Słyszał Pan wówczas krytyczne uwagi ws. Caracali ze Sztabu Generalnego czy kontrwywiadu wojskowego?
Wskazywaliśmy marynarce, że nie mają tu wspólnej platformy. Mówiliśmy: „No chyba, że rzeczywiście gdzieś jest taka platforma i taki śmigłowiec, który spełnia wasze oczekiwania, to ok. Ale jeżeli zaplanowaliście śmigłowce, które mają wykrywać i zwalczać okręty podwodne i dowiadujemy się, że w którymś momencie połączono też na ten jeden śmigłowiec zdolność do działań SAR-owskich, no to trzeba już tutaj się nieźle podrapać po głowie, czy rzeczywiście to jest dobry kierunek, by jedna platforma obsługiwała te wszystkie zadania”. Bo tu chodziło o dokładanie do jednej platformy sprzętu, wyposażenia i systemów, które są naprawdę wymagające, a jednocześnie generujące koszty.
No tak, ale minister Siemoniak dążył jednak do tego, by była jedna platforma. Dlaczego was nie słuchał?
Wskazywaliśmy właśnie na to, że poszczególne siły zbrojne mają inne zadania. Ja byłem za jedną platformą, ale wtedy, kiedy one miały służyć wojskom lądowym i nie mówiliśmy o 70 sztukach maszyn, lecz o 26. Z misji poza granicami kraju wynikało bowiem, że jest ogromny problem przy kilku typach śmigłowców, bo generuje to zwiększoną liczbę personelu zabezpieczenia inżynieryjnego, techników, mechaników o różnych specjalnościach, jak: silnik, płatowiec, czy osprzęt, a to naprawdę jest cała armia ludzi. Inaczej to wygląda, gdybyśmy mieli jeden typ maszyny wielozadaniowej o różnym przeznaczeniu i na tej samej platformie. Mielibyśmy wówczas 1/3 personelu, mniejsze koszty szkolenia, obsługi itd. Ale to tak jak mówię przy małej liczbie śmigłowców, przy większej już trzeba było się pokusić o różne platformy.
Czemu MON tego nie rozumiał?
To doskonałe pytanie, sam chciałbym znać na nie odpowiedź i dowiedzieć się czemu zostaliśmy przy jednej platformie. Francuzi zdecydowanie w tej chwili przyjęli kurs na przyjęcie wspólnej platformy, by zrobić jeden średni śmigłowiec, który będzie predysponowany do wielu zadań. Zupełnie inaczej poszła Brazylia. Tam każdy typ śmigłowca ma być do innych zadań. Ja im się wcale nie dziwie, to wielki kraj o takich różnicach środowiskowych, że rzeczywiście potrzebuje kilku typów maszyn. W polskim terenie lesisto- jeziornym ta wspólna platforma nie byłaby głupim rozwiązaniem. Ale, jak mówię, przy podziale zadań na marynarkę, siły lądowe, powietrzne, specjalne aż się prosi, żeby zrobić choć jeden dodatkowy typ śmigłowca.
Jak ocenia Pan dzisiejsze ruchy posłów PO, którzy błędami przy prowadzeniu własnego przetargu chcą obarczyć ministra Macierewicza i dr. Berczyńskiego?
Tutaj można podać jeden klasyczny przykład, kiedy Turcja negocjowała z Sikorskim śmigłowce S70i, czyli dokładnie takie same, które Sikorski wystawiał do naszego przetargu. Mówiono wtedy oficjalnie o 3,5 miliardach dolarów za 109 maszyn. W naszym przypadku o 13,5 miliarda złotych za 50 maszyn. To nie przystoi. To znaczy, że same skorupy mieliśmy kupić? Może o to chodziło? Od razu widać, że coś tu jest nie tak. Czytałem wypowiedź pana Berczyńskiego, który powiedział, że był wstrząśnięty, że taka cena i za taką ilość śmigłowców. Na mnie ta informacja tak samo podziałała. Byłem w szoku, że nie mówimy o 70 maszynach, tylko o 50 i nie za 11,8 mld zł, tylko 13,5 mld zł. Aż przysiadłem na fotelu, bo nie wierzyłem. Byłem przekonany, że to jakaś pomyłka, że może ktoś się przejęzyczył i za chwilę będzie jakieś dementi. Nic nie było.
Pana zdaniem dobrze się stało, że ten przetarg nie doszedł do skutku?
Z ekonomicznego punktu widzenia dobrze się stało. Ekonomia bowiem wskazuje, że coś tutaj rozegraliśmy nie tak, że nie w takim kierunku to chyba powinno pójść, a przynajmniej inne armie świata jakoś sobie lepiej z tym radzą.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Słyszał Pan wówczas krytyczne uwagi ws. Caracali ze Sztabu Generalnego czy kontrwywiadu wojskowego?
Wskazywaliśmy marynarce, że nie mają tu wspólnej platformy. Mówiliśmy: „No chyba, że rzeczywiście gdzieś jest taka platforma i taki śmigłowiec, który spełnia wasze oczekiwania, to ok. Ale jeżeli zaplanowaliście śmigłowce, które mają wykrywać i zwalczać okręty podwodne i dowiadujemy się, że w którymś momencie połączono też na ten jeden śmigłowiec zdolność do działań SAR-owskich, no to trzeba już tutaj się nieźle podrapać po głowie, czy rzeczywiście to jest dobry kierunek, by jedna platforma obsługiwała te wszystkie zadania”. Bo tu chodziło o dokładanie do jednej platformy sprzętu, wyposażenia i systemów, które są naprawdę wymagające, a jednocześnie generujące koszty.
No tak, ale minister Siemoniak dążył jednak do tego, by była jedna platforma. Dlaczego was nie słuchał?
Wskazywaliśmy właśnie na to, że poszczególne siły zbrojne mają inne zadania. Ja byłem za jedną platformą, ale wtedy, kiedy one miały służyć wojskom lądowym i nie mówiliśmy o 70 sztukach maszyn, lecz o 26. Z misji poza granicami kraju wynikało bowiem, że jest ogromny problem przy kilku typach śmigłowców, bo generuje to zwiększoną liczbę personelu zabezpieczenia inżynieryjnego, techników, mechaników o różnych specjalnościach, jak: silnik, płatowiec, czy osprzęt, a to naprawdę jest cała armia ludzi. Inaczej to wygląda, gdybyśmy mieli jeden typ maszyny wielozadaniowej o różnym przeznaczeniu i na tej samej platformie. Mielibyśmy wówczas 1/3 personelu, mniejsze koszty szkolenia, obsługi itd. Ale to tak jak mówię przy małej liczbie śmigłowców, przy większej już trzeba było się pokusić o różne platformy.
Czemu MON tego nie rozumiał?
To doskonałe pytanie, sam chciałbym znać na nie odpowiedź i dowiedzieć się czemu zostaliśmy przy jednej platformie. Francuzi zdecydowanie w tej chwili przyjęli kurs na przyjęcie wspólnej platformy, by zrobić jeden średni śmigłowiec, który będzie predysponowany do wielu zadań. Zupełnie inaczej poszła Brazylia. Tam każdy typ śmigłowca ma być do innych zadań. Ja im się wcale nie dziwie, to wielki kraj o takich różnicach środowiskowych, że rzeczywiście potrzebuje kilku typów maszyn. W polskim terenie lesisto- jeziornym ta wspólna platforma nie byłaby głupim rozwiązaniem. Ale, jak mówię, przy podziale zadań na marynarkę, siły lądowe, powietrzne, specjalne aż się prosi, żeby zrobić choć jeden dodatkowy typ śmigłowca.
Jak ocenia Pan dzisiejsze ruchy posłów PO, którzy błędami przy prowadzeniu własnego przetargu chcą obarczyć ministra Macierewicza i dr. Berczyńskiego?
Tutaj można podać jeden klasyczny przykład, kiedy Turcja negocjowała z Sikorskim śmigłowce S70i, czyli dokładnie takie same, które Sikorski wystawiał do naszego przetargu. Mówiono wtedy oficjalnie o 3,5 miliardach dolarów za 109 maszyn. W naszym przypadku o 13,5 miliarda złotych za 50 maszyn. To nie przystoi. To znaczy, że same skorupy mieliśmy kupić? Może o to chodziło? Od razu widać, że coś tu jest nie tak. Czytałem wypowiedź pana Berczyńskiego, który powiedział, że był wstrząśnięty, że taka cena i za taką ilość śmigłowców. Na mnie ta informacja tak samo podziałała. Byłem w szoku, że nie mówimy o 70 maszynach, tylko o 50 i nie za 11,8 mld zł, tylko 13,5 mld zł. Aż przysiadłem na fotelu, bo nie wierzyłem. Byłem przekonany, że to jakaś pomyłka, że może ktoś się przejęzyczył i za chwilę będzie jakieś dementi. Nic nie było.
Pana zdaniem dobrze się stało, że ten przetarg nie doszedł do skutku?
Z ekonomicznego punktu widzenia dobrze się stało. Ekonomia bowiem wskazuje, że coś tutaj rozegraliśmy nie tak, że nie w takim kierunku to chyba powinno pójść, a przynajmniej inne armie świata jakoś sobie lepiej z tym radzą.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340328-nasz-wywiad-gen-wronski-zabiera-glos-ws-caracali-wiadomo-bylo-ze-tu-potrzebny-jest-zupelnie-inny-smiglowiec?strona=2