Warto wspomnieć, ze sam Marcin Bajko nie posiadał pełnomocnictw prezydent Warszawy do podpisywania decyzji administracyjnych. Ten sprytny zabieg pozwolił mu wysługiwać się w tym względzie zastępcami. Same plusy! Zero odpowiedzialności, a władza wciąż wielka. to jednak nie koniec korzyści z tego patologicznego układu.
Nie posiadając pełnomocnictw, Bajko, nie musiał zamieszczać w internecie corocznych oświadczeń majątkowych. Od 2000 roku prowadzi on za to firmę doradczą „Marcin Bajko M&B Consulting” zajmująca się doradztwem w zakresie nieruchomości. Trudno o mocniejszy przykład konfliktu interesów.
– mówi, proszący o anonimowość, jeden z urzędników warszawskiego ratusza.
Sam Bajko kpił sobie z kwestii dotyczących oświadczeń majątkowych. Czuł się całkowicie bezkarnym pod opiekuńczymi skrzydłami Hanny Gronkiewicz Waltz, która miała wręcz zabiegać, by jej bliski współpracownik czuł się komfortowo. Sam też zapewniał, że prezydent Warszawy za wszelką cenę chciała zatrzymać go na stanowisku. Aż do jego ubiegłorocznego zwolnienia przez Hannę Gronkiewicz Waltz, która pozbyła się go dopiero po wybuchu afery reprywatyzacyjnej, mógł robić co chciał i często nagradzany był za swoje „zaangażowanie” i „pracowitość”
Gdyby pani prezydent chciała, abym złożył takie oświadczenie (majątkowe - red.) – ale nie w trybie ustawowym, tylko w trybie nadzoru nad moją pracą - to natychmiast bym to uczynił I to nawet nie na tym samym druku, który obowiązuje, ale do wiadomości pracodawcy. Nie byłoby żadnego problemu.
– mówił wszechwładny Marcin Bajko.
Katarzyna M., czyli działka przy Chmielnej 70
Kolejną ciekawa postacią w urzędniczej pajęczynie Biura Gospodarki nieruchomościami to Katarzyna M. Swoją prace w ratuszu rozpoczęła w 2011 roku, z rekomendacji Marcina Bajko. W 2014 została zobowiązana do złożenia oświadczenia, czy ona lub jej bliscy mają roszczenia wobec miasta. W oświadczeniu wpisała, ze „nie jest w stanie ustalić tej informacji”, czy jej mąż posiada takie roszczenie. Okazało się, że mąż posiadał roszczenie i to warte 160 milionów złotych - przejął od od miasta działkę przy pl. Defilad, tzw. Chmielną 70. Mimo tej wymijającej odpowiedzi i faktu przejęcia działki przez jej męża, Katarzyna M., zachowała posadę. Wprawdzie nie byłą bezpośrednio odpowiedzialna za zwroty nieruchomości, ale miała wgląd w akta Biura Gospodarki Nieruchomościami.
Czytaj na kolejnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Warto wspomnieć, ze sam Marcin Bajko nie posiadał pełnomocnictw prezydent Warszawy do podpisywania decyzji administracyjnych. Ten sprytny zabieg pozwolił mu wysługiwać się w tym względzie zastępcami. Same plusy! Zero odpowiedzialności, a władza wciąż wielka. to jednak nie koniec korzyści z tego patologicznego układu.
Nie posiadając pełnomocnictw, Bajko, nie musiał zamieszczać w internecie corocznych oświadczeń majątkowych. Od 2000 roku prowadzi on za to firmę doradczą „Marcin Bajko M&B Consulting” zajmująca się doradztwem w zakresie nieruchomości. Trudno o mocniejszy przykład konfliktu interesów.
– mówi, proszący o anonimowość, jeden z urzędników warszawskiego ratusza.
Sam Bajko kpił sobie z kwestii dotyczących oświadczeń majątkowych. Czuł się całkowicie bezkarnym pod opiekuńczymi skrzydłami Hanny Gronkiewicz Waltz, która miała wręcz zabiegać, by jej bliski współpracownik czuł się komfortowo. Sam też zapewniał, że prezydent Warszawy za wszelką cenę chciała zatrzymać go na stanowisku. Aż do jego ubiegłorocznego zwolnienia przez Hannę Gronkiewicz Waltz, która pozbyła się go dopiero po wybuchu afery reprywatyzacyjnej, mógł robić co chciał i często nagradzany był za swoje „zaangażowanie” i „pracowitość”
Gdyby pani prezydent chciała, abym złożył takie oświadczenie (majątkowe - red.) – ale nie w trybie ustawowym, tylko w trybie nadzoru nad moją pracą - to natychmiast bym to uczynił I to nawet nie na tym samym druku, który obowiązuje, ale do wiadomości pracodawcy. Nie byłoby żadnego problemu.
– mówił wszechwładny Marcin Bajko.
Katarzyna M., czyli działka przy Chmielnej 70
Kolejną ciekawa postacią w urzędniczej pajęczynie Biura Gospodarki nieruchomościami to Katarzyna M. Swoją prace w ratuszu rozpoczęła w 2011 roku, z rekomendacji Marcina Bajko. W 2014 została zobowiązana do złożenia oświadczenia, czy ona lub jej bliscy mają roszczenia wobec miasta. W oświadczeniu wpisała, ze „nie jest w stanie ustalić tej informacji”, czy jej mąż posiada takie roszczenie. Okazało się, że mąż posiadał roszczenie i to warte 160 milionów złotych - przejął od od miasta działkę przy pl. Defilad, tzw. Chmielną 70. Mimo tej wymijającej odpowiedzi i faktu przejęcia działki przez jej męża, Katarzyna M., zachowała posadę. Wprawdzie nie byłą bezpośrednio odpowiedzialna za zwroty nieruchomości, ale miała wgląd w akta Biura Gospodarki Nieruchomościami.
Czytaj na kolejnej stronie ===>
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/344154-ujawniamy-tak-dzialala-urzednicza-mafia-pod-skrzydlami-hgw-kim-sa-urzednicy-ktorych-przeslucha-komisja-weryfikacyjna?strona=2