To jest już nie do zniesienia! Jazgot, od którego można - za przeproszeniem - porzygać się przez uszy, jedni walą w rząd i partię rządzącą jak w bęben, drudzy nie zostawiają suchej nitki na opozycji. Można rzec, demokracja pełną gębą w jej dosłownym znaczeniu. Pominąwszy polityków (jakich wybieramy, takich mamy…), do tej nie do strawienia polaryzacji przyczynia się nie kto inny, tylko same media. Jak długo jeszcze…?!
Właściwie powinniśmy się cieszyć: mało jest dziś krajów w Europie i świecie, których społeczeństwa mogą chwalić się tak stabilną, rozwijającą się gospodarką, coraz lepszą sytuacją materialną obywateli, rekordowo niskim bezrobociem, a i relatywnym wzrostem bezpieczeństwa. Jasne, wiele jeszcze jest do zrobienia, wciąż gonimy te najbardziej rozwinięte państwa, ale - czego nikt nie zaprzeczy - dzili nas od nich coraz mniejszy dystans. Rząd został wyłoniony w wolnych wyborach, który w razie nieudolności zostanie w wolnych wyborach odwołany. Mamy wreszcie prezydenta, który nie jest prostakiem, którego nie musimy się wstydzić za przeszłość, nie jest krętaczem, nie plecie bzdur, nie słania się na nogach pod wpływem „choroby filipińskiej” i nie skacze w obcym parlamencie po wyżkach… Temu też nikt nie zaprzeczy. Tylko na scenie politycznej i, nad czym ubolewam, w mediach toczy się wciąż nieustanna wojna - dyktatura szczerbatych umysłowo.
„Plugawcy, durnie, paranoicy, szaleńcy, ćwoki, kanalie, chamy, dziady, szkodnicy, nikczemni obłudnicy, świńskie ryje, katolickie cioty, obrzydliwi, załgani hipokryci, pisowskie ścierwa…”
— wszystkie te epitety pochodzą z wokabularza naszych sejmitów, o czym nieraz pisałem na naszym portalu, lżenie, inwektywy, impertynencje, insynuacje, zwykłe chamstwo wręcz wylewa się z naszej sceny politycznej. Nie mam jednak zamiaru po raz kolejny zajmować się naszą „klasą” polityczną, a raczej jej deficytem. Do wyświechtanych obelg wszystkich tych szczerbatych umysłowo wybrańców narodu dochodzą coraz to nowe, niestety, także ze strony sekundujących im i równie zwalczających się mediów. Że posłużę się tylko jednym przykładem:
„Co pan myśli o tych brudnych, śmierdzących gnidach, które nazywają się dziennikarzami, a firmują ten rynsztok w telewizji publicznej?”,
„pytał” niedawno pisarza Tomasza Jastruna niejaki Jakub Wątły z Superstacji, sam uważający się za… „dziennikarza”. Tak, także dziennikarstwo sięgnęło bruku, a nawet gorzej, stało się wręcz kloaczne, czego dwodzi upadła gwiazda TVP, TVN i Polsatu, redaktor naczelny tygodnika „Newsweek” Tomasz Lis, i nie tytlko on. Daruję sobie kolejne cytaty. Czy wszystko to ma jeszcze coś wspólnego z dziennikarstwem, z pluralizmem, rzeczową polemiką, że o obiektywizmie, misyjności i kulturze nie wspomnę? Ten gardzi TVP, tamten zeszmaconym TVN, ów pluje na Polsat…, to samo z gazetami, tygodnikami i portalami informacyjno-publicystycznymi, w dużej mierze pozostającymi w obcych rękach.
„Od kilkunastu miesięcy polska opinia publiczna doświadcza czym jest prawdziwa wolność słowa. W zasięgu pilota każdego widza, na skali jego radia, w kiosku z prasą, można znaleźć pełną paletę poglądów i ocen rzeczywistości”,
— brzmi pierwsze zdanie apelu zamieszczonego na naszym portalu, którego autorzy protestują przeciw nagonce i atakom polityków na „dziennikarzy niezależnych, w tym zwłaszcza pracujących w TVP”, przeciw „agresywnym i brutalnym działaniom niektórych mediów komercyjnych”.
Już sam fakt sporządzenia tego apelu mówi o tym, w jak dramatycznym położeniu znajdują się nasze media, przyklejone do polityków różnych opcji jak hełm do żołnierza. Przyznam, że ów list odebrałem z ambiwalentnymi odczuciami. Z jednej strony dziennikarze stali się obiektami napaści, z drugiej - jakkolwiek to zabrzmi - sami są sobie winni. Winni dlatego, że stali się narzędziem w grze oszalałej już z nienawiści tzw. totalnej opozycji wobec wyłonionych w wolnych, demokratycznych wyborach władz naszego kraju. Nasze media nie są niezależne, są uwikłane po uszy w toczoną przez polityków, absurdalną wojnę polsko-polską. Śmiem powiedzieć, że wolnych mediów nie ma, media stały się stronami w tej walce. Są jeszcze tylko nieliczni, wolni publicyści i komentatorzy, którzy starają się zachowywać obiektywizm, niezależnie od swych sympatii politycznych.
Czym rezultuje ta wyniszczająca batalia pomiędzy mediami? Przede wszystkim upadkiem ich własnych autorytetów i deprecjacją rangi oraz szacunku dla dziennikarskiego zawodu, ale także destruktywną polaryzacją polskiego społeczeństwa. I tu jeden tylko, wymowny przykład - dziennikarz TVP Krzysztof Ziemiec, po zamieszczeniu na Twitterze zdjęcia swego psa, śpiącego na klawiaturze laptopa, opatrzonego podpisem: „Koniec aktywności, czas na sen”, otrzymał takie odpowiedzi (pisownia zgodna z oryginałem):
„Panie ziemcow mam pytanie czy przed wejściem na wizje dostaje pan ćwiartkę spirytusu jak kiedyś ZOMO czy obuchem w łeb?”, „pisowska GNIDA”, „jesteś pan nikim po prostu ZERO”, „weź i jebnij się w łeb”, „zwykła zakłamana TUBA KACZYLANDII lub jak pan wolisz DUDOLANDII”, „nie cierpię takiej tuby zakłamanej PiS-owskiej. Myślałem że po tym pożarze pan zmądrzejesz”… itp.
I znów daruję sobie i Czytelnikom cytaty w rodzaju „Szkoda że w tych trumnach nie znaleziono zasrańca jara”… Tego pokroju „autorzy”, od których roi się w internecie pod różnymi publikacjami i na portalach społecznościowych, zostali wyhodowani przez polskich, tzw. polityków i służące im media właśnie. Dlatego apel sprowokowany bezprzykładną nagonką na dziennikarzy, acz zawierający sporo przykrej prawdy, należałoby rozszerzyć: potrzebna jest i to w trybie pilnym debata na temat stanu naszych mediów i konstruktywne wnioski. W miejsce istniejącej, fasadowej, kadłubowej, piecioosobowej Rady Mediów Narodowych, niezbędne jest powołanie szerokiego gremium, niechby i pod tą samą nazwą, w którym zasiedliby szefowie/wydawcy najważniejszych, opiniotwórczych mediów w Polsce. Forum, które wytyczałoby i kontrolowało nieprzekraczalne granice dyskursu politycznego, czuwało nad jakością polemiki i dbało o etos dziennikarskiego zawodu. Do zadań mediów należy kształtowanie opinii publicznej, z czym wiąże się także niedawanie posłuchu i niepopularyzowanie postaci, które zaniżają poziom tego dialogu, które go niweczą.
Bez podjęcia wspólnych, zdecydowanych działań, samounicestwiający proces gnilny w polskich mediach będzie postępował, o ile w ogóle może być gorzej niż jest, ze wszystkimi tego skutkami. Więc powtórzę: jak długo jeszcze…?!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344297-bez-podjecia-wspolnych-dzialan-samounicestwiajacy-proces-gnilny-w-polskich-mediach-bedzie-postepowal
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.