Grupa Airbus Helicopters poszkodowanym w postępowaniu prokuratorskim dotyczącym przetargu na Caracale? Brzmi wręcz komicznie, ale tego właśnie domaga się francuska firma.
Dlaczego brzmi to komicznie? Bo żeby traktować poważnie żale Francuzów, trzeba by zamknąć oczy na podstawowe fakty, jakie miały miejsce wokół przetargu na śmigłowce dla polskiej armii.
Należy postawić pytanie, jak w ogóle francuski koncern lotniczy ma czelność twierdzić, że jego interesom mogły zaszkodzić działania polskiego MON? W aktualnym wydaniu tygodnika „wSieci” wspólnie z Marcinem Wikłą odsłaniamy kulisy manipulacji wokół tego przetargu i ujawniamy jak kręcono specyfikacją zamówienia. Oto fragment naszego tekstu:
Ograniczenie masy startowej śmigłowca do przedziału 10,5–11 ton było zastanawiająco precyzyjne. Mimo że Włosi zaproponowali dwa modele, to jeden z nich – AW149 (ok. 9 ton) – okazał się zbyt lekki, a drugi – AW101 (ok. 16 ton) – zbyt ciężki. Podobnie jest z maszynami proponowanymi przez Sikorsky’ego, w tym przypadku różnice są jeszcze mniejsze. Śmigłowiec S-70i Black Hawk waży 10 ton (do wymagań brakuje zatem 500 kg), a H-92 Superhawk jest zaledwie o tonę za ciężki. W wymaganych widełkach mieścił się za to jedyny model zaproponowany przez francuskiego producenta Airbus Helicopters. Masa startowa śmigłowca H225M Caracal wynosi niespełna 11 ton!
(…)Zaledwie dwa miesiące przed terminem złożenia ofert doszło do kolejnej zmiany wymagań. Polegała ona na wymuszeniu przeniesienia serwisu maszyn do łódzkich zakładów WZL nr 1. W przypadku Mielca czy Świdnika byłoby to absurdem, gdyż przenosząc serwis do Łodzi, pozbawiałoby pracy własnych robotników. Skąd ten wymóg? Trudno powiedzieć, ale faktem jest, że zmiana nastąpiła kilka miesięcy po tym, jak dokładnie taką umowę z Łodzią podpisał… Airbus Helicopters. Zatem to kolejna premia dla Francuzów.
Takich przypadków działających na korzyść firmy z Prowansji było dużo, dużo więcej.
Jest jeszcze druga noga afery z Caracalami. To offset, którego negocjowanie rząd Ewy Kopacz (z Tomaszem Siemoniakiem jako ministrem obrony) z premedytacją pozostawił swoim następcom. Francuzi usiedli do stołu z oświadczeniem o mniej więcej takiej treści: po co mamy coś ustalać, skoro wszystko zostało już dogadane z poprzednim rządem?
Negocjacje się jednak odbyły i to one zdecydowały o rezygnacji z usług Airbusa. Dlaczego? Po szczegóły odsyłam do aktualnego „wSieci”. Wspomnę jedynie, że nawet francuskie media pisały wprost, że kontrakt z naszym MON ma dać pracę nie polskim robotnikom, ale francuskim. Zupełnie inaczej niż w Brazylii, której Airbus sprzedał Caracale po dużo niższej cenie, jednocześnie uruchamiając w południowoamerykańskim kraju realną produkcję, a nie tylko montownię.
Jasne jest, że próby Airbusa oficjalnego postawienia się w roli pokrzywdzonego to efekt strategii „wojskowych” polityków PO. To oni tapetując własne grzechy krzyczą, że przekręt ws. Caracali polegał na udostępnieniu części dokumentów dr. Berczyńskiemu (w sprawie jego legendarnego dostępu do akt też odsyłam do „wSieci” i mojej z nim rozmowy). Tym samym stwarzają korzystny dla Francuzów klimat do wojowania z naszym rządem.
Przekręt ws Caracali był. I dlatego szczecińska prokuratura prowadzi w tej sprawie postępowanie. Ale w zainteresowaniu śledczych jest przede wszystkim poprzednie szefostwo MON i Inspektoratu Uzbrojenia. To tam trzeba szukać odpowiedzi na pytania: dlaczego omal nie doszło do podpisania kontraktu o wątpliwych korzyściach dla naszej armii i budżetu oraz dlaczego na każdym kroku robiono wszystko, by kilkanaście miliardów trafiło nad Sekwanę? Airbus Helicopters w tej sprawie nie był poszkodowany, lecz bezczelnie holowany.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/341246-zuchwalosc-airbusa-francuski-koncern-latami-podejrzanie-faworyzowany-dzis-gra-role-poszkodowanego