Epoka, gdy król Karol Młot potrafił poprowadzić Europę do rozbicia bisurmanów, już dawno minęła. Inne teraz standardy, inni idole. Dziś mamy wodzów, którzy zdolni są do wielogodzinnych debat i poruszania się po ulicach w towarzystwie tłumu ochroniarzy
—pisze Witold Gadowski w najnowszym tygodniku „wSieci”.
Dziennikarz w swoim felietonie „Donald Tusk czy Karol Młot?” ocenia obecną sytuację w Europie, której przywódcy nie potrafią odpowiedzieć na zagrożenia m.in. ze strony wojującego islamu.
Kolejne zamachy w Londynie, za chwilę bomby wybuchną w Paryżu, a w Brukseli jakiś „szaleniec” podźga nożem Bogu ducha winnych ludzi. W Berlinie zakwefiona desperatka wejdzie do przedszkola i odpali pas szahida, i tak to będzie trwało. Będziemy słyszeć monotonny szum europejskich modlitw, swoistej mantry czerwonego eurobuddyzmu: nic się nie stało, to tylko przejściowe problemy z asymilacją naszych drogich przybyszów. Ludzi, którzy ubogacają nas kulturowo… i genetycznie. Nie można mówić o żadnym wojującym islamie, nie wolno generalizować, musimy tępić przejawy islamofobii. Dziś w proteście przeciwko niezrozumiałemu terroryzmowi weźmy się za ręce i podskoczmy razem w górę. Narysujmy kredkami na naszych ulicach piękny obraz tęczy, wielokulturowej radości. O, na tej ulicy nie będziemy rysować, bo tu zamierzają się właśnie pomodlić nasi drodzy bracia, wstrzymali ruch uliczny i będą teraz bić pokłony w kierunku Mekki. Musimy to tolerować. Tolerujemy przecież i to, jak obłapują nasze kobiety. Przez tyle lat byli kolonizowani przez złego białego człowieka, że teraz im się należy. To, że kopią nasze psy, że wszędzie rzucają odpadki, że bekają głośno na ulicach i chodzą z nożami – czyż to nie piękne ubogacenie naszej Europy?
—czytamy.
Co? Nie cieszy was taki obrazek? Jesteście na tyle zacofani, aby przejawiać złe emocje? To nadajecie się na przymusową resocjalizację w obozie, gdzie wykładowcami będą panie Środy i Szczuki. Tam oduczą was tych katolskich, wstrętnych myśli i odruchów. Serio: mam już dość europejskiego rozmemłania i bezsilności. Toczymy wojnę, a tu ani dowódców, ani nawet linii frontu. Wszyscy masowo chorują na urojenia pokoju za wszelką cenę. Jest wojna – tego stwierdzenia najbardziej boją się dzisiejsi eurokraci. No bo jak jest wojna, to i pojawia się wojenne prawo. Jeśli nienawidzą twojego Boga, jeśli chcą zgwałcić ci kobietę i zbisurmanić dzieci, to będziesz latał z kredkami i rysował po asfalcie? Czy też – jak mężczyzna – weźmiesz broń i staniesz na progu własnego domu? Dziś Europa nie potrzebuje gadających głów, potrzebuje dowódców, którzy zorganizują obronę jej szańców
—pisze Gadowski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344682-gadowski-we-wsieci-mam-juz-dosc-europejskiego-rozmemlania-i-bezsilnosci-toczymy-wojne-a-tu-ani-dowodcow-ani-nawet-linii-frontu