Czy w tak, nazwijmy to, nerwowej atmosferze wokół Polski uda się spokojnie rozmawiać z naszymi partnerami na tematy ważniejsze? Myślę o przyszłości UE, o - jak zaczyna się mówić - dyskusji nad nowymi traktatami. Nie ma zagrożenia, że Warszawa zostanie zepchnięta w tych rozmowach na margines?
Polska nie od dziś, a od samego początku członkostwa odnotowuje istotne rozbieżności interesów w zakresie pozycji na wspólnym rynku. Histeria wokół roli polskiego hydraulika ma ponad 10 lat. Podobne rozbieżności dotyczą polityki budżetowej, klimatycznej, czy energetycznej. Tylko od nas zależy, czy damy sobie wmówić wygodną opowieść w tej sprawie. Z przykrością zauważam, że to się Unii czasem udaje. Ale jest to tylko pretekst, by zwolnić się z odpowiedzialności za dyskryminacyjną politykę wobec Polski, która ma naprawdę długą historię. Te problemy nie narodziły się dziś i każdy, kto zna UE, wie o tym.
Przedstawiciele polskich władz faktycznie chyba jako pierwsi zgłosili propozycję rozmów nad nowymi traktatami, ale czy nie jest to - jak przestrzega choćby Kazimierz M. Ujazdowski - otwarciem puszki Pandory? Trudno będzie przeforsować korzystne dla Polski rozwiązania, a może okazać się, że wprowadzone nowe zapisy uderzą w nasze interesy, jeszcze bardziej podzielą Europę na instytucję „kilku prędkości”.
Nie zgodzimy się ani na otwarcie negocjacji, ani na ich zamknięcie i ratyfikację traktatu, który byłby niekorzystny dla polskich interesów. Spójność i skala UE to jest pierwszy polski postulat, który powtarzamy od ponad roku. Każdy, kto chce grać o zmianę traktatów musi to uwzględnić.
Zapytam jeszcze o relacje z Francją. Czy wypowiedzi Emmannuela Macrona z czasu kampanii wyborczej traktuje Pan jako poważne groźby, czy zwykłą retorykę kampanijną? Nowy prezydent zapowiedział wszak - co prawda w kampanii, ale jednak - że będzie wywierał presję w sprawie Polski, również w zakresie sankcji.
Sankcje to sprawa jednomyślności, której w Radzie Europejskiej nie ma i nie będzie. Co do wspólnego rynku, to jest to trwały kierunek polityki francuskiej w UE. Francja zawsze miała problem z konkurencją na wspólnym rynku w sferach, gdzie konkurencja mogła przynosić niepożądane skutki – szczególnie w usługach. Tam narodził się strach przed polskim hydraulikiem. Problemem nie jest dla mnie retoryka polityki francuskiej, co niespotykana do dziś podatność Brukseli na takie protekcjonistyczne tony. Sprawa delegowanych pracowników jest tego dobrym przykładem. Ale pamiętajmy też, że sprawa ta po raz pierwszy stawała w czasach, kiedy rządziła PO.
Na koniec ogólne pytanie - czy Pan, panie ministrze, nie ma wrażenia, że, mówiąc wprost, tracimy wiele sił polskiej dyplomacji na kolejne pisma, odpowiedzi, wyjazdy w sprawie negocjacji z Komisją Europejską? Nie umykają nam przy tym sprawy ważniejsze, negocjacje w sprawach dotyczących interesów Polski?
To wymaga większej pracy i podzielności uwagi. Byłoby dobrze, aby toksyczne emocje z jednej sprawy nie przenosiły się na inne sprawy, gdzie współpraca z KE jest bardzo dobra. Staram się tego w rządzie pilnować. Jesteśmy w stanie zajmować się jednocześnie także sprawami naprawdę ważnymi. Jesteśmy kluczowym państwem w debacie o rynku cyfrowym, polityce migracyjnej, klimatycznej, budżetowej, czy energetycznej. Wystarczy nam siły.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy w tak, nazwijmy to, nerwowej atmosferze wokół Polski uda się spokojnie rozmawiać z naszymi partnerami na tematy ważniejsze? Myślę o przyszłości UE, o - jak zaczyna się mówić - dyskusji nad nowymi traktatami. Nie ma zagrożenia, że Warszawa zostanie zepchnięta w tych rozmowach na margines?
Polska nie od dziś, a od samego początku członkostwa odnotowuje istotne rozbieżności interesów w zakresie pozycji na wspólnym rynku. Histeria wokół roli polskiego hydraulika ma ponad 10 lat. Podobne rozbieżności dotyczą polityki budżetowej, klimatycznej, czy energetycznej. Tylko od nas zależy, czy damy sobie wmówić wygodną opowieść w tej sprawie. Z przykrością zauważam, że to się Unii czasem udaje. Ale jest to tylko pretekst, by zwolnić się z odpowiedzialności za dyskryminacyjną politykę wobec Polski, która ma naprawdę długą historię. Te problemy nie narodziły się dziś i każdy, kto zna UE, wie o tym.
Przedstawiciele polskich władz faktycznie chyba jako pierwsi zgłosili propozycję rozmów nad nowymi traktatami, ale czy nie jest to - jak przestrzega choćby Kazimierz M. Ujazdowski - otwarciem puszki Pandory? Trudno będzie przeforsować korzystne dla Polski rozwiązania, a może okazać się, że wprowadzone nowe zapisy uderzą w nasze interesy, jeszcze bardziej podzielą Europę na instytucję „kilku prędkości”.
Nie zgodzimy się ani na otwarcie negocjacji, ani na ich zamknięcie i ratyfikację traktatu, który byłby niekorzystny dla polskich interesów. Spójność i skala UE to jest pierwszy polski postulat, który powtarzamy od ponad roku. Każdy, kto chce grać o zmianę traktatów musi to uwzględnić.
Zapytam jeszcze o relacje z Francją. Czy wypowiedzi Emmannuela Macrona z czasu kampanii wyborczej traktuje Pan jako poważne groźby, czy zwykłą retorykę kampanijną? Nowy prezydent zapowiedział wszak - co prawda w kampanii, ale jednak - że będzie wywierał presję w sprawie Polski, również w zakresie sankcji.
Sankcje to sprawa jednomyślności, której w Radzie Europejskiej nie ma i nie będzie. Co do wspólnego rynku, to jest to trwały kierunek polityki francuskiej w UE. Francja zawsze miała problem z konkurencją na wspólnym rynku w sferach, gdzie konkurencja mogła przynosić niepożądane skutki – szczególnie w usługach. Tam narodził się strach przed polskim hydraulikiem. Problemem nie jest dla mnie retoryka polityki francuskiej, co niespotykana do dziś podatność Brukseli na takie protekcjonistyczne tony. Sprawa delegowanych pracowników jest tego dobrym przykładem. Ale pamiętajmy też, że sprawa ta po raz pierwszy stawała w czasach, kiedy rządziła PO.
Na koniec ogólne pytanie - czy Pan, panie ministrze, nie ma wrażenia, że, mówiąc wprost, tracimy wiele sił polskiej dyplomacji na kolejne pisma, odpowiedzi, wyjazdy w sprawie negocjacji z Komisją Europejską? Nie umykają nam przy tym sprawy ważniejsze, negocjacje w sprawach dotyczących interesów Polski?
To wymaga większej pracy i podzielności uwagi. Byłoby dobrze, aby toksyczne emocje z jednej sprawy nie przenosiły się na inne sprawy, gdzie współpraca z KE jest bardzo dobra. Staram się tego w rządzie pilnować. Jesteśmy w stanie zajmować się jednocześnie także sprawami naprawdę ważnymi. Jesteśmy kluczowym państwem w debacie o rynku cyfrowym, polityce migracyjnej, klimatycznej, budżetowej, czy energetycznej. Wystarczy nam siły.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/340093-nasz-wywiad-konrad-szymanski-o-kulisach-debaty-w-brukseli-i-przyszlosci-ue-jestesmy-przygotowani-na-kazdy-scenariusz?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.