Ekspert z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego zwrócił też uwagę, że w Polsce systematycznie spada udział wydatków w dochodzie rozporządzalnym, co świadczy o poprawie sytuacji gospodarstw domowych.
10 lat temu było to 90 proc., dziś jest to 76,7 proc. Świadczy to o poprawiającej się sytuacji polskich gospodarstw domowych. Tworzy się bowiem przestrzeń do oszczędzania. Mówiąc potocznie zmniejsza się skala zjawiska, które nazywamy życiem od pierwszego do pierwszego. Trzeba na to nałożyć dane o nierównościach dochodowych. A te mierzone współczynnikiem Giniego, według Banku Światowego, w Polsce maleją. Chociaż są wyraźnie wyższe niż u naszych południowych czy zachodnich sąsiadów
— podkreślił.
Według Bigi utrzymanie się obecnego trendu wzrostowego dochodu rozporządzalnego w dłuższym okresie przyczyni się do wzrostu wskaźnika bogactwa naszych gospodarstw domowych.
Obecnie z wynikiem 12 tys. 902 dol. jesteśmy w tym zestawieniu między Meksykiem a Estonią. A np. Hiszpania ma ten wskaźnik ponad dwukrotnie wyższy, Francja ponad czterokrotnie, a Szwajcaria - blisko dziesięciokrotnie wyższy. Natomiast w tym ujęciu wypadamy lepiej od Litwinów czy Słowaków
— wskazał.
I dodał: „Mamy kogo gonić, ale nad kilkoma krajami mamy wyraźną przewagę”.
W Polsce nadal rośnie konsumpcja, co - jak zauważył Biga - pogłębia obawy, że może się okazać, iż nasz wzrost jest oparty w zbyt dużym stopniu na konsumpcji.
Trudno oczekiwać, aby ten czynnik był wystarczający dla podtrzymania wzrostu w dłuższym okresie. Na szczęście wydatki polskich gospodarstw rosną wolniej niż ich dochód rozporządzalny, a to pozwala tworzyć pewną strefę bezpieczeństwa na wypadek pogorszenia się koniunktury gospodarczej
— wyjaśnił.
Biga przypomniał też, że wciąż istnieją znaczne dysproporcje w poziomie dochodu rozporządzalnego między regionami w Polsce.
Z jednej strony mamy mazowieckie, gdzie jest 120,8 średniej krajowej, a Podkarpacie ma jedynie 76,9 proc. Z roku na rok zmniejsza się jednak różnica w sytuacji materialnej mieszkańców miast i wsi
— zaznaczył.
Według niego, trudno jednak powiedzieć, w jakim stopniu statystycznie szybsze bogacenie się wsi wynika z przeprowadzania się osób zamożnych poza granice miast, a na ile jest to efekt generalnej poprawy w tych obszarach.
Biga zwrócił też uwagę na stabilny w ostatnich 10 latach udział głównych kategorii w strukturze przeciętnych miesięcznych wydatków.
Trzy kategorie: żywność i napoje bezalkoholowe, użytkowanie mieszkania i nośniki energii oraz transport nadal stanowią nieco ponad połowę przeciętnych wydatków naszych gospodarstw domowych
— powiedział ekspert.
Wyjaśnił, że świadczy to o tym, że podstawowe wydatki „nie konsumują nam większej części naszego budżetu”.
W 2017 r. na pewno nie będzie tak silnego impulsu jak 500 plus, bo ten czynnik zadziałał już w poprzednim roku. Natomiast wciąż rosną płace. Należy się zatem spodziewać dalszego wzrostu, choć prawdopodobnie już nieco mniejszego niż w 2016 roku
— ocenił Biga.
Zgodził się z tym Bohdan Wyżnikiewicz. „W bieżącym roku będzie wyższy poziom dochodów, ale nie będzie tak silnego przyrostu z tego powodu, że baza się zmieniła, jest ona już wyższa. Poza tym wyniki pierwszego kwartału pokazują, że w dalszym ciągu rośnie spożycie gospodarstw domowych. A to jest dobra wiadomość”.
Magdalena Jarco(PAP)
as/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ekspert z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego zwrócił też uwagę, że w Polsce systematycznie spada udział wydatków w dochodzie rozporządzalnym, co świadczy o poprawie sytuacji gospodarstw domowych.
10 lat temu było to 90 proc., dziś jest to 76,7 proc. Świadczy to o poprawiającej się sytuacji polskich gospodarstw domowych. Tworzy się bowiem przestrzeń do oszczędzania. Mówiąc potocznie zmniejsza się skala zjawiska, które nazywamy życiem od pierwszego do pierwszego. Trzeba na to nałożyć dane o nierównościach dochodowych. A te mierzone współczynnikiem Giniego, według Banku Światowego, w Polsce maleją. Chociaż są wyraźnie wyższe niż u naszych południowych czy zachodnich sąsiadów
— podkreślił.
Według Bigi utrzymanie się obecnego trendu wzrostowego dochodu rozporządzalnego w dłuższym okresie przyczyni się do wzrostu wskaźnika bogactwa naszych gospodarstw domowych.
Obecnie z wynikiem 12 tys. 902 dol. jesteśmy w tym zestawieniu między Meksykiem a Estonią. A np. Hiszpania ma ten wskaźnik ponad dwukrotnie wyższy, Francja ponad czterokrotnie, a Szwajcaria - blisko dziesięciokrotnie wyższy. Natomiast w tym ujęciu wypadamy lepiej od Litwinów czy Słowaków
— wskazał.
I dodał: „Mamy kogo gonić, ale nad kilkoma krajami mamy wyraźną przewagę”.
W Polsce nadal rośnie konsumpcja, co - jak zauważył Biga - pogłębia obawy, że może się okazać, iż nasz wzrost jest oparty w zbyt dużym stopniu na konsumpcji.
Trudno oczekiwać, aby ten czynnik był wystarczający dla podtrzymania wzrostu w dłuższym okresie. Na szczęście wydatki polskich gospodarstw rosną wolniej niż ich dochód rozporządzalny, a to pozwala tworzyć pewną strefę bezpieczeństwa na wypadek pogorszenia się koniunktury gospodarczej
— wyjaśnił.
Biga przypomniał też, że wciąż istnieją znaczne dysproporcje w poziomie dochodu rozporządzalnego między regionami w Polsce.
Z jednej strony mamy mazowieckie, gdzie jest 120,8 średniej krajowej, a Podkarpacie ma jedynie 76,9 proc. Z roku na rok zmniejsza się jednak różnica w sytuacji materialnej mieszkańców miast i wsi
— zaznaczył.
Według niego, trudno jednak powiedzieć, w jakim stopniu statystycznie szybsze bogacenie się wsi wynika z przeprowadzania się osób zamożnych poza granice miast, a na ile jest to efekt generalnej poprawy w tych obszarach.
Biga zwrócił też uwagę na stabilny w ostatnich 10 latach udział głównych kategorii w strukturze przeciętnych miesięcznych wydatków.
Trzy kategorie: żywność i napoje bezalkoholowe, użytkowanie mieszkania i nośniki energii oraz transport nadal stanowią nieco ponad połowę przeciętnych wydatków naszych gospodarstw domowych
— powiedział ekspert.
Wyjaśnił, że świadczy to o tym, że podstawowe wydatki „nie konsumują nam większej części naszego budżetu”.
W 2017 r. na pewno nie będzie tak silnego impulsu jak 500 plus, bo ten czynnik zadziałał już w poprzednim roku. Natomiast wciąż rosną płace. Należy się zatem spodziewać dalszego wzrostu, choć prawdopodobnie już nieco mniejszego niż w 2016 roku
— ocenił Biga.
Zgodził się z tym Bohdan Wyżnikiewicz. „W bieżącym roku będzie wyższy poziom dochodów, ale nie będzie tak silnego przyrostu z tego powodu, że baza się zmieniła, jest ona już wyższa. Poza tym wyniki pierwszego kwartału pokazują, że w dalszym ciągu rośnie spożycie gospodarstw domowych. A to jest dobra wiadomość”.
Magdalena Jarco(PAP)
as/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344401-gus-rosna-dochody-polskich-rodzin-eksperci-wiecej-pieniedzy-maja-takze-rodziny-ktore-nie-pobieraja-500-jak-tym-razem-wytlumaczy-to-opozycja?strona=2