Przedstawiony przez Komisję Europejską „reflection paper” w sprawie przyszłości strefy euro jest planem likwidacji UE w jej dotychczasowej postaci i powołania w to miejsce nowej Unii złożonej z mniejszej niż dotąd liczby krajów
—pisze w tygodniku „wSieci” Jan Maria Rokita. Publicysta w swoim tekście „Projekt nowej Unii” odnosi się do przedstawionego ostatnio planu reform, który do 2025 roku „miałyby doprowadzić do ujednolicenia w obrębie wszystkich państw strefy euro takich kluczowych dziedzin, jak podatki dla firm, systemy socjalne, model edukacji, zasady prawa pracy, a nawet standardy działania administracji i sądownictwa”.
Znaczenia owemu „reflection paper” nadaje czas, w którym Komisja zdecydowała się na jego ogłoszenie. Jest to taki moment polityczny, w którym po pozbyciu się z Unii Wielkiej Brytanii i zwycięstwie Emmanuela Macrona we Francji jako możliwe zaczyna być traktowane w Europie to, co przez lata wydawało się zupełnie niemożliwe, czyli zbudowanie scentralizowanej „unii transferów”, w której dobrze prosperująca unijna Północ (z Niemcami na czele) zdejmie z wiecznie niezgułowatego Południa ciężar jego długów i w imię tzw. konwergencji zgodzi się na finansowanie owej południowej nieporadności po wieczne czasy
—czytamy.
Przy okazji tego procesu nastąpi zaś tzw. harmonizacja polityk, czyli mówiąc ludzkim językiem – przymusowe ujednolicenie stawek podatków, świadczeń socjalnych, reguł prawa pracy czy standardów egzaminów szkolnych. Jak dobrze wiadomo, w tej pierwszej kwestii żandarmem finansowego rygoryzmu był dotąd Berlin, ale zmasowana presja ze strony nowego prezydenta Francji zdaje się ostatnio trochę chwiać pewnością siebie niemieckiego niedźwiedzia. W kwestii drugiej z kolei – pryncypialnym gwarantem utrzymania swobodnej rynkowej konkurencji między poszczególnymi krajami unijnymi był Londyn, ale przecież brytyjski lew na własne życzenie wyłączył się z wpływu na kształt Europy, ku trudnej do ukrycia radości europejskiego Południa, zwłaszcza Paryża i Rzymu
—pisze publicysta.
Zdaniem publicysty najgorsze jest jeszcze przed nami.
Ale prawdziwe schody zaczynają się dopiero w drugim etapie, czyli po wyborze nowego Parlamentu Europejskiego i nowej Komisji w roku 2019. Na ten właśnie czas „reflection paper” planuje wszystkie kluczowe reformy, w tym budowę zarówno nowej „unii gospodarczej”, jak i „unii politycznej”, choć przezornie tego ostatniego sloganu dokument stara się unikać za wszelką cenę. Wszystko zaczyna się od najbardziej newralgicznej „czerwonej linii”, jaką od lat jest dla rządu niemieckiego idea „uwspólnienia” długu publicznego w strefie euro. W ciągu ostatniego kryzysu dług ów wzrósł w krajach strefy euro średnio o 30 proc., przy czym – rzecz jasna – owa liczba całkowicie zafałszowuje polityczne realia, gdyż potężne zadłużenie to cecha Południa, podczas gdy Północ (szczególnie Niemcy) ma nadwyżki budżetowe.
Wspomniani już eksperci Bloomberga uważają, że w tym punkcie plan Komisji jest bardziej realistyczny od wszystkiego, co na ten temat do tej pory mówiono, gdyż zmierza do utworzenia czegoś na kształt „europejskiej agencji zadłużeniowej”, która skupowałaby obligacje poszczególnych krajów i emitowała własne. W ten sposób na rynku finansowym pojawiłoby się zjawisko „wspólnego europejskiego długu”, za który – co kluczowe dla sprawy – miałyby nie ponosić bezpośredniej odpowiedzialności budżety państw członkowskich. Znów chodzi oczywiście o to, aby wymyślać takie konstrukcje, które powoli będą przełamywać opory Berlina
—czytamy
Komisja wedle planu ma się stać „naczelnym rewizorem Europy”, który będzie określać standardy niemal w każdej dziedzinie polityki i wszczynać postępowania karne wobec opornych
—pisze Rokita.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344688-rokita-we-wsieci-o-planie-nowej-ue-ke-ma-sie-stac-naczelnym-rewizorem-europy-ktory-bedzie-okreslac-standardy-niemal-w-kazdej-dziedzinie