Zmasowany atak na szefostwo Trybunału Konstytucyjnego trwa w najlepsze. Tym razem zarzuca się sędziemu Mariuszowi Muszyńskiemu, że w imieniu TK zatrudnia fachowców na zewnętrznych umowach. Jak się okazuje, sędzia Muszyński przedłużył jedynie obowiązywanie umów, które podpisane były przez poprzednie kierownictwo TK. Przedłużone umowy będą obowiązywały do końca roku. Zarzut wobec TK jest chybiony. Pracownicy zatrudni na umowę zlecenia zajmują się bowiem przesiewaniem setek skarg i wniosków, które co roku wpływają do TK. Analiza każdej skargi przez nieliczną grupę sędziów TK i bez pomocy tych pracowników byłaby fizycznie niemożliwa.
To przedłużone umowy z czasów prezesury Andrzeja Rzeplińskiego.
– mówi sędzia Mariusz Muszyński o ujawnionych w sieci umowach z dwiema osobami na wykonanie projektów zarządzeń, opinii i postanowień TK co do skarg konstytucyjnych i wniosków wpływających do TK.
A jak ta sprawa wyglądała za czasów prezesury Andrzeja Rzeplińskiego? Portal wPolityce.pl w styczniu dotarł do informacji, z których wynika, że prezes TK płacił specjalne delegacje pracownikom, by ci raczyli przyjść do pracy! Tylko w ubiegłym roku wydano 50 tysięcy złotych dla pracowników TK, by ci dojechali do pracy z Krakowa i innych części Polski. Oprócz delegacji otrzymywali oni sowite wynagrodzenia. Ustaliliśmy też, że wciągu pięciu lat kadencji Rzeplińskiego nie przeprowadzono ani jednego konkursu na stanowiska w TK. Pracę otrzymywali tylko ci, którzy należeli do wąskiego grona protegowanych Rzeplińskiego oraz innych sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Użytkownik twittera pod nazwą „dane publiczne” ujawnił dwie umowy, zawarte 31 marca br. przez sędziego Muszyńskiego (p.o. szefa Biura TK) ze wskazanymi dwiema osobami (jedna z nich to doktor prawa z UAM w Poznaniu) na wykonanie przez nie po 45 projektów zarządzeń, opinii i postanowień TK co do skarg konstytucyjnych i wniosków wpływających do Trybunału.
„Sensacyjne” informacje natychmiast podchwycił Borys Budka z PO., który nie sprawdzając faktów stwierdził, ze tak działa „pseudotrybunał” Z kolei inne osoby ujawniły zaś w sieci umowę z kwietnia 2014 r., w której ówczesny szef Biura TK Maciej Graniecki zlecił osobie z zewnątrz „redakcję i korektę 10 arkuszy autorskich projektów zarządzeń, postanowień i opinii prawnych”.
Ja tylko przedłużyłem do końca roku umowy, zawarte z tymi osobami za poprzedniego prezesa, i to na tych samych warunkach, jak poprzednio. Oni pracowali na zlecenie od kilku lat.
– dodał.
Sędzia wyjaśnił, że chodzi o osoby pracujące w zespole Wstępnej Kontroli Skarg Konstytucyjnych i Wniosków - część z nich miała umowy na pracę w domu, a część pracowała na umowy - zlecenia.
Pod koniec 2014 r. dyrektor tego zespołu Beata Szepietowska mówiła, że większość skarg wpływających do Trybunału zawiera błędy i jest odrzucana już na etapie wstępnym. „Na 4613 skarg, które wpłynęły do Trybunału od 17 października 1997 r. do 5 listopada 2014 r., jedynie 862, czyli ok. 18 proc. zostało przekazanych do merytorycznego rozpoznania” - mówiła wtedy Szepietowska.
W pierwszej kolejności zespół bada, czy skarga została sporządzona przez profesjonalnego pełnomocnika; czy został zachowany trzymiesięczny termin do wniesienia skargi i czy zaskarżono ten przepis prawa, które były podstawą ostatecznego orzeczenia w czyjejś sprawie. Przedstawiciele TK tłumaczyli wtedy także, że ze względu na skomplikowanie spraw i szczupłość zespołu wstępna kontrola skarg często się przeciąga.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340320-kolejna-wydumana-afera-w-tk-tym-razem-zarzucaja-trybunalowi-zatrudnianie-zewnetrznych-fachowcow