaleźć.
I jeszcze jedno. Umówiłem się z redakcją wPolityce.pl, by blokowała pod moimi felietonami komentarze, bo naprawdę nie ma żadnego powodu, by dawać trybunę bohaterom, którzy się nawet podpisać nie potrafią. Ale nie tym razem, teraz – w drodze absolutnego wyjątku - zostawcie wszystkie komentarze. Niechże to, co ma wybić, wybije.
PS A następne teksty z Afryki już nie będą o polityce, obiecuję.
Kapsztad, 25.06.2017
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Symetryści nie są nikomu potrzebni. Tępi hejterzy, od których roi się w internecie nie znoszą ich gorąco, ale oni nienawidzą każdego, kto ma wątpliwości. Symetrystów jeszcze bardziej jednak nie cierpią krytyczni wyznawcy. Oni przecież idą na duży wysiłek, bo choć serce krwawi gotowi są powiedzieć, że Kaczyński / Tusk ma w czymś rację, albo – to częściej – że coś robi źle. No ale na końcu takiej wyliczanki oczekują zgody, a tej zgody nie ma. I co? Wiecie, pierścionek się znalazł, nieufność pozostała.
Bo wyznawca najbardziej nawet krytyczny na końcu powie tak: Nie, tu nie ma żadnej symetrii, oni są istotowo inni. Notabene, te słowa usłyszałem ostatnio z ust publicysty „wSieci” oraz dziennikarza RMF-u. To potem napisałem w felietonie w tygodniku, że panowie powinni pójść na wódkę – dogadaliby się ze sobą znacznie łatwiej niż z moją osobą.
Symetrysta, skoro już o tym mowa, nie ma swoich mediów. Ogląda „Fakty” i oczy wychodzą mu na wierzch ze zdumienia, że można uprawiać tak jawną propagandę. Dotrwa do „Wiadomości” i albo ogarnia go histeryczny śmiech, albo niczym nasz druh Gurewicz – czytelnicy Jerofiejewa, łączmy się – trafia do psychuszki. Widzi bowiem to samo, tylko w lustrze, Symetrysta prawicowy będzie sarkał albo wręcz odrzuci „w Sieci” – to nie dla niego, to zbyt jawne. Symetrysta liberalny czy lewicowy z tych samych powodów nie czyta „Newsweeka” czy „Polityki”.
Tekst ten można by rozwijać, ale pora na wyznanie. Tak, jestem symetrystą zarówno wtedy, gdy uprawiam swój zawód, bo wtedy uważam, że tak samo powinienem dopytywać pisowskiego ministra jak i przywódcę opozycji, ale też jestem nim prywatnie, nie jako dziennikarz, ale jako obywatel. I choćbym dostał za to wyznanie po głowie, to powiem tak: jestem symetrystą w gronie wielu zacnych, by nie powiedzieć kapitalnych postaci. I wolę z nimi zgubić, niż z większością znaleźć.
I jeszcze jedno. Umówiłem się z redakcją wPolityce.pl, by blokowała pod moimi felietonami komentarze, bo naprawdę nie ma żadnego powodu, by dawać trybunę bohaterom, którzy się nawet podpisać nie potrafią. Ale nie tym razem, teraz – w drodze absolutnego wyjątku - zostawcie wszystkie komentarze. Niechże to, co ma wybić, wybije.
PS A następne teksty z Afryki już nie będą o polityce, obiecuję.
Kapsztad, 25.06.2017
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/345836-pol-porcji-mazurka-wyznania-symetrysty-to-dezerter-z-wojny-polsko-polskiej?strona=2