Czy ktoś w miarę przytomny spodziewał się innego werdyktu Sądu Najwyższego w sprawie ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, niż ten, który został ogłoszony? Bo ja nie. Mogę powiedzieć, byłem pewien, że cały ten spektakl od początku był zaplanowany jak operacja, mająca osiągnąć jeden cel – uderzenie w prezydenta. Dopisania do jego konta licznych już spraw, w których działał sprzecznie z konstytucją, jeszcze jednej, która obrazować ma jego działanie wbrew prawu. Z pobudek politycznych. Dlatego postanowienie inne być nie mogło. Nie po to środowisko sędziowskie od pierwszych miesięcy po odsunięciu Platformy Obywatelskiej od władzy toczy bezwzględną walkę z Prawem i Sprawiedliwością, jego liderem Jarosławem Kaczyńskim, parlamentarzystami tej partii, rządem reprezentującym zjednoczoną prawicę, prezydentem, wywodzącym się z PiS, aby nagle interpretować przepisy prawa na korzyść tej zgrai prymitywów, która chce ich, „kastę najwybitniejszych umysłów” pozbawić należnych uprawnień i przywilejów. – Nie wolno nam dopuścić do dalszych zmian, - postanowili sędziowie - bo już te, które udało im się wprowadzić wróżą jak najgorzej na przyszłość.
— Wkrótce w tym kraju nie da się już żyć – oznajmia publicznie Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Skąd ten śpiew rozpaczy z ust tak prominentnej postaci środowiska sędziowskiego? Bo państwo próbuje zbadać jego finansowy stan posiadania w związku z obowiązkiem alimentacyjnym na jego własne dzieci.
— Nie wolno zapominać o udziale prezydenta Andrzeja Dudy w dewastacji praworządności w Polsce w ciągu ostatniego półtora roku – zakładają stratedzy sędziowskiego środowiska. - Dołożył rękę w zniszczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Swoim podpisem nadawał ważność kolejnym najważniejszym ustawom, które poczyniły ogromne szkody. Ustawie o mediach, o nowych uprawnieniach policji, bezprawnej ustawie o budżecie na 2017 rok. Dlatego trzeba osłabić autorytet prezydenta. Do tego świetnie nadaje się jego pierwsza ważna decyzja jako prezydenta - ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego. Opinia publiczna nie będzie brała pod uwagę, że wyrok był dość surowy, jak na taki rodzaj przewinienia – 3 lata bezwzględnego więzienia za przekroczenie uprawnień służbowych. Istotne będzie wykazanie, że prezydent działał niezgodnie z prawem. A to da się zrobić – postanowili sędziowie. Jak pomyśleli, tak zrobili.
Gdyby wziąć pod uwagę pewną regułę, która przez całe ćwierćwiecze III RP funkcjonowała w sądach i prokuraturze, będąc zapożyczona jeszcze z czasów PRL – tzw. zasada negatywnej selekcji, która mówi tylko tyle, że ułatwiony awans mają jednostki „mało wrażliwe moralnie”, to nie trudno sobie wyobrazić, kto się wspiął na szczyt piramidy w strukturach wymiaru sprawiedliwości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/342434-autorytety-sadu-najwyzszego-czy-ktos-w-miare-przytomny-spodziewal-sie-innego-werdyktu-sn-ws-kaminskiego-i-wasika