To bardzo zastanawiające, jak właściciel dwóch linii lotniczych, podchodził do inwestycji w branży lotniczej. Tę działalność prowadził ze środków Amber Gold, czyli ze środków nieświadomych klientów, którzy poświęcili swoje oszczędności, jak sądzili, na lokaty w złoto, a w rzeczywistości te środki były obciążone ryzykiem bez wiedzy klientów.(…) Przez prawie 4 miesiące, prezesem zakupionego ze środków Amber Gold przewoźnika lotniczego,czyli Jet Air, był Marcin P. - osoba karana prawomocnymi wyrokami sądowymi.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jarosław Krajewski z Prawa i sprawiedliwości, członek Komisji Śledczej ds. Amber Gold.
wPolityce.pl: O co tak naprawdę toczyła się gra w kontekście walki OLT z narodowym przewoźnikiem LOT? Czy nie o to, by zniszczyć polską firmę, przejąć rynek przelotów, a następnie sprzedać go niemieckim liniom lotniczym?
Jarosław Krajewski: To niewątpliwie ważny wątek, dotyczący osłabienia pozycji rynkowej Polskich Linii Lotniczych LOT. Pytałem o to dzisiaj świadka, prezesa OLT Express Regional, Andrzeja Dąbrowskiego. On wprawdzie stwierdził, że nigdy taka koncepcja nie była formułowana, ale dodał jednocześnie, iż nie zaprzecza, że w jakimś stopniu prowadzili konkurencyjną działalność wobec LOTu. Jest oczywistym, że straty LOTu wyniosły kilkadziesiąt milionów złotych. Z drugiej weźmy pod uwagę, że pan Mariusz P., 18 lipca 2012, wycofał się nagle z finansowania linii lotniczych, nie zabiegając w jakikolwiek sposób o minimalizację strat, restrukturyzację i sprzedaż linii lotniczych. To bardzo zastanawiające, jak właściciel dwóch linii lotniczych, podchodził do inwestycji w branży lotniczej. Tę działalność prowadził ze środków Amber Gold, czyli ze środków nieświadomych klientów, którzy poświęcili swoje oszczędności, jak sądzili, na lokaty w złoto, a w rzeczywistości te środki były obciążone ryzykiem bez wiedzy klientów. W tym przypadku prokuratura postawiła zarzuty oszustwa małżeństwu Katarzyny i Marcina P.
Słuchając ważnych przedstawicieli OLT, których komisja przesłuchiwała w ostatnim czasie, ma się wrażenie, że ci świetnie opłacani „fachowcy” na nic nie mieli wpływu, nic nie mogli zrobić i stawali się bezwolnymi wykonawcami poleceń Marcina P. i ludzi z jego otoczenia. Na koniec słyszymy, że doznali „szoku” i czują się „oszukani”.
To pewna linia obrony. Mam podobne wrażenie. Zarówno pan Jarosław Frankowski, Jacek Łyczba i Andrzej Dąbrowski to osoby, które nie tylko godziły się na współpracę z Marcinem P., ale jak zeznał dzisiaj świadek, odpowiadając na moje pytanie; Marcin P. jest osobą prawomocnie karaną. Zwróciłbym uwagę na to, że przez prawie 4 miesiące, prezesem zakupionego ze środków Amber Gold przewoźnika lotniczego,czyli Jet Air, był Marcin P. - osoba karana prawomocnymi wyrokami sądowymi. Taka osoba ani przez minutę nie powinna pełnić żadnych funkcji w organach spółki. Pan Andrzej Dąbrowski przejął funkcję prezesa zarządu tej spółki po Marcinie P. W tym kontekście, bardzo interesujące będą zeznania samego pana Marcina P. przed komisją śledczą.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że Sąd Okręgowy w Gdańsku chce przesłuchać poseł Małgorzatę Wassermann w sprawie Mariusa Olecha. To mogłoby przeszkodzić jej w przesłuchaniu tego świadka przed komisją śledcza. Potem okazało się, że sąd się „pomylił”. Wcześniej głośna była afera z zagubionymi i odnajdującymi się w sądzie dyskami. To kompromitacja?
Ta „pomyłka” sekretarza sądu w sprawie przesłuchania poseł Małgorzaty Wassermann, to kolejny argument do dyskusji związanej z reformą polskiego sądownictwa i generalnie wymiaru sprawiedliwości. Normalny obywatel na pewno nie chciałby znaleźć się w sytuacji, w której sąd wzywa kogoś na świadka przez „pomyłkę”. Pamiętajmy o wielkiej odpowiedzialności, która ciąży na sędziach, wydających wyroki w imieniu RP. Często są to wyroki prawomocne. Ważne wyzwanie staje więc przed politykami, by zgodnie z obowiązującym prawem, naprawiać wymiar sprawiedliwości. Wszystko po to, by takie pomyłki nie miały miejsca. Obywatele muszą mieć zaufanie do sędziów i do instytucji państwa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Wniosek Małgorzaty Wassermann do gdańskiego sądu: „To próba wyłączenia mnie z prac komisji”. Zobacz DOKUMENT
Skoro o wymiarze sprawiedliwości mowa. Wierzy pan, że na trzecie już wezwanie komisji, stawi się w lipcu Prokurator Barbara Kijanko?
Myślę, że pani Barbara Kijanko, jak każdy obywatel, jest równa wobec prawa i dlatego skutecznie zostanie wezwana przez komisję śledczą. To bardzo istotny świadek, który powinien zmierzyć się z pytaniami, dotyczącymi okresu, w którym Prokuratura Gdańsk-Wrzeszcz prowadziła sprawę Marcina P. Przypomnę, że to postępowanie trwało od stycznia 2010 do czerwca 2012 i trudno mówić o jakiejkolwiek jego skuteczności. Prokuratura Rejonowa Gdańsk – Wrzeszcz nie postawiła jakichkolwiek zarzutów żadnej osobie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Stanisław Pięta: Prokurator Kijanko dokonuje zawodowego samobójstwa. „Nie jest wiarygodna”
Rozmawiał: Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/343292-nasz-wywiad-krajewski-lot-stracil-kilkadziesiat-mln-zl-a-marcin-p-ani-przez-minute-nie-powinien-zasiadac-we-wladzach-spolki-lotniczej