Już się bałem, że nie dojdzie. Twarz poorana bruzdami, skrzywiona w grymasie cierpienia, ledwo powłóczy nogami, głos zmęczony, ledwie słyszalny, zachrypły, ale - nic to! On się nie poddaje! To nic, że od dawna nikt nie był w jego sypialni, że opadły mu brwi, idzie i dochodzi…
Wszyscy mogą go teraz zobaczyć. Niech patrzą, niech widzą jego cierpienie. Dla niej. Dla Polski. Daniel Olbrychski, polski aktor teatralny i filmowy nacierpiał się dla niej wiele. Wtedy, za komuny, boksował, fechtował, w strugach deszczu, w błocie i słocie, szpiclował, terroryzował, na pal go wbijali, a on śpiewał jeszcze, i dziś - wszystko dla niej.
Byłem w czasach PRL blisko związany z opozycją i ponosiłem tego konsekwencje
— zwierzył się w „Kublikacji”. Nikt dziś tego nie docenia, nikt jego bezgranicznego poświęcenia nie chce pamiętać. Już w wolnej Polsce, musiał się prostytuować. On, weteran ruchu oporu, musiał publicznie zachwalać wędliny, mleko czy jabłka, w zarabiającej na Polsce portugalskiej sieci „Biedronki” Jerónima Martinsa. Tylko tam pozwolili mu przypomnieć o sobie. Więc przypominał:
Moje życie było naprawdę ciekawe, intensywne. Miałem szczęście grywać piękne role, spotykałem fantastycznych, wielkich ludzi. Ale przez te lata nauczyłem się doceniać małe, proste rzeczy. Na przykład jedzenie…
Ani słowa o bliskich związkach z opozycją. Koszmar. I do „Klanu” musiał przystąpić. Cierpiał za komuny, cierpi i teraz. Za co, dalibóg, za co?!
Teraz, gdyby nie inne media, to byłbym w głębokiej piwnicy w sensie udziału w mediach. Bez żadnej zapowiedzi zdjęli mój wątek w serialu. Przeżyję i to, o siebie i kulturę się nie martwię…,
rzucił tylko. O Polskę się martwi, dla której niemal cale życie boksował, fechtował, szpiclował, terroryzował, i na pal go nabijali…
Nasza opinia na świecie została zapaskudzona na pokolenia. Osłabiliśmy naszą wiarygodność i w obozie natowskim i w UE,
zżyma się na samą myśl o tym kimś, którego nazwiskiem nie będzie kalal sobie ust…
On gardzi tym społeczeństwem, gardzi ludźmi i chce mieć wokół siebie tylko ludzi słabych. Wie też, że słaba i głupia część społeczeństwa go poprze.
Ten Kaczyński ran jego niegodzien całować. Tak jak ta Anna Chodakowska z „Niebezpiecznych związków”. Takimi się brzydzi. Nie traci jednak wiary, są jeszcze godni w tym kraju.
Jeśli ktoś chce wychodzić na ulice z ubekami spod szyldu KOD, to jego sprawa,
wyzłośliwia się ta fanatyczka PiS. Nic to! On wie, co to za „sekta”, te „30 procent oszalałych”, co śmiało, bez ogródek wygarnął w internetowym programie „Z parą do polityki”, posłów PO Kingi Gajewskiej i Arkadiusza Myrchy. Może wiek nie ten sam, ale chodzi i wygarnia, jak wtedy, w „Potopie”:
Każdy sobie pan w naszej Rzeczypospolitej, kto jeno ma szablę w garści i lada jaką partię potrafi założyć.
Wie, co mówi. Nie czas teraz na wiecowanie. Gdy ktoś prosi, jak Tomasz Lis, przyjdzie do studia i podzieli się swym doświadczeniem i radą:
Jeśli nie daje to rezultatów to trzeba wymyślić inne sposoby. Jak w boksie, jeśli nie działa lewy prosty obronny to trzeba wejść do półdystansu i pójść na wymianę ciosów…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Już się bałem, że nie dojdzie. Twarz poorana bruzdami, skrzywiona w grymasie cierpienia, ledwo powłóczy nogami, głos zmęczony, ledwie słyszalny, zachrypły, ale - nic to! On się nie poddaje! To nic, że od dawna nikt nie był w jego sypialni, że opadły mu brwi, idzie i dochodzi…
Wszyscy mogą go teraz zobaczyć. Niech patrzą, niech widzą jego cierpienie. Dla niej. Dla Polski. Daniel Olbrychski, polski aktor teatralny i filmowy nacierpiał się dla niej wiele. Wtedy, za komuny, boksował, fechtował, w strugach deszczu, w błocie i słocie, szpiclował, terroryzował, na pal go wbijali, a on śpiewał jeszcze, i dziś - wszystko dla niej.
Byłem w czasach PRL blisko związany z opozycją i ponosiłem tego konsekwencje
— zwierzył się w „Kublikacji”. Nikt dziś tego nie docenia, nikt jego bezgranicznego poświęcenia nie chce pamiętać. Już w wolnej Polsce, musiał się prostytuować. On, weteran ruchu oporu, musiał publicznie zachwalać wędliny, mleko czy jabłka, w zarabiającej na Polsce portugalskiej sieci „Biedronki” Jerónima Martinsa. Tylko tam pozwolili mu przypomnieć o sobie. Więc przypominał:
Moje życie było naprawdę ciekawe, intensywne. Miałem szczęście grywać piękne role, spotykałem fantastycznych, wielkich ludzi. Ale przez te lata nauczyłem się doceniać małe, proste rzeczy. Na przykład jedzenie…
Ani słowa o bliskich związkach z opozycją. Koszmar. I do „Klanu” musiał przystąpić. Cierpiał za komuny, cierpi i teraz. Za co, dalibóg, za co?!
Teraz, gdyby nie inne media, to byłbym w głębokiej piwnicy w sensie udziału w mediach. Bez żadnej zapowiedzi zdjęli mój wątek w serialu. Przeżyję i to, o siebie i kulturę się nie martwię…,
rzucił tylko. O Polskę się martwi, dla której niemal cale życie boksował, fechtował, szpiclował, terroryzował, i na pal go nabijali…
Nasza opinia na świecie została zapaskudzona na pokolenia. Osłabiliśmy naszą wiarygodność i w obozie natowskim i w UE,
zżyma się na samą myśl o tym kimś, którego nazwiskiem nie będzie kalal sobie ust…
On gardzi tym społeczeństwem, gardzi ludźmi i chce mieć wokół siebie tylko ludzi słabych. Wie też, że słaba i głupia część społeczeństwa go poprze.
Ten Kaczyński ran jego niegodzien całować. Tak jak ta Anna Chodakowska z „Niebezpiecznych związków”. Takimi się brzydzi. Nie traci jednak wiary, są jeszcze godni w tym kraju.
Jeśli ktoś chce wychodzić na ulice z ubekami spod szyldu KOD, to jego sprawa,
wyzłośliwia się ta fanatyczka PiS. Nic to! On wie, co to za „sekta”, te „30 procent oszalałych”, co śmiało, bez ogródek wygarnął w internetowym programie „Z parą do polityki”, posłów PO Kingi Gajewskiej i Arkadiusza Myrchy. Może wiek nie ten sam, ale chodzi i wygarnia, jak wtedy, w „Potopie”:
Każdy sobie pan w naszej Rzeczypospolitej, kto jeno ma szablę w garści i lada jaką partię potrafi założyć.
Wie, co mówi. Nie czas teraz na wiecowanie. Gdy ktoś prosi, jak Tomasz Lis, przyjdzie do studia i podzieli się swym doświadczeniem i radą:
Jeśli nie daje to rezultatów to trzeba wymyślić inne sposoby. Jak w boksie, jeśli nie działa lewy prosty obronny to trzeba wejść do półdystansu i pójść na wymianę ciosów…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/343503-kmicic-podpaska-czyli-jak-weteran-ruchu-oporu-w-prl-daniel-olbrychski-walczy-z-pis?strona=1