Zapowiedzi organizatorów „Marszu Wolności” głównie Platformy, ale także Nowoczesnej, PSL-u, KOD-u, ZNP i wielu innych, były ogłaszane przez wiele dni z wielkim rozmachem, ”będzie nas, co najmniej 100 tysięcy”.
I rzeczywiście organizatorzy stawali na głowie, żeby taką frekwencję na marsz zapewnić: darmowy przejazd do Warszawy i z powrotem, gwarantowany zarówno przez samorządy gdzie rządzą przedstawiciele PO, bądź PSL-u jak i posłów tych partii, posiłki, a także jak sugerowano na portalach społecznościowych, płacenie części uczestników za obecność.
Był także spot telewizyjny z udziałem dziecka „o gorszym sorcie”, było przynajmniej kilkanaście filmowych zaproszeń nagranych przez aktorów i polityków, były codzienne zaproszenia drukowane w Gazecie Wyborczej i ogłaszane w TVN24.
Już od godzin porannych na portalach społecznościowych posłów Platformy pojawiały się zdjęcia i filmy z autokarów jak to „naród ciągnie do Warszawy”, ale już po frekwencji tam prezentowanej widać było, że nie będzie z nią najlepiej.
I rzeczywiście, jak podała później oficjalnie warszawska policja, z Placu Bankowego, z którego marsz ruszył, wyszło około 9 tysięcy uczestników, a na Placu Konstytucji, gdzie protest się zakończył, w kulminującym momencie było 12 tysięcy uczestników.
A więc mimo wielkich nakładów finansowych zarówno Platformy, jak i części samorządów z tą partią związanych, „Marsz Wolności” w Warszawie skończył się frekwencyjną klapą i nie zmienią tego ani komunikaty warszawskiego magistratu o 50 i 90 tysiącach uczestników i pokrzykiwania posła Halickiego ze sceny na Placu Konstytucji, że jest ponad 100 tysięcy uczestników.
Organizatorów musiał dobić chyba komunikat opublikowany przez zaprzyjaźnioną Gazetę Wyborczą, która podczas trwających wystąpień na polityków na Placu Bankowym napisała, że uczestników protestu jest od 7 do 10 tysięcy.
Ale marsz skończył się nie tylko klapą frekwencyjną, to była także klapa merytoryczna, bo Platforma, która w ostatnich tygodniach wywindowała się w sondażach na lidera opozycji pokazała kompletną pustkę programową.
Jedyne, co miał do zaproponowania przemawiający dwukrotnie przewodniczący PO Grzegorz Schetyna, to „odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy”, czyli jak to jakiś czas temu jeszcze na marszu KOD-u „zgrabnie” ujęła Agnieszka Holland, „kochani walczymy o to, żeby było tak jak było”.
Jego przyboczni, rzecznik partii poseł Jan Grabiec i przewodniczący klubu parlamentarnego Sławomir Neumann, pozwolili sobie na więcej, ten pierwszy na jednym z portali społecznościowych straszył polską policję, ten drugi straszył odpowiedzialnością karną członków Prawa i Sprawiedliwości.
Grabiec, po tym jak Policja Warszawa podała, że z Placu Bankowego rozpoczyna przemarsz 9 tysięcy uczestników, napisał na swoim TT
a ilu uczestników marszu w tym czasie na ulicy Marszałkowskiej i przyległych ulicach? Kłamców rozliczymy…
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zapowiedzi organizatorów „Marszu Wolności” głównie Platformy, ale także Nowoczesnej, PSL-u, KOD-u, ZNP i wielu innych, były ogłaszane przez wiele dni z wielkim rozmachem, ”będzie nas, co najmniej 100 tysięcy”.
I rzeczywiście organizatorzy stawali na głowie, żeby taką frekwencję na marsz zapewnić: darmowy przejazd do Warszawy i z powrotem, gwarantowany zarówno przez samorządy gdzie rządzą przedstawiciele PO, bądź PSL-u jak i posłów tych partii, posiłki, a także jak sugerowano na portalach społecznościowych, płacenie części uczestników za obecność.
Był także spot telewizyjny z udziałem dziecka „o gorszym sorcie”, było przynajmniej kilkanaście filmowych zaproszeń nagranych przez aktorów i polityków, były codzienne zaproszenia drukowane w Gazecie Wyborczej i ogłaszane w TVN24.
Już od godzin porannych na portalach społecznościowych posłów Platformy pojawiały się zdjęcia i filmy z autokarów jak to „naród ciągnie do Warszawy”, ale już po frekwencji tam prezentowanej widać było, że nie będzie z nią najlepiej.
I rzeczywiście, jak podała później oficjalnie warszawska policja, z Placu Bankowego, z którego marsz ruszył, wyszło około 9 tysięcy uczestników, a na Placu Konstytucji, gdzie protest się zakończył, w kulminującym momencie było 12 tysięcy uczestników.
A więc mimo wielkich nakładów finansowych zarówno Platformy, jak i części samorządów z tą partią związanych, „Marsz Wolności” w Warszawie skończył się frekwencyjną klapą i nie zmienią tego ani komunikaty warszawskiego magistratu o 50 i 90 tysiącach uczestników i pokrzykiwania posła Halickiego ze sceny na Placu Konstytucji, że jest ponad 100 tysięcy uczestników.
Organizatorów musiał dobić chyba komunikat opublikowany przez zaprzyjaźnioną Gazetę Wyborczą, która podczas trwających wystąpień na polityków na Placu Bankowym napisała, że uczestników protestu jest od 7 do 10 tysięcy.
Ale marsz skończył się nie tylko klapą frekwencyjną, to była także klapa merytoryczna, bo Platforma, która w ostatnich tygodniach wywindowała się w sondażach na lidera opozycji pokazała kompletną pustkę programową.
Jedyne, co miał do zaproponowania przemawiający dwukrotnie przewodniczący PO Grzegorz Schetyna, to „odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy”, czyli jak to jakiś czas temu jeszcze na marszu KOD-u „zgrabnie” ujęła Agnieszka Holland, „kochani walczymy o to, żeby było tak jak było”.
Jego przyboczni, rzecznik partii poseł Jan Grabiec i przewodniczący klubu parlamentarnego Sławomir Neumann, pozwolili sobie na więcej, ten pierwszy na jednym z portali społecznościowych straszył polską policję, ten drugi straszył odpowiedzialnością karną członków Prawa i Sprawiedliwości.
Grabiec, po tym jak Policja Warszawa podała, że z Placu Bankowego rozpoczyna przemarsz 9 tysięcy uczestników, napisał na swoim TT
a ilu uczestników marszu w tym czasie na ulicy Marszałkowskiej i przyległych ulicach? Kłamców rozliczymy…
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338681-12-tysieczna-klapa-nie-zmienia-tego-komunikaty-warszawskiego-magistratu