Słoń ma podobno dobrą pamięć i długo żyje. Czyli długo pamięta. Niestety u nas niewiele jest słoni, pojedyncze sztuki w zoo i tak stare, że pamiętają cesarza Franciszka. Młodsze zjedzono na kartki w PRL, potem były inne preferencje.
Staje więc generał Stańczyk przed kamerą i powiada, że „trzeba było wstępować do milicji”, co adresuje do emerytów, którzy nawet dwóch tysięcy nie dostają. Można też było do GL. Wszyscy w Gwardii Ludowej to by było coś, a redaktor Żakowski zupełnie zbędny.
Ale nie wyszło – jedni utrwalali władzę ludową, a drudzy były utrwalani. Generał Stańczyk nie odpowiada za kapitana Piotrowskiego. A dlaczego? Przecież Piotrowski był w milicji, jeden resort.
To dlaczego ja mam odpowiadać za generała Moczara i jego antysemityzm urzędowy, kiedy w milicji nie byłem i antysemitą nie jestem. Dziwne rozumowanie. Argumentacja generała zdaje się być ekonomiczna. On już wcześniej wiedział, że w milicji lepiej i dlatego tam poszedł.
Istotnie. Gdy kończyłem studia w 1973 w milicji dawali cztery tysiące i mieszkanie, w cywilu ledwo dwa. Wielu kolegów poszło, bo w milicji było lepiej, na miarę zadań. Więc już wtedy mieli lepiej. To może starczy i teraz trzeba wyrównać, bo robota psia była i nie ma czym się chwalić. Złodziei nie łapali, tak jak teraz, ale do kozy to i Michnika wsadzali i Moczulskiego, nikt się nie wywinął, w zasadzie siedzieli wszyscy. Tak utrwalali. Jakby który wystąpił w proteście, to by dzisiaj o nim było głośno, a tak, to tylko pułkownik Mazguła z kolegami pod Sejmem wystaje dla odebrania zasług za kulturę osobistą. Kiedyś to by mu milicja pokazała, gdzie raki zimują, jak mawiał towarzysz Gomułka, także przewodniczący milicjantów. Słoń by się uśmiał.
Siedzę wśród sędziów. Dobrzy prawnicy, ale narzekają, że chwila jeszcze, a będzie u nas jak w PRL. Więc pytam – czy który pamięta PRL, że tak zagaduje. Oto nikt. Więc im mówię, bo pamiętam, że nie tylko Rzepliński, ale i oni uznani by byli za tych co rękojmi wykonywania zawodu prawnika nie dają i odesłani do taksówki lub stolarstwa. Na wniosek ministra, ale z wyrokiem Sądu Najwyższego. Wiem, bo i to trenowałem. Żyją jeszcze ci sędziowie, prawda, że na emeryturach.
Rzepliński jako taksówkarz ścigany byłby przez pułkownika Mazgułę, ale kulturalnie, chyba, że Rzepliński by pyskował, to by w dziób otrzymał, wedle ówczesnej nomenklatury.
Czy do milicji siłą pchali? Nie pamiętam. Czy moi koledzy nie wiedzieli, kto rządzi i po co rządzi i w czyich rękach są narzędziem, jak mawiał towarzysz Engels? Wiedzieli, wszak działał czynnik ekonomiczny. Pamiętajmy i oni mieli dzieci, dziś srodze prześladowane jako resortowe, ale wtedy pulchne i dorodne. Więc mieli łatwiej, a teraz mogą mieć trudniej, skoro rewolucja nie postawiła ich pod ścianą i nie przerwała hojnych wypłat.
Chyba, że nie było rewolucji.
Dziś rocznica pochodów. Szli wszyscy- żołnierze i uczniowie na siłę, inni ze strachu, wielu też i dobrowolnie (w trosce o dzieci). Oto członkowie PAN, a zanim pielęgniarki, oto przodownicy – ryczał sprawozdawca. A na czele – „wielkie cztery litery” – Pe Zet Pe eR, ryknął w zapale. Nawet towarzysz Gierek się uśmiechnął, bo to przedni dowcip był. Na wszelki jednak wypadek towarzysze z resortu sprawdzili, co się sprawozdawcy pomieszało.
I szli przywódcy z czerwonymi wstążeczkami w klapie, składek nie płacili, a emerytura się zbierała i nikt, ale to nikt by im nie odebrał, bo by się milicję wysłało.
I w niebo leciały różnokolorowe baloniki, które z radością chwytali ludzie sceny i ekranu.
A dziś tylko pułkownik Mazguła defiluje. Słoń by się uśmiał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337915-smiech-slonia-czy-do-milicji-sila-pchali-nie-pamietam-czy-moi-koledzy-nie-wiedzieli-kto-rzadzi-i-po-co-rzadzi