Uważam, że na czele Marszu Wolności Platformy Obywatelskiej i reszty „totalnej opozycji” powinny iść bardzo spostponowane przez Jarosława Kaczyńskiego dzieci gorszego sortu - w wieku od lat 5 do 80, prowadzone za rączki przez czołowych macherów Unii Europejskiej: szefa KE Jean - Claude Junckera (obowiązkowo „na bani”) wiceprzewodniczącego też KE, Fransa Timmermansa i przewodniczącego tzw. frakcji liberalnej Parlamentu Europejskiego, Guy Verhofstadta.
Nie tylko pasują swoim znaczeniem do gorszego sortu polityków europejskich ale również do takich samych polityków polskich. I ci z Brukseli i ci z Warszawy nie zostali wybrani przez społeczeństwo, brukselscy dochrapli się swoich stanowisk, wybierając się między sobą. Ale i tych „wybranych” i tych nie wybranych łączy jedno: nienawiść do konserwatywnego rządu, a więc i do Polaków, bo wybrali Prawo i Sprawiedliwość, na dodatek większością głosów. W sukurs PO i KOD -owi pospieszyli platformerscy europosłowie, choć w pełni demokratycznie wybrani, atakują swój kraj metodami niedemokratycznymi, to znaczy w ich pojęciu demokratycznymi, bo demokracja jest przestrzegana tylko wtedy, gdy jest „liberalna”. A ta polska jest jakaś taka nieliberalna i trzeba z tym skończyć. Na lotnisku w Brukseli zebrali się europosłowie z Różą Thun na czele w charakterze „silnej grupy pod wezwaniem” gotowej przy zastosowaniu wszelkich środków, zwłaszcza audio wizualnych obalić rząd Beaty Szydło i obrzydzić narodowi Jarosława Kaczyńskiego, przez którego czują się ten gorszy sort. Wolno im.
No, ale niestety nie przyjadą na Marsz Wolności z Brukseli trzej czołowi ideologowie liberalnego - lewactwa, wielbiciele i obrońcy dobrego imienia ich patrona, walczącego o zaprowadzenie nowych, globalnych porządków w Europie i na świecie, George’ a Sorosa. I nie zastąpi ich beneficjentka miliardera, Róża Thun, bo poza korytarzami siedziby KE, nie odgrywa najmniejszej roli na forum europejskim, a na forum polskim, zwłaszcza internetowym, jest coraz bardziej pogardzana i ośmieszana. „Cała Bruksela jedzie na Marsz Wolności”! zawołała Thun i Bruksela zadrżała w posadach, a Juncker, Timmermans i Verhofstadt uciekli do unijnego baru. Wysyłając do Warszawy polską Brukselkę, brzydko pachnące warzywko polityczne. Oni są wprawdzie mocni w gębie ale słabi w działaniu. Tak jak PO w warunkach polskich, nie mają żadnego programu reform Unii, a dla zamaskowania swojej bezradności zajmują się walką z polską czy węgierską demokracją, przysparzając sobie wrogów w coraz szerszych kręgach unijnego społeczeństwa. Jedyny pożytek z tych połajanek pod adresem Polski, to zaistnienie w mediach. Kto przed nagonką na nasz naród wiedział kim jest ten Timmermans albo Verhofstadt albo nawet Juncker? W ten sposób nasz kontynent zyskał kolejnych celebrytów, których oryginalność oraz inteligencję można porównać do tych samych cech u Schetyny, Kopacz czy Kierwińskiego.
Oni wszyscy są siebie warci, a w oczach obywateli nic nie warci, gdyż jedynym argumentem przemawiającym za obaleniem konserwatywnego rządu polskiego jest powrót lub pozostanie u władzy. Platforma do władzy nie powróci, nawet gdyby ściągnęła milion demonstrantów, a ci panowie trzej będą się musieli pożegnać z panowaniem w Brukseli, bo tam też idzie nowe i nie pomoże żaden Macron i jemu podobny „młody wykształcony z wielkiego miasta” - to będzie za dwa lata zupełnie inna Unia Europejska, albo jej nie będzie. Innej alternatywy nie ma.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338588-brukselka-na-marszu-wolnosci-czyli-roza-thun-w-akcji-oni-wszyscy-sa-siebie-warci-a-w-oczach-obywateli-nic-nie-warci