Dla wielu może to być jednak nieczytelne. Po co esbecja w aż tak dużym stopniu inwigilowała studenta? Po co miałaby go mordować?
Różne są tezy. Gierek w wywiadzie z lat 90. mówił, że to była próba wymuszenia ostrzejszego kursu wobec opozycji. On tak to interpretował. MSW powołało zresztą podobno specjalną grupę do analizy tej śmierci… Pyjas stał się efetkem zainteresowania SB, bo był studentem, który miał szeroki dostęp do innych studentów. My byliśmy z Krakowa, on mieszkał w domach studenckich, więc siłą rzeczy zbierał najwięcej podpisów domagających się uniewinnienia robotników z Radomia i Ursusa. Robił to konsekwnetnie. Sam fakt, że anonimy uderzały w niego, pomawiały go o współpracę z SB, że już wtedy znalazł się na celowniku SB - świadczy to o tym, że powodem była jego aktywność.
Historia Pyjasa to również dramastyczna opowieść o przyjaźni i zdradze. Dzisiaj Bronisław Wildstien powiedział Robertowi Mazurkowi, że dla niego Lesław Maleszka nie istnieje. A Pan jak tłumaczy całą tę historię o zdradzie?
Tym powinni zająć się psycholodzy. W momencie kiedy bierze Pan udział w inspirowaniu anonimów i dawaniu informacji szkalujących najbliższego przyjaciela, wzywających do rozprawienia się z nim… I tenże przyjaciel ginie po dwóch dniach od złożenia do prokuratury skargi o groźby karalne, a nawet ten fakt nie wstrząsa Tobą… Sam nie wiem, co kieruje takim człowiekiem. Przecież to naturalne, że po takiej historii pojawiają się wyrzuty sumienia, mówi się: „Złamałem się, mówię jak jest”.
Takie historie się zdarzały.
Tak. Jeden z najbardziej skrajnych dziś opozycjonistów, z Krakowa, na pierwszym przesłuchaniu przestraszył się i podpisał współpracę. Ale potem przyszedł, powiedział o wszystkim, opublikowaliśmy to i nie było negatywnych efektów.
A Maleszka?
Brnął, kreował rzeczywistość, sugerował, co zrobić z nami, podpowiadał esbekom jak mają nas skompromitować…
Rozmawiał Pan z nim o tym?
Tak, spotkałem się z nim, rozmawiałem, ale to do niczego nie prowadzi. Zbacza w rozmowie na inne tematy… Tak naprawdę to Maleszka powinien napisać swoją historię jeszcze raz, wtedy może znalazłby Pan odpowiedzi na pytania o motywacje tego człowieka. Wie Pan, Mirek Dzielski powiedział kiedyś, że Maleszka to wysokobiałkowy komputer, że nie ma ludzkich uczuć. Coś w tym chyba jest.
Dzisiaj internauci wypominają Panu, że maszeruje Pan w jednym marszu z mordercami Pyjasa.
Internauta do Sonika: Nie przeszkadzało Panu maszerowanie z mordercami Stanisława Pyjasa?
Wie Pan, uwrażliwiłbym Pana i Czytelników na jeden fakt - PO przeprowadziła ustawę obniżającą emerytury ubeckie za pracę do 1989 roku. Wolna Polska przeprowadziła - wiem, że kulawą, ale jednak - weryfikację tych pracowników. Część z nich przyjęto do pracy w aparacie wolnej Polski. Byli i tacy, którzy nie powinni się tutaj znaleźć, ale byli i tacy, którzy pracowali przez miesiąc czy dwa w SB. I teraz Polska po 27 latach odbiera im prawa do emerytury za czas, który pracowali dla wolnej Polski? I dlatego teza, że bronię dziś morderców Pyjasa to duże nadużycie, toporna propaganda, nieuczciwa zbitka. Państwo odpowiada za swoje rządy, w związku z czym jeśli dało się gwarancję ludziom, że mogą pracować, to nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy obniżać emerytury za pracę dla wolnej Polski bez wykazania ich win i odpowiedzialności za działania godzące w interes państwa.
Platforma ma też na sztandarach Lecha Wałęsę, co do którego historii mamy coraz mniej wątpliwości. Wydaje isę, że w swoich tłumaczeniach i atakach pan prezydent wyraźnie się pogubił.
To smutne, co dzieje się dziś z Lechem Wałęsą. A sposób, w jaki się broni jest trudny do zaakceptowania. Zginęły przecież dokumenty UOP na ten temat, zostały zabrane przez samego prezydenta… To jest chyba najciemniejsza historia. Natomiast nie widzę przeszkody w tym, by Lech Wałęsa przyznał się, jak było naprawdę, bo Polacy na pewno przyjęliby ze zrozumieniem fakt, że ktoś współpracował przez jakiś czas z SB. Wybaczyliby. Zwłaszcza, że nie ma dowodów, by ta współpraca była kontynuowana w kolejnych latach. Polacy przyjęliby te wyjaśnienia ze zrozumieniem. Lech Wałęsa na zawsze pozostanie symbolem Solidarności, ale trudno bronić dziś mitu o jego nieskazitelności i niepokalanym poczęciu.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dla wielu może to być jednak nieczytelne. Po co esbecja w aż tak dużym stopniu inwigilowała studenta? Po co miałaby go mordować?
Różne są tezy. Gierek w wywiadzie z lat 90. mówił, że to była próba wymuszenia ostrzejszego kursu wobec opozycji. On tak to interpretował. MSW powołało zresztą podobno specjalną grupę do analizy tej śmierci… Pyjas stał się efetkem zainteresowania SB, bo był studentem, który miał szeroki dostęp do innych studentów. My byliśmy z Krakowa, on mieszkał w domach studenckich, więc siłą rzeczy zbierał najwięcej podpisów domagających się uniewinnienia robotników z Radomia i Ursusa. Robił to konsekwnetnie. Sam fakt, że anonimy uderzały w niego, pomawiały go o współpracę z SB, że już wtedy znalazł się na celowniku SB - świadczy to o tym, że powodem była jego aktywność.
Historia Pyjasa to również dramastyczna opowieść o przyjaźni i zdradze. Dzisiaj Bronisław Wildstien powiedział Robertowi Mazurkowi, że dla niego Lesław Maleszka nie istnieje. A Pan jak tłumaczy całą tę historię o zdradzie?
Tym powinni zająć się psycholodzy. W momencie kiedy bierze Pan udział w inspirowaniu anonimów i dawaniu informacji szkalujących najbliższego przyjaciela, wzywających do rozprawienia się z nim… I tenże przyjaciel ginie po dwóch dniach od złożenia do prokuratury skargi o groźby karalne, a nawet ten fakt nie wstrząsa Tobą… Sam nie wiem, co kieruje takim człowiekiem. Przecież to naturalne, że po takiej historii pojawiają się wyrzuty sumienia, mówi się: „Złamałem się, mówię jak jest”.
Takie historie się zdarzały.
Tak. Jeden z najbardziej skrajnych dziś opozycjonistów, z Krakowa, na pierwszym przesłuchaniu przestraszył się i podpisał współpracę. Ale potem przyszedł, powiedział o wszystkim, opublikowaliśmy to i nie było negatywnych efektów.
A Maleszka?
Brnął, kreował rzeczywistość, sugerował, co zrobić z nami, podpowiadał esbekom jak mają nas skompromitować…
Rozmawiał Pan z nim o tym?
Tak, spotkałem się z nim, rozmawiałem, ale to do niczego nie prowadzi. Zbacza w rozmowie na inne tematy… Tak naprawdę to Maleszka powinien napisać swoją historię jeszcze raz, wtedy może znalazłby Pan odpowiedzi na pytania o motywacje tego człowieka. Wie Pan, Mirek Dzielski powiedział kiedyś, że Maleszka to wysokobiałkowy komputer, że nie ma ludzkich uczuć. Coś w tym chyba jest.
Dzisiaj internauci wypominają Panu, że maszeruje Pan w jednym marszu z mordercami Pyjasa.
Internauta do Sonika: Nie przeszkadzało Panu maszerowanie z mordercami Stanisława Pyjasa?
Wie Pan, uwrażliwiłbym Pana i Czytelników na jeden fakt - PO przeprowadziła ustawę obniżającą emerytury ubeckie za pracę do 1989 roku. Wolna Polska przeprowadziła - wiem, że kulawą, ale jednak - weryfikację tych pracowników. Część z nich przyjęto do pracy w aparacie wolnej Polski. Byli i tacy, którzy nie powinni się tutaj znaleźć, ale byli i tacy, którzy pracowali przez miesiąc czy dwa w SB. I teraz Polska po 27 latach odbiera im prawa do emerytury za czas, który pracowali dla wolnej Polski? I dlatego teza, że bronię dziś morderców Pyjasa to duże nadużycie, toporna propaganda, nieuczciwa zbitka. Państwo odpowiada za swoje rządy, w związku z czym jeśli dało się gwarancję ludziom, że mogą pracować, to nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy obniżać emerytury za pracę dla wolnej Polski bez wykazania ich win i odpowiedzialności za działania godzące w interes państwa.
Platforma ma też na sztandarach Lecha Wałęsę, co do którego historii mamy coraz mniej wątpliwości. Wydaje isę, że w swoich tłumaczeniach i atakach pan prezydent wyraźnie się pogubił.
To smutne, co dzieje się dziś z Lechem Wałęsą. A sposób, w jaki się broni jest trudny do zaakceptowania. Zginęły przecież dokumenty UOP na ten temat, zostały zabrane przez samego prezydenta… To jest chyba najciemniejsza historia. Natomiast nie widzę przeszkody w tym, by Lech Wałęsa przyznał się, jak było naprawdę, bo Polacy na pewno przyjęliby ze zrozumieniem fakt, że ktoś współpracował przez jakiś czas z SB. Wybaczyliby. Zwłaszcza, że nie ma dowodów, by ta współpraca była kontynuowana w kolejnych latach. Polacy przyjęliby te wyjaśnienia ze zrozumieniem. Lech Wałęsa na zawsze pozostanie symbolem Solidarności, ale trudno bronić dziś mitu o jego nieskazitelności i niepokalanym poczęciu.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/339269-nasze-dzialania-to-byl-odruch-moralny-nasz-wywiad-boguslaw-sonik-o-40-leciu-sks-smierci-pyjasa-maleszce-i-walesie?strona=2