Czy w obliczu zagrożenia karami, warto stać twardo przy stanowisku, jakie prezentuje polski rząd, nie zgadzając się na relokację uchodźców? Opłacałoby się ponosić ewentualne koszty?
Warto stać przy tym stanowisku z dwóch powodów: ze względu na interes własny i interes Europy. Dla Europy jest to przecież pewne świadectwo, bo ci uchodźcy byli przyjmowani wbrew prawu unijnemu, decyzja Angeli Merkel zapadła wbrew zasadom Schengen i wszelkim umowom, więc po pierwsze trzeba trzymać się standardów.
Po drugie, jest to pokazanie, że nie można w ten sposób działać na gruncie ogólnym, a na dodatek ugięcie się pod pręgierzem szantażu, będzie tylko zachętą dla europejskiej biurokracji, by ten szantaż w przyszłości potęgować. Dodajmy jeszcze do tego, że wytwarza się pewna solidarność krajów Środkowej Europy (i nie tylko), opierających się takim naciskom, i byłoby bardzo nierozsądne wyłamywać się z takiej linii, jak uczyniła niegdyś Ewa Kopacz.
Trzeci z kolei argument, z punktu widzenia nawet elektoratu i opinii Polaków. One są w tej materii bardzo jednoznacznie przytłaczające i w większości podzielające stanowisko polskiego rządu. Jeśli więc ktoś nazywa się mianem demokraty, to powinien brać to pod uwagę.
Skoro mówił Pan Profesor o solidarności krajów środkowej Europy, to nie można wspomnieć o Węgrzech, przeciwko którym chce się uruchomić procedurę sankcji. Pojawiają się kolejne argumenty, by uderzyć w „niepokornych” - Soros i jego uczelnia CEU na Węgrzech.
Soros ma ogromne wpływy, nie tylko w tej części Europy, ale także w tych kręgach globalistycznych Unii, bardzo mocno osadzonych i dlatego Viktora Orbana próbuje się poddać pewnej presji tak, ażeby inne kraje nie chciały pójść w tym aspekcie analogiczną drogą. Chociaż nie jestem przekonany, że uda się nałożyć realne sankcje na Węgry. Mamy do czynienia z taką spotęgowaną presją, ale pamiętajmy, że tutaj potrzeba jednomyślności państw, a taką nie sposób będzie zorganizować. Oczywiście, to jest element pewnego szantażu i pamiętajmy, że jak zaczną się sankcje w jedną czy drugą stronę, to cała UE w jeszcze szybszy sposób będzie się dekonstruować, a Brexit nie będzie jedynym przykładem wyjścia.
Czy ta sytuacja presji wokół Węgier może być początkiem jakiegoś zradykalizowania się Viktora Orbana? To przecież polityk, który potrafił niejednokrotnie negocjować, iść na pewne ustępstwa. Teraz odwrócili się od niego nawet jego frakcyjni koledzy z chadecji.
Orban musiał się zachowywać w ten sposób przez długi czas, ponieważ Węgry to przecież mały kraj i był długi okres był osamotniony. Natomiast rzeczywiście, w przypadku głosowania nad Donaldem Tuskiem, jego decyzja było niezrozumiała z polskiego punktu widzenia, i wydaje się, że to, co dzisiaj przeżywają Węgry, jest dla nich swoistą nauczką. Orban twierdził wtedy, że jest częścią tego obozu ludowo-chadeckiego i musiał się w ten sposób zachować. Tymczasem ten sam obóz nie miał skrupułów, żeby go postawić przed pręgierzem w Parlamencie Europejskim.
Teraz natomiast sytuacja Orbana jest jednak inna. Pamiętajmy, że w Polsce funkcjonuje nowy rząd, który tak samo, ze względu na to, że stoi na gruncie własnych interesów, jest poddany potężnej presji, a dochodzi do tego również spotęgowany bunt innych krajów ws. uchodźców. Wprawdzie Orban ma tutaj problem z Sorosem, ale zwróćmy uwagę, że dzisiaj jest to Soros, jutro będą uchodźcy, a potem będzie kolejny problem. Wytworzenie więc takiej solidarności państw poddawanych presji, wydaje się być koniecznością.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy w obliczu zagrożenia karami, warto stać twardo przy stanowisku, jakie prezentuje polski rząd, nie zgadzając się na relokację uchodźców? Opłacałoby się ponosić ewentualne koszty?
Warto stać przy tym stanowisku z dwóch powodów: ze względu na interes własny i interes Europy. Dla Europy jest to przecież pewne świadectwo, bo ci uchodźcy byli przyjmowani wbrew prawu unijnemu, decyzja Angeli Merkel zapadła wbrew zasadom Schengen i wszelkim umowom, więc po pierwsze trzeba trzymać się standardów.
Po drugie, jest to pokazanie, że nie można w ten sposób działać na gruncie ogólnym, a na dodatek ugięcie się pod pręgierzem szantażu, będzie tylko zachętą dla europejskiej biurokracji, by ten szantaż w przyszłości potęgować. Dodajmy jeszcze do tego, że wytwarza się pewna solidarność krajów Środkowej Europy (i nie tylko), opierających się takim naciskom, i byłoby bardzo nierozsądne wyłamywać się z takiej linii, jak uczyniła niegdyś Ewa Kopacz.
Trzeci z kolei argument, z punktu widzenia nawet elektoratu i opinii Polaków. One są w tej materii bardzo jednoznacznie przytłaczające i w większości podzielające stanowisko polskiego rządu. Jeśli więc ktoś nazywa się mianem demokraty, to powinien brać to pod uwagę.
Skoro mówił Pan Profesor o solidarności krajów środkowej Europy, to nie można wspomnieć o Węgrzech, przeciwko którym chce się uruchomić procedurę sankcji. Pojawiają się kolejne argumenty, by uderzyć w „niepokornych” - Soros i jego uczelnia CEU na Węgrzech.
Soros ma ogromne wpływy, nie tylko w tej części Europy, ale także w tych kręgach globalistycznych Unii, bardzo mocno osadzonych i dlatego Viktora Orbana próbuje się poddać pewnej presji tak, ażeby inne kraje nie chciały pójść w tym aspekcie analogiczną drogą. Chociaż nie jestem przekonany, że uda się nałożyć realne sankcje na Węgry. Mamy do czynienia z taką spotęgowaną presją, ale pamiętajmy, że tutaj potrzeba jednomyślności państw, a taką nie sposób będzie zorganizować. Oczywiście, to jest element pewnego szantażu i pamiętajmy, że jak zaczną się sankcje w jedną czy drugą stronę, to cała UE w jeszcze szybszy sposób będzie się dekonstruować, a Brexit nie będzie jedynym przykładem wyjścia.
Czy ta sytuacja presji wokół Węgier może być początkiem jakiegoś zradykalizowania się Viktora Orbana? To przecież polityk, który potrafił niejednokrotnie negocjować, iść na pewne ustępstwa. Teraz odwrócili się od niego nawet jego frakcyjni koledzy z chadecji.
Orban musiał się zachowywać w ten sposób przez długi czas, ponieważ Węgry to przecież mały kraj i był długi okres był osamotniony. Natomiast rzeczywiście, w przypadku głosowania nad Donaldem Tuskiem, jego decyzja było niezrozumiała z polskiego punktu widzenia, i wydaje się, że to, co dzisiaj przeżywają Węgry, jest dla nich swoistą nauczką. Orban twierdził wtedy, że jest częścią tego obozu ludowo-chadeckiego i musiał się w ten sposób zachować. Tymczasem ten sam obóz nie miał skrupułów, żeby go postawić przed pręgierzem w Parlamencie Europejskim.
Teraz natomiast sytuacja Orbana jest jednak inna. Pamiętajmy, że w Polsce funkcjonuje nowy rząd, który tak samo, ze względu na to, że stoi na gruncie własnych interesów, jest poddany potężnej presji, a dochodzi do tego również spotęgowany bunt innych krajów ws. uchodźców. Wprawdzie Orban ma tutaj problem z Sorosem, ale zwróćmy uwagę, że dzisiaj jest to Soros, jutro będą uchodźcy, a potem będzie kolejny problem. Wytworzenie więc takiej solidarności państw poddawanych presji, wydaje się być koniecznością.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340302-nasz-wywiad-prof-ryba-tusk-wie-ze-jego-kariera-jest-zawieszona-mimo-ze-taka-wypowiedzia-wizerunkowo-traci-musi-sie-jednak-wykazac?strona=2