Ale otwarto drogę do politycznego pluralizmu, także wewnątrz „Solidarności”. A kampania wyborcza przed 4 czerwca oznaczała mobilizację tysięcy najlepszych ludzi, często zaangażowanych wcześniej w podziemie lub w różne jawne inicjatywy, którzy zrobili wszystko aby się udało. Także Polaków zagranicą – poczytajcie wspomnienie Bronka Wildsteina o organizowaniu tych wyborów w Paryżu. Mamy teraz o tym wysiłku zapomnieć, bo na moment wygrały twarze, z którymi dziś się nie zgadzamy, a na dokładkę później solidarnościową rewolucję zdradził Lech Wałęsa? Absurd. Sam wspominam ten czas jako przygodę, choćby wtedy gdy biegałem po swoim osiedlu klejąc plakaty Komitetu Obywatelskiego. Wagę tej daty rozumiał Lech Kaczyński odrywając ją od okrągłego stołu, pokazując, że był to początek jego mozolnego przełamywania. Niestety obecnie prawica tego nie potrafi. Nie był to początek wymarzony, ale jakiś był. Trudno ograniczać dzieje Polski ostatnich niemal 30 lat do paru lat prawicowych przewag, w 1992 roku zresztą bardzo krótkich i niezbyt udanych.
Ta sama prawica umiała sobie poradzić z tradycją opozycji przedsierpniowej, zwłaszcza KOR. Zamiast zapominać, akcentują dziś rolę Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego w tej formacji. Na wynik w 1989 roku składały się wysiłki wielu ludzi, w tym tych, którzy tworzą dziś PiS. Jednak oni sami i ich nowi sprzymierzeńcy, często spoza ówczesnej „Solidarności”, oddają tę datę ideowym, a może ideologicznym „okrągłostołowcom”.
Rozumiem, że szukają odrębności, czegoś wyłącznie własnego. Ale można pogodzić jedno z drugim. Opowiedzieć o niewykorzystanym, a może odłożonym w czasie zwycięstwie. Zbyt skomplikowane? Może. Ja jednak myślę, że Polacy by zrozumieli. Tak jak rozumieli, dlaczego w 1989 roku trzeba pomimo wcześniejszej bierności, pogodzenia się z Jaruzelskim, głosować przeciw komunie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ale otwarto drogę do politycznego pluralizmu, także wewnątrz „Solidarności”. A kampania wyborcza przed 4 czerwca oznaczała mobilizację tysięcy najlepszych ludzi, często zaangażowanych wcześniej w podziemie lub w różne jawne inicjatywy, którzy zrobili wszystko aby się udało. Także Polaków zagranicą – poczytajcie wspomnienie Bronka Wildsteina o organizowaniu tych wyborów w Paryżu. Mamy teraz o tym wysiłku zapomnieć, bo na moment wygrały twarze, z którymi dziś się nie zgadzamy, a na dokładkę później solidarnościową rewolucję zdradził Lech Wałęsa? Absurd. Sam wspominam ten czas jako przygodę, choćby wtedy gdy biegałem po swoim osiedlu klejąc plakaty Komitetu Obywatelskiego. Wagę tej daty rozumiał Lech Kaczyński odrywając ją od okrągłego stołu, pokazując, że był to początek jego mozolnego przełamywania. Niestety obecnie prawica tego nie potrafi. Nie był to początek wymarzony, ale jakiś był. Trudno ograniczać dzieje Polski ostatnich niemal 30 lat do paru lat prawicowych przewag, w 1992 roku zresztą bardzo krótkich i niezbyt udanych.
Ta sama prawica umiała sobie poradzić z tradycją opozycji przedsierpniowej, zwłaszcza KOR. Zamiast zapominać, akcentują dziś rolę Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego w tej formacji. Na wynik w 1989 roku składały się wysiłki wielu ludzi, w tym tych, którzy tworzą dziś PiS. Jednak oni sami i ich nowi sprzymierzeńcy, często spoza ówczesnej „Solidarności”, oddają tę datę ideowym, a może ideologicznym „okrągłostołowcom”.
Rozumiem, że szukają odrębności, czegoś wyłącznie własnego. Ale można pogodzić jedno z drugim. Opowiedzieć o niewykorzystanym, a może odłożonym w czasie zwycięstwie. Zbyt skomplikowane? Może. Ja jednak myślę, że Polacy by zrozumieli. Tak jak rozumieli, dlaczego w 1989 roku trzeba pomimo wcześniejszej bierności, pogodzenia się z Jaruzelskim, głosować przeciw komunie.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/342776-dwa-przelomy-4-czerwca-sprobujmy-je-polaczyc-w-opowiesc-o-niewykorzystanym-zwyciestwie?strona=2