Kwestie polityki międzynarodowej powinny być – ze względu na rację stanu – wyjęte z codziennego sporu, objęte pewnym wspólnym działaniem
— mówi marszałek Sejmu Marek Kuchciński w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie marszałku, rozmawiamy tuż przed rozpoczęciem szczytu Przewodniczących Parlamentów Państw Europy Środkowej i Wschodniej. Jakich efektów spodziewa się Pan po tym spotkaniu w Warszawie? Jakie były przyczyny zorganizowania tego wydarzenia?
Marek Kuchciński, marszałek Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość: Zauważyliśmy, że w naszej części Europy, mniej więcej w czasie po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiła się pustka polityczna. Mówiąc o pustce mam na myśli brak koordynacji, ścisłej współpracy. W zamian pojawiła się zaś rywalizacja i kierunkowanie się na Trójkąt Weimarski i inne rejony kontynentu. Mówię zresztą nie tylko o swoich refleksjach, ale także, a może przede wszystkim głosach, które dochodziły do nas od przedstawicieli parlamentu z różnych krajów zaproszonych na szczyt.
Szczyt w Warszawie ma być elementem odbudowy tych relacji?
Gdy tylko po wygranych w 2015 roku wyborach pojawiła się okazja, uznaliśmy, że trzeba przymierzyć się do odnowy tych dobrych relacji. Ale gdy pytają Panowie o przesłanki, dzięki którym zdecydowaliśmy się na organizację szczytu, to nie możemy zapominać o próbie i konieczności odniesienia się do tego, co dzieje się dziś w samej Unii Europejskiej. Pomysły na Unię wielu prędkości, zamykanie się na współpracę z państwami spoza Wspólnoty, wiele innych niepokojących postulatów – to wszystko dotyka kwestii bezpieczeństwa krajów, których przedstawiciele pojawią się w środę w Warszawie, w tym także Polski.
A obowiązkiem każdej władzy publicznej jest zapewnienie działania, by sąsiedzi na wschodzie byli przewidywalni, a polska granica była bezpieczna.
Najważniejsze decyzje podejmowane są jednak na spotkaniach szefów rządów, prezydentów, a nie przedstawicieli parlamentu. Nie obawia się Pan trochę, że cały szczyt skończy się na ładnym zdjęciu i kilku uściskach rąk? Jakich efektów Pan się spodziewa?
Chodzi nam o pogłębienie współpracy parlamentarnej. Od kilku lat widzimy bowiem – zresztą nie tylko w Europie – że znaczenie dyplomacji parlamentarnej rośnie. To zresztą szerszy proces. W UE widzimy wyraźnie, że narody nie utożsamiają się z superpaństwem Unii Europejskiej. Polska jest tego dobrym przykładem – a świadectwem tego choćby frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego, która jest na poziomie dwudziestu kilku procent, co w porównaniu z innymi wyborami jest naprawdę małym odsetkiem.
Rola parlamentów narodowych w polityce zagranicznej to dyplomacja miękka. Warto przy tym odkreślić, że istnieje bardzo duża różnorodność w umieszczeniu i roli parlamentu w różnych państwach, których przedstawiciele pojawią się w Polsce. Od znaczenia dekoracyjnego, symbolicznego, przez forum wymiany czy dyskusji dotyczących polityki międzynarodowej, aż po instytucję kontrolującą władzę wykonawczą – jak w Polsce. Generalnie polityka państwa wymaga wsparcia i zaangażowania się wszystkich instytucji państwowych, by zapewnić bezpieczeństwo i możliwość rozwoju we wszystkich kierunkach.
Nie ma jednak co kryć, że między państwami, których przedstawiciele przyjadą do Warszawy, istnieją spore różnice. Inaczej na przyszłość i problemy UE patrzy Polska, inaczej Czechy, jeszcze inaczej państwa południa czy te spoza wspólnoty. Polska chce raczej przekonywać? Wysłuchiwać?
Właściwie chcemy i wysłuchiwać, i przekonywać. Traktuję te propozycje szczytów i współpracy jako pewne wyzwanie, a przy tym poznawanie, co myślą sąsiedzi. Także ci dalecy – z Kaukazu czy południowej Europy. Mówili Panowie o różnicach w polityce państw – i one rzeczywiście są. Ale są także elementy, które łączą – jak choćby polityka infrastrukturalna, która od razu ma kategorie ogólnoeuropejskie. Słaby rozwój infrastruktury w Europie Środkowo-Wschodniej wpływa bowiem na jakość życia mieszkańców, a co za tym idzie – na znaczenie całego obszaru.
Mam na myśli choćby takie pomysły jak wielka droga wodna Odra – Dunaj, która jest ideą znaną od dobrych stu lat. Ale są i projekty bardziej żywe jak choćby Via Carpatia, na którą pomysł zrodził się w latach 90. a później był oczkiem w głowie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Skoro pytają Panowie o konkretne efekty szczytu, to chcemy, by – dla przykładu – zaangażowanie parlamentów było na tyle duże, by wymusiło na rządach potraktowanie projektu Via Carpatia jako strategiczną inwestycję. To zresztą dotyczy i polskiego rządu. Inna kwestia infrastrukturalna, którą chcemy poruszyć to wyzwanie, które czeka nas przy okazji współpracy z Chinami, czyli słynny Jedwabny Szlak.
Ze strony Warszawy widać dość wyraźne otwarcie na ten kierunek – zapoczątkowane jeszcze wizytą prezydenta w Pekinie, później rewizytą, teraz wyprawą pani premier.
Tak, choć to kwestie dotyczące nie tylko Polski. Inwestycje chińskie prowadzone są w Serbii, na Węgrzech i innych krajach Europy. Myślę jednak, że lepszym i bardziej skutecznym działaniem – dla wszystkich – będzie występowanie w wielkich kwestiach strategicznych całej Europy Środkowo-Wschodniej.
Szanse i możliwości są generalnie znane, ale przecież współpraca z Chinami to również otwarcie się na ich służby, interesy – nierzadko realizowane w sposób agresywny.
Widzimy również zagrożenia, które w opinii powszechnej pozostają jednak na razie na poziomie abstrakcyjnych refleksji. Niemniej, służby państwowe – nie tylko Polski – zwracają na to uwagę i umiemy antycypować pewne niedobre sygnały.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kwestie polityki międzynarodowej powinny być – ze względu na rację stanu – wyjęte z codziennego sporu, objęte pewnym wspólnym działaniem
— mówi marszałek Sejmu Marek Kuchciński w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie marszałku, rozmawiamy tuż przed rozpoczęciem szczytu Przewodniczących Parlamentów Państw Europy Środkowej i Wschodniej. Jakich efektów spodziewa się Pan po tym spotkaniu w Warszawie? Jakie były przyczyny zorganizowania tego wydarzenia?
Marek Kuchciński, marszałek Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość: Zauważyliśmy, że w naszej części Europy, mniej więcej w czasie po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiła się pustka polityczna. Mówiąc o pustce mam na myśli brak koordynacji, ścisłej współpracy. W zamian pojawiła się zaś rywalizacja i kierunkowanie się na Trójkąt Weimarski i inne rejony kontynentu. Mówię zresztą nie tylko o swoich refleksjach, ale także, a może przede wszystkim głosach, które dochodziły do nas od przedstawicieli parlamentu z różnych krajów zaproszonych na szczyt.
Szczyt w Warszawie ma być elementem odbudowy tych relacji?
Gdy tylko po wygranych w 2015 roku wyborach pojawiła się okazja, uznaliśmy, że trzeba przymierzyć się do odnowy tych dobrych relacji. Ale gdy pytają Panowie o przesłanki, dzięki którym zdecydowaliśmy się na organizację szczytu, to nie możemy zapominać o próbie i konieczności odniesienia się do tego, co dzieje się dziś w samej Unii Europejskiej. Pomysły na Unię wielu prędkości, zamykanie się na współpracę z państwami spoza Wspólnoty, wiele innych niepokojących postulatów – to wszystko dotyka kwestii bezpieczeństwa krajów, których przedstawiciele pojawią się w środę w Warszawie, w tym także Polski.
A obowiązkiem każdej władzy publicznej jest zapewnienie działania, by sąsiedzi na wschodzie byli przewidywalni, a polska granica była bezpieczna.
Najważniejsze decyzje podejmowane są jednak na spotkaniach szefów rządów, prezydentów, a nie przedstawicieli parlamentu. Nie obawia się Pan trochę, że cały szczyt skończy się na ładnym zdjęciu i kilku uściskach rąk? Jakich efektów Pan się spodziewa?
Chodzi nam o pogłębienie współpracy parlamentarnej. Od kilku lat widzimy bowiem – zresztą nie tylko w Europie – że znaczenie dyplomacji parlamentarnej rośnie. To zresztą szerszy proces. W UE widzimy wyraźnie, że narody nie utożsamiają się z superpaństwem Unii Europejskiej. Polska jest tego dobrym przykładem – a świadectwem tego choćby frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego, która jest na poziomie dwudziestu kilku procent, co w porównaniu z innymi wyborami jest naprawdę małym odsetkiem.
Rola parlamentów narodowych w polityce zagranicznej to dyplomacja miękka. Warto przy tym odkreślić, że istnieje bardzo duża różnorodność w umieszczeniu i roli parlamentu w różnych państwach, których przedstawiciele pojawią się w Polsce. Od znaczenia dekoracyjnego, symbolicznego, przez forum wymiany czy dyskusji dotyczących polityki międzynarodowej, aż po instytucję kontrolującą władzę wykonawczą – jak w Polsce. Generalnie polityka państwa wymaga wsparcia i zaangażowania się wszystkich instytucji państwowych, by zapewnić bezpieczeństwo i możliwość rozwoju we wszystkich kierunkach.
Nie ma jednak co kryć, że między państwami, których przedstawiciele przyjadą do Warszawy, istnieją spore różnice. Inaczej na przyszłość i problemy UE patrzy Polska, inaczej Czechy, jeszcze inaczej państwa południa czy te spoza wspólnoty. Polska chce raczej przekonywać? Wysłuchiwać?
Właściwie chcemy i wysłuchiwać, i przekonywać. Traktuję te propozycje szczytów i współpracy jako pewne wyzwanie, a przy tym poznawanie, co myślą sąsiedzi. Także ci dalecy – z Kaukazu czy południowej Europy. Mówili Panowie o różnicach w polityce państw – i one rzeczywiście są. Ale są także elementy, które łączą – jak choćby polityka infrastrukturalna, która od razu ma kategorie ogólnoeuropejskie. Słaby rozwój infrastruktury w Europie Środkowo-Wschodniej wpływa bowiem na jakość życia mieszkańców, a co za tym idzie – na znaczenie całego obszaru.
Mam na myśli choćby takie pomysły jak wielka droga wodna Odra – Dunaj, która jest ideą znaną od dobrych stu lat. Ale są i projekty bardziej żywe jak choćby Via Carpatia, na którą pomysł zrodził się w latach 90. a później był oczkiem w głowie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Skoro pytają Panowie o konkretne efekty szczytu, to chcemy, by – dla przykładu – zaangażowanie parlamentów było na tyle duże, by wymusiło na rządach potraktowanie projektu Via Carpatia jako strategiczną inwestycję. To zresztą dotyczy i polskiego rządu. Inna kwestia infrastrukturalna, którą chcemy poruszyć to wyzwanie, które czeka nas przy okazji współpracy z Chinami, czyli słynny Jedwabny Szlak.
Ze strony Warszawy widać dość wyraźne otwarcie na ten kierunek – zapoczątkowane jeszcze wizytą prezydenta w Pekinie, później rewizytą, teraz wyprawą pani premier.
Tak, choć to kwestie dotyczące nie tylko Polski. Inwestycje chińskie prowadzone są w Serbii, na Węgrzech i innych krajach Europy. Myślę jednak, że lepszym i bardziej skutecznym działaniem – dla wszystkich – będzie występowanie w wielkich kwestiach strategicznych całej Europy Środkowo-Wschodniej.
Szanse i możliwości są generalnie znane, ale przecież współpraca z Chinami to również otwarcie się na ich służby, interesy – nierzadko realizowane w sposób agresywny.
Widzimy również zagrożenia, które w opinii powszechnej pozostają jednak na razie na poziomie abstrakcyjnych refleksji. Niemniej, służby państwowe – nie tylko Polski – zwracają na to uwagę i umiemy antycypować pewne niedobre sygnały.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/339983-nasz-wywiad-marek-kuchcinski-widzimy-wyraznie-ze-narody-nie-utozsamiaja-sie-z-superpanstwem-unii-europejskiej-polska-jest-tego-dobrym-przykladem