W dniu wczorajszym Sąd Najwyższy podjął uchwałę, w której usiłował zakreślić ramy i zakres stosowania przez Prezydenta RP jednej z jego konstytucyjnych prerogatyw, jaką jest prawo łaski. Wspomniane rozstrzygnięcie jest szokujące, ponieważ stanowi oczywiste nawet dla studenta I roku prawa rażące naruszenie Konstytucji.
Aby zrozumieć jak bardzo bulwersującą decyzję podjął Sąd Najwyższy, trzeba wyjść od tego, czym jest prezydencka prerogatywa i jak dalece odmienny jest jej charakter od innego rodzaju uprawnień różnych organów państwowych.
Prerogatywy są grupą ściśle określonych w Konstytucji kompetencji wyłącznych Prezydenta RP, które wykonuje on w pełni samodzielnie, bez udziału jakiegokolwiek innego podmiotu. Uprawnienia te są wyłączone spod obowiązku kontrasygnaty premiera lub ministra. Ich istotą jest wyłączność podejmowania w tej materii decyzji przez głowę państwa i brak możliwości kontroli ich wydawania przez jakikolwiek urząd albo sąd.
Genezą prerogatyw prezydenckich jest ustrój monarchiczny, zaś sama prerogatywa jest reliktem monarchii w systemie demokratycznym. Stąd wynika brak możliwości oceniania przez jakikolwiek inny organ (w tym sądy) zakresu prerogatyw, czy wyznaczania warunków ich wydawania przez Prezydenta. W zasadzie wyłącznie głowa państwa jest organem, który poprzez swoje działanie może w praktyce określić ramy stosowania danej prerogatywy.
Z tego powodu sądy administracyjne określały się jako niewłaściwe w sprawach skarg osób, którym Prezydent RP (mimo wniosku KRS) odmawiał nominacji sędziowskiej. WSA słusznie podkreślały, że powoływanie sędziów (podobnie jak stosowanie prawa łaski) jest prerogatywą Prezydenta, a więc czynnością niezawisłą i dyskrecjonalną, która nie podlega kontroli sądowej.
Stosując polską Konstytucję, nie ma tu miejsca na żadną dyskusję. Każda z konstytucyjnych prerogatyw Prezydenta RP jest jedynym w swoim rodzaju uprawnieniem szczególnym, z zastosowania którego głowa państwa nie musi się nikomu tłumaczyć. Jak dotąd nie budziło to absolutnie żadnych wątpliwości w doktrynie ani orzecznictwie. Na gruncie obowiązującej ustawy zasadniczej ta sprawa jest jasna i oczywista.
Wydając przedmiotową uchwałę Sąd Najwyższy w sposób niewyobrażalny zlekceważył Konstytucję RP, uzurpując sobie uprawnienia do wyznaczania zakresu możliwości stosowania prezydenckiej prerogatywy, jaką jest prawo łaski. Tak jak słusznie podkreślił w swoim wpisie na Twitterze prof. Kamil Zaradkiewicz, uprawnień do „weryfikowania” konstytucyjnych prerogatyw Prezydenta RP nie ma nawet Trybunał Konstytucyjny.
Jestem przekonany, że sędziowie Sądu Najwyższego doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak skandaliczną i bezprecedensową decyzję podjęli. Poprzez swoją uchwałę SN usiłował bezprawnie wkroczyć w szczególną kompetencję Prezydenta RP, naruszając przy tym konstytucyjną zasadę podziału i równowagi władz oraz zasadę legalizmu. Na gruncie Konstytucji RP żadna z trzech władz, także sądownicza, nie ma prawa do wkraczania w sferę przypisaną innej władzy, w tym przypadku wykonawczej. Sędziowie zapomnieli, że wszystkie trzy władze są równorzędne, każda ma swoją konstytucyjnie przypisaną rolę i żadna z nich nie stoi ponad Konstytucją.
Niemniej, dla sytuacji prawnej min. Mariusza Kamińskiego oraz min. Macieja Wąsika bezprawna uchwała Sądu Najwyższego nie ma żadnego znaczenia. W dalszym ciągu w obrocie prawnym pozostaje stosowne postanowienie Prezydenta RP o zastosowaniu prawa łaski. Sąd Najwyższy ani żaden inny organ nie może go uchylić, ponieważ obowiązująca Konstytucja nawet nie przewiduje takiej procedury.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/342571-uchwala-sn-nie-ma-zadnego-znaczenia-dla-sytuacji-prawnej-min-kaminskiego-i-wasika