Po przeczytaniu nie chciało mi się wierzyć, że to możliwe, ale zajrzałem tu i tam i okazuje się, że to prawda. Pisarka Maria Nurowska wyprodukowała list do przewodniczącego europarlamentu Antonio Tajaniego, czyli donos na prezesa Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta Andrzeja Dudę oraz Prawo i Sprawiedliwość.
Nie mogłem uwierzyć, że to Nurowska, bowiem ma na koncie liczne książki, a jej list to czysta grafomania, w dodatku niebywale infantylna w warstwie argumentacji. Ale poszperałem i znalazłem podobnie grafomański list pisarki Nurowskiej z 27 listopada 2015 r., adresowany do Jarosława Kaczyńskiego. Ten do Tajaniego jest jednak klasą samą w sobie. Nurowska, pozycjonująca się jako reprezentantka „zwykłych obywateli”, zaczyna od lamentu na dyktatora Kaczyńskiego, który „jednoosobowo podejmuje decyzje, nie licząc się z nikim i z niczym, a w szczególności z własnym narodem”.
Pod dyktando tego demiurga władza wszystko łamie i narusza, więc jest po prostu strasznie. Pani Maria jakoś by to jednak zniosła, gdyby nie prezydent Andrzej Duda, który wypowiedział się „o zastosowaniu winy zbiorowej, to znaczy wnuki i prawnuki będą odpowiadały za przewinienia dziadków i ojców, a w przypadku ujawnienia współpracy tamtych z władzami Polski Ludowej, dostaną wymówienia z pracy”. Nie ma znaczenia, że Andrzej Duda niczego takiego nie powiedział, a tym bardziej nikt nikogo nie będzie wyrzucał z pracy za współpracę z władzami Polski Ludowej.
Pani Maria jest przekonana, że jednak będą wyrzucali, więc uruchomiła pamięć i wyszły jej rzeczy straszne. Napisała Nurowska do Tajaniego: „Dobrze pamiętam rok 1968, kiedy władze komunistyczne grzebały ludziom w życiorysach i wielu moim rodakom pochodzenia żydowskiego odmówiono prawa do bycia Polakiem”.
Rozumiem, że teraz pani Maria, pisarka, ostrzega Tajaniego, że Duda z Kaczyńskim będą grzebać w życiorysach, a w efekcie „Dworzec Gdański będzie świadkiem wielu dramatów”. A wszystko przez to, że „Partia Prawo i Sprawiedliwość, łamiąc obietnice wyborcze, zawłaszczyła sobie prawo do decydowania o wszystkich istotnych sprawach, nie konsultując tego ze społeczeństwem”. Zapewne szczególnie bolesny jest brak konsultacji z panią Marią, pisarką. „Małymi kroczkami partia ta stara się wyprowadzić nas z Unii, mimo że przeważająca większość obywateli chce w niej pozostać”.
Zdziwiły mnie te małe kroczki, bo groza rysowana przez panią Marię, pisarkę, wskazywałaby na wielkie kroki, a wręcz skoki. Wszystko to jest możliwe, gdyż elektorat PiS „składa się głównie z prostych, niewykształconych ludzi. To jest baza tej partii: małe miasteczka i wsie. Ci ludzie, pokładający ufność w Kościele, nie zdają sobie sprawy, dokąd rządzący wespół z klerem prowadzą naszą ojczyznę”. Dlatego pani Maria, pisarka wielce oświecona i z wielkiego miasta, postanowiła pisowską ciemnotę wyzwolić z niewoli obskurantyzmu – partyjnego i kleszego.
Właściwie nie wiadomo, dlaczego pani Maria napisała tak dramatyczny list do Tajaniego, skoro „opór społeczny przybiera na sile, a tylko siłą można powstrzymać obecną władzę”. Czytam to jako zapowiedź powstania jakiejś partyzantki, w której pani Maria, pisarka, będzie co najmniej łączniczką. Partyzantka będzie konieczna, gdyż na przykład kobietom „odmawia się prawa do decydowania o własnym ciele”. Ale to pestka wobec faktu, że „ministrem obrony narodowej został człowiek niezrównoważony psychicznie, który systematycznie rujnuje struktury wojskowe”. Partyzanci, w tym pani Maria, co najmniej łączniczka, zapewne podejmą wojnę z owym „człowiekiem” i odbudują zrujnowane struktury wojskowe. Przy okazji odbudują też szkolnictwo, gdzie chce się „zmienić najnowszą historię Polski (…), usuwając takie nazwiska jak Lech Wałęsa”. To naprawdę straszne i niebezpieczne, „bo gospodarkę można podnieść z najgorszej ruiny, gorzej z umysłami młodych ludzi”. Pani Maria, pisarka, nie pozwoli młodych ludziom grzebać w głowach i wymazywać z nich Lecha Wałęsy.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po przeczytaniu nie chciało mi się wierzyć, że to możliwe, ale zajrzałem tu i tam i okazuje się, że to prawda. Pisarka Maria Nurowska wyprodukowała list do przewodniczącego europarlamentu Antonio Tajaniego, czyli donos na prezesa Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta Andrzeja Dudę oraz Prawo i Sprawiedliwość.
Nie mogłem uwierzyć, że to Nurowska, bowiem ma na koncie liczne książki, a jej list to czysta grafomania, w dodatku niebywale infantylna w warstwie argumentacji. Ale poszperałem i znalazłem podobnie grafomański list pisarki Nurowskiej z 27 listopada 2015 r., adresowany do Jarosława Kaczyńskiego. Ten do Tajaniego jest jednak klasą samą w sobie. Nurowska, pozycjonująca się jako reprezentantka „zwykłych obywateli”, zaczyna od lamentu na dyktatora Kaczyńskiego, który „jednoosobowo podejmuje decyzje, nie licząc się z nikim i z niczym, a w szczególności z własnym narodem”.
Pod dyktando tego demiurga władza wszystko łamie i narusza, więc jest po prostu strasznie. Pani Maria jakoś by to jednak zniosła, gdyby nie prezydent Andrzej Duda, który wypowiedział się „o zastosowaniu winy zbiorowej, to znaczy wnuki i prawnuki będą odpowiadały za przewinienia dziadków i ojców, a w przypadku ujawnienia współpracy tamtych z władzami Polski Ludowej, dostaną wymówienia z pracy”. Nie ma znaczenia, że Andrzej Duda niczego takiego nie powiedział, a tym bardziej nikt nikogo nie będzie wyrzucał z pracy za współpracę z władzami Polski Ludowej.
Pani Maria jest przekonana, że jednak będą wyrzucali, więc uruchomiła pamięć i wyszły jej rzeczy straszne. Napisała Nurowska do Tajaniego: „Dobrze pamiętam rok 1968, kiedy władze komunistyczne grzebały ludziom w życiorysach i wielu moim rodakom pochodzenia żydowskiego odmówiono prawa do bycia Polakiem”.
Rozumiem, że teraz pani Maria, pisarka, ostrzega Tajaniego, że Duda z Kaczyńskim będą grzebać w życiorysach, a w efekcie „Dworzec Gdański będzie świadkiem wielu dramatów”. A wszystko przez to, że „Partia Prawo i Sprawiedliwość, łamiąc obietnice wyborcze, zawłaszczyła sobie prawo do decydowania o wszystkich istotnych sprawach, nie konsultując tego ze społeczeństwem”. Zapewne szczególnie bolesny jest brak konsultacji z panią Marią, pisarką. „Małymi kroczkami partia ta stara się wyprowadzić nas z Unii, mimo że przeważająca większość obywateli chce w niej pozostać”.
Zdziwiły mnie te małe kroczki, bo groza rysowana przez panią Marię, pisarkę, wskazywałaby na wielkie kroki, a wręcz skoki. Wszystko to jest możliwe, gdyż elektorat PiS „składa się głównie z prostych, niewykształconych ludzi. To jest baza tej partii: małe miasteczka i wsie. Ci ludzie, pokładający ufność w Kościele, nie zdają sobie sprawy, dokąd rządzący wespół z klerem prowadzą naszą ojczyznę”. Dlatego pani Maria, pisarka wielce oświecona i z wielkiego miasta, postanowiła pisowską ciemnotę wyzwolić z niewoli obskurantyzmu – partyjnego i kleszego.
Właściwie nie wiadomo, dlaczego pani Maria napisała tak dramatyczny list do Tajaniego, skoro „opór społeczny przybiera na sile, a tylko siłą można powstrzymać obecną władzę”. Czytam to jako zapowiedź powstania jakiejś partyzantki, w której pani Maria, pisarka, będzie co najmniej łączniczką. Partyzantka będzie konieczna, gdyż na przykład kobietom „odmawia się prawa do decydowania o własnym ciele”. Ale to pestka wobec faktu, że „ministrem obrony narodowej został człowiek niezrównoważony psychicznie, który systematycznie rujnuje struktury wojskowe”. Partyzanci, w tym pani Maria, co najmniej łączniczka, zapewne podejmą wojnę z owym „człowiekiem” i odbudują zrujnowane struktury wojskowe. Przy okazji odbudują też szkolnictwo, gdzie chce się „zmienić najnowszą historię Polski (…), usuwając takie nazwiska jak Lech Wałęsa”. To naprawdę straszne i niebezpieczne, „bo gospodarkę można podnieść z najgorszej ruiny, gorzej z umysłami młodych ludzi”. Pani Maria, pisarka, nie pozwoli młodych ludziom grzebać w głowach i wymazywać z nich Lecha Wałęsy.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/338359-pisarka-maria-nurowska-krzykiem-rozpaczy-wzywa-szefa-europarlamentu-do-wyzwolenia-z-niewoli-kaczynskiego