Z zapisów taśm, ujawnionych dziś przez „Wyborczą” wynika, że uwagę opinii publicznej na kwestię obecności w należacych do Amber Gold liniach lotniczych OLT latem 2012 roku zwracał tygodnik „Wprost”, na polecenie swojego właściciela Michała Lisieckiego, którego z kolei prosił o to sam… Marcin P., własciciel i parabanku, i OLT. Jest to sytuacja zdumiewająca.
„GW” pisze, że Marcinowi P. chodziło o „przykrycie” w ten sposób afery. Ale to przecież zupełnie nie ma sensu, bo ujawnienie iż przez sprawę, mówiąc językiem policji i służb, „przechodzi” syn premiera nie odwraca przecież od niej uwagi opinii i mediów, tylko przeciwnie - poteguję ją.
Jesteśmy więc skazani na domysły, a jeden z nich może być taki: ujawnienie obecności w OLT Michała Tuska mogło być w intencji Marcina P. sygnałem, że jest zdesperowany. Że jeśli organa państwa się od niego nie odczepią, to on gotów jest coś zdradzić. Coś bardzo niekorzystnego czy to dla samego Donalda Tuska, czy to dla jakichś innych istotnych ówczesnych graczy. „Proszę bardzo, ujawniam syna premiera, jak nie spuścicie z tonu, to pójdę dalej, nie mam nic do stracenia. Widzicie, że jestem gotów na wszystko” - tak mogła brzmieć niezwerbalizowana treść tego komunikatu.
Można oczywiście stworzyć też odmienne interpretacje dziwacznego posunięcia Marcina P. Ale czy można wykluczyć tę opisaną powyżej?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/345582-dlaczego-marcin-p-ujawnil-michala-tuska-narzucajaca-sie-interpretacja