Elita bez kompleksów, dumna z własnej tożsamości.
Tak. To jest jedna z najważniejszych rzeczy – mamy własną historię. Musimy porzucić kompleks, jakoby powinniśmy przedstawiać naszą przeszłość w jakiś uniwersalny sposób. Nasza historia jest wyjątkowa. Można powiedzieć, że co pokolenie jesteśmy niszczeni, pozbawiani wolności, niepodległości: cały XIX wiek, straszne doświadczenia wieku XX – a my zawsze powstajemy. W naszym narodzie jest niesamowita żywotność. To ludzie, którzy – mówiąc najdelikatniej – mają bardzo obojętny stosunek do Polski, mówią, że musimy zmienić naszą tożsamość na europejską. A przecież my od 1050 lat jesteśmy w głównym nurcie europejskim.
Zmieńmy temat. 40-lecie SKS to dla Pana chyba bardzo symboliczna rocznica? Jest Pan związany z Krakowem, gdzie w sobotę miało miejsce duże wydarzenie, prezydent wręczył ordery ludziom związanym ze Studenckim Komitetem Solidarności.
Wydarzenia końca lat 70. XX wieku znałem z audycji Radia Wolna Europa, ale miałem to szczęście, że później, kiedy zostałem studentem, a po 1989 roku zacząłem pracować w „Czasie Krakowskim”, to spotkałem się z ludźmi, którzy kilkanaście lat wcześniej tworzyli Studencki Komitet Solidarności. Redaktorem naczelnym „Czasu” był Jan Polkowski, jeden z najwybitniejszych polskich poetów, nieustannie spychany przez „salon” III RP na margines, ale nic to nie dało bo jego poezja okazała się większa niż wyroki sezonowych mędrków. W redakcji byli też aktywni działacze SKS: Anna Smolarczyk (Zechenter), Krzysztof Dawidowicz…, a później poznałem wielu innych. To wspaniali ludzie, choć dzisiaj podzieleni politycznie, jeszcze bardziej po Smoleńsku i nawet syn Józefa Ruszara mówił, że jego tata ma samych byłych przyjaciół, jednak zachowali zdolność spotykania się po latach i rozmowy ze sobą, co nie jest tak oczywiste w wielu środowiskach byłych opozycjonistów zaczadzonych nienawiścią. Mimo że losy ludzi SKS-u potoczyły się w różny sposób: dawni anarchiści stali się konserwatystami i katolikami, a wychowankowie duszpasterstw znaleźli swe miejsce w partii głoszącej kontrkulturową destrukcję nie wspominając o jej stosunku do elementarnych wartości – to na 40 rocznicę SKS-u przyjechali z całej Polski i zagranicy, a na zakończenie już umówili się na spotkanie za dziesięć lat z okazji półwiecza. Dobrze było spotkać się z tymi ludźmi, porozmawiać, zrobić pamiątkowe fotografie, choćby tę, na której obok siebie stanęli Jan Jarosz, Paweł Bąkowski i Mirosław Chojecki – zabrakło jedynie nieżyjącego już Mirosława Swatka i Jerzego Gieresza, który był nieobecny. To bohaterowie najsłynniejszego chyba zdjęcia z czarnego marszu 15 maja 1977 roku, gdy szli na jego czele niosąc czarne flagi.
Instytut Pamięci Narodowej włączył się aktywnie w przygotowanie do tej rocznicy?
Oczywiście, z tej okazji IPN, a szczególnie krakowski Oddział, wykonał ogromną pracę: wydaliśmy dodatek do „Gościa Niedzielnego” i broszurę popularnonaukową, uczestniczyliśmy w sesji naukowej na Uniwersytecie Jagiellońskim, przygotowaliśmy materiały edukacyjne, audycje radiowe, film dla TVP, wystawy w Krakowie, w Sejmie i Senacie RP, książkę Józefa Ruszara „Czerwone pająki”… Zresztą, uważam że to jedna z ważnych aktywności IPN – miejsce spotkania i dyskusji dla różnych środowisk antykomunistycznych. Staramy się tę misję wypełniać; w mniejszej skali uczyniliśmy to w 40-rocznicę powstania ROPCiO, czy ostatnio NSZZ RI „Solidarność”, ale przed nami duże obchody, w czerwcu, 35-rocznicy narodzin „Solidarności Walczącej” przygotowywane z nie mniejszym rozmachem niż SKS-u. Nie możemy także zapomnieć o tych którzy nie doczekali, choćby Annie Szwed – jednej z założycielek krakowskiej „Solidarności” czy legendarnej i barwnej postaci, która nie znalazła sobie miejsca w III RP – poecie, wrażliwym artyście Jacku Skrobotowiczu oraz tylu innych stanowiących zaplecze i wsparcie dla SKS-u, a dzisiaj żyjących, gdzieś na uboczu. IPN wypełni zaciągnięty wobec nich dług i uczyni wszystko, aby zostali uhonorowani Krzyżem Wolności i Solidarności. Nie możemy o tych ludziach zapomnieć; tych cichych i skromnych bohaterach naszej niepodległości. W dramatycznym momencie, gdy zamordowano Stanisława Pyjasa, zdobyli się na odwagę i zdecydowanie powiedzieli „nie” kłamstwu, bezprawiu, wszystkiemu temu co komunizm budowało. Wybrali wolność i solidarność. Za nimi, trzy lata, później poszły miliony.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Elita bez kompleksów, dumna z własnej tożsamości.
Tak. To jest jedna z najważniejszych rzeczy – mamy własną historię. Musimy porzucić kompleks, jakoby powinniśmy przedstawiać naszą przeszłość w jakiś uniwersalny sposób. Nasza historia jest wyjątkowa. Można powiedzieć, że co pokolenie jesteśmy niszczeni, pozbawiani wolności, niepodległości: cały XIX wiek, straszne doświadczenia wieku XX – a my zawsze powstajemy. W naszym narodzie jest niesamowita żywotność. To ludzie, którzy – mówiąc najdelikatniej – mają bardzo obojętny stosunek do Polski, mówią, że musimy zmienić naszą tożsamość na europejską. A przecież my od 1050 lat jesteśmy w głównym nurcie europejskim.
Zmieńmy temat. 40-lecie SKS to dla Pana chyba bardzo symboliczna rocznica? Jest Pan związany z Krakowem, gdzie w sobotę miało miejsce duże wydarzenie, prezydent wręczył ordery ludziom związanym ze Studenckim Komitetem Solidarności.
Wydarzenia końca lat 70. XX wieku znałem z audycji Radia Wolna Europa, ale miałem to szczęście, że później, kiedy zostałem studentem, a po 1989 roku zacząłem pracować w „Czasie Krakowskim”, to spotkałem się z ludźmi, którzy kilkanaście lat wcześniej tworzyli Studencki Komitet Solidarności. Redaktorem naczelnym „Czasu” był Jan Polkowski, jeden z najwybitniejszych polskich poetów, nieustannie spychany przez „salon” III RP na margines, ale nic to nie dało bo jego poezja okazała się większa niż wyroki sezonowych mędrków. W redakcji byli też aktywni działacze SKS: Anna Smolarczyk (Zechenter), Krzysztof Dawidowicz…, a później poznałem wielu innych. To wspaniali ludzie, choć dzisiaj podzieleni politycznie, jeszcze bardziej po Smoleńsku i nawet syn Józefa Ruszara mówił, że jego tata ma samych byłych przyjaciół, jednak zachowali zdolność spotykania się po latach i rozmowy ze sobą, co nie jest tak oczywiste w wielu środowiskach byłych opozycjonistów zaczadzonych nienawiścią. Mimo że losy ludzi SKS-u potoczyły się w różny sposób: dawni anarchiści stali się konserwatystami i katolikami, a wychowankowie duszpasterstw znaleźli swe miejsce w partii głoszącej kontrkulturową destrukcję nie wspominając o jej stosunku do elementarnych wartości – to na 40 rocznicę SKS-u przyjechali z całej Polski i zagranicy, a na zakończenie już umówili się na spotkanie za dziesięć lat z okazji półwiecza. Dobrze było spotkać się z tymi ludźmi, porozmawiać, zrobić pamiątkowe fotografie, choćby tę, na której obok siebie stanęli Jan Jarosz, Paweł Bąkowski i Mirosław Chojecki – zabrakło jedynie nieżyjącego już Mirosława Swatka i Jerzego Gieresza, który był nieobecny. To bohaterowie najsłynniejszego chyba zdjęcia z czarnego marszu 15 maja 1977 roku, gdy szli na jego czele niosąc czarne flagi.
Instytut Pamięci Narodowej włączył się aktywnie w przygotowanie do tej rocznicy?
Oczywiście, z tej okazji IPN, a szczególnie krakowski Oddział, wykonał ogromną pracę: wydaliśmy dodatek do „Gościa Niedzielnego” i broszurę popularnonaukową, uczestniczyliśmy w sesji naukowej na Uniwersytecie Jagiellońskim, przygotowaliśmy materiały edukacyjne, audycje radiowe, film dla TVP, wystawy w Krakowie, w Sejmie i Senacie RP, książkę Józefa Ruszara „Czerwone pająki”… Zresztą, uważam że to jedna z ważnych aktywności IPN – miejsce spotkania i dyskusji dla różnych środowisk antykomunistycznych. Staramy się tę misję wypełniać; w mniejszej skali uczyniliśmy to w 40-rocznicę powstania ROPCiO, czy ostatnio NSZZ RI „Solidarność”, ale przed nami duże obchody, w czerwcu, 35-rocznicy narodzin „Solidarności Walczącej” przygotowywane z nie mniejszym rozmachem niż SKS-u. Nie możemy także zapomnieć o tych którzy nie doczekali, choćby Annie Szwed – jednej z założycielek krakowskiej „Solidarności” czy legendarnej i barwnej postaci, która nie znalazła sobie miejsca w III RP – poecie, wrażliwym artyście Jacku Skrobotowiczu oraz tylu innych stanowiących zaplecze i wsparcie dla SKS-u, a dzisiaj żyjących, gdzieś na uboczu. IPN wypełni zaciągnięty wobec nich dług i uczyni wszystko, aby zostali uhonorowani Krzyżem Wolności i Solidarności. Nie możemy o tych ludziach zapomnieć; tych cichych i skromnych bohaterach naszej niepodległości. W dramatycznym momencie, gdy zamordowano Stanisława Pyjasa, zdobyli się na odwagę i zdecydowanie powiedzieli „nie” kłamstwu, bezprawiu, wszystkiemu temu co komunizm budowało. Wybrali wolność i solidarność. Za nimi, trzy lata, później poszły miliony.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/339698-nasz-wywiad-prezes-ipn-wierze-ze-z-tych-mlodych-ludzi-ktorzy-dotykaja-na-laczce-naszej-historii-wyrosnie-elita-wielkiej-i-dumnej-polski?strona=2