Opozycja mówi o „największej aferze PiS” i chce komisji śledczej w sprawie przetargu na śmigłowce. Być może to dobry pomysł, lecz czy nie okazałby się zabójczy dla PO, która pierwsza i najgłośniej tego się domagała? Im głębiej zaglądamy za kulisy tej sprawy, tym większe patologie odkrywamy. To rzeczywiście niebywały przekręt, ale odpowiedzialność za niego spada wyłącznie na poprzedni rząd
— czytamy w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”. O nieprawidłowościach wokół przetargu na caracale piszą Marek Pyza i Marcin Wikło. Zdaniem dziennikarzy tygodnika o części błędów dotyczących przetargu mogły zadecydować trudne do zrozumienia działania poprzedniej ekipy rządzącej:
To od samego początku był dziwny przetarg. Najpierw nasza armia chciała ich zamówić 26, potem 70, wreszcie stanęło na 50. Zatrzymajmy się na chwilę przy 70 śmigłowcach. Skąd wzięła się ta liczba? Gdy próbowaliśmy się dowiedzieć, dlaczego wojsko nagle zwiększyło zapotrzebowanie na te maszyny, usłyszeliśmy taką historię. W 2012 r. do Belwederu trafił list intencyjny od United Technologies Corp. (wtedy właściciela Sikorsky Aircraft Corporation). Amerykanie proponowali Polsce sprzedaż maszyn UH-70. To akronim używany w USA dla maszyny S70i produkowanej w Mielcu. Prezydent Bronisław Komorowski uznał, że liczebnik w nazwie najnowszego Black Hawka oznacza liczbę sztuk, którą USA mają do zaoferowania. Zaakceptował ją i maszyna MON poszła w ruch…
– czytamy w tekście.
W ten sposób gafa zwierzchnika sił zbrojnych wpłynęła na zawartość dokumentów w resorcie. Sprawa pozostałaby zapewne w czterech ścianach Belwederu, ale wysypał się szef BBN, nazywany czasem „Szogunem” gen. Stanisław Koziej. Opowiedział tę historię Stanleyowi Prusinskiemu, ówczesnemu dyrektorowi Sikorsky’ego na Europę. Obaj serdecznie się uśmiali z tego, że prezydent „jednogłośnie” i tak lekko zdecydował o zakupie 70 sztuk śmigłowców dla Sił Zbrojnych RP
– piszą dziennikarze tygodnika „wSieci”.
Ten błąd nie był oczywiście jedyną wpadką dokonaną jeszcze na bardzo wczesnym etapie przetargu. Marek Pyza i Marcin Wikło przypominają, że śmigłowiec, który spełniałby ówczesne wymagania MON-u najprawdopodobniej nie istnieje:
Od początku Inspektorat Uzbrojenia MON chciał, by maszyny dla kilku rodzajów wojsk (lądowych, marynarki, sił specjalnych) były budowane na jednej platformie (konstrukcji bazowej), czyli de facto były niemal takimi samymi śmigłowcami. To ewenement na skalę światową. Dziwili się eksperci, a ze Sztabu Generalnego płynęły kolejne pisma krytykujące takie rozwiązanie (z argumentem, który można ująć w uproszczeniu: jeśli coś jest do wszystkiego, jest do niczego). Nawet francuska armia korzysta z caracali tylko do konkretnych misji.
Więcej o błędach i niejasnych tajemnicach dotyczących przetargu na caracale w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, dostępnym w sprzedaży od 22 maja, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340856-przekrecone-caracale-wsieci-to-rzeczywiscie-niebywaly-przekret-ale-odpowiedzialnosc-za-niego-spada-wylacznie-na-poprzedni-rzad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.