Obóz rządowy poniósł w tym tygodniu dwie niepotrzebne porażki. Pierwsza – wizerunkowa – to powrót absurdalnego sporu o Caracale wywołany szkodliwą wypowiedzią Wacława Berczyńskiego dla „Dziennika Gazety Prawnej”. Druga – znacznie gorsza, bo dotycząca milionów osób – to wycofanie się pod presją opozycji z projektu ustawy metropolitalnej dla Warszawy.
Ustawa metropolitalna jest Warszawie i okolicznym gminom bardzo potrzebna. Metropolia i tak istnieje, ale brakuje jej formy prawnej, która ułatwiłaby planowanie i finansowanie wspólnych inwestycji czy transportu. Tracą na tym – przede wszystkim – mieszkańcy okalających Warszawę gmin, którzy za wiele udogodnień takich jak wodociągi miejskie czy komunikacja publiczna muszą płacić więcej niż gdyby istniał jeden wspólny metropolitalny budżet.
Bo powstanie metropolii nie oznaczało powiększenia Warszawy lecz powstanie wspólnej struktury łączącej stolicę z okolicznymi gminami. Gminy zachowałyby samodzielność i odrębność, jedynie w niektórych ponadlokalnych przedsięwzięciach działałyby wspólnie z Warszawą. Czemu? Bo tak jest taniej i bardziej praktycznie.
Kłamstwo o przekształceniu Warszawy w „największe miasto świata” powtarzane przez opozycję okazało się jednak skuteczne. PO, która przez osiem lat swoich rządów obiecała ustawę metropolitalną dla Warszawy, ale wypięła się na mieszkańców miasta i okolic plecami, stała się teraz głównym przeciwnikiem tej idei i jeszcze zbiera za to oklaski. Doskonałym przykładem jest tu postać Jana Grabca, kiedyś legionowskiego działacza samorządowego, który mocno popierał ideę metropolii, a dziś – gdy rządzi PiS – stał się jej zatwardziałym oponentem. Świetnie więc widać, że nie chodzi tu o mieszkańców lecz o zrobienie na złość rządowi.
Można mieć pretensje do partii rządzącej, że nie zdołała przekonać ludzi do swojego pomysłu i wystawiła ich na propagandę opozycji, która nie tylko nie chciała żadnej dyskusji na ten temat lecz obłudnie blokowała ideę metropolii. A trzeba było od razu zacząć od konsultacji, wizyt w terenie, tłumaczenia, wskazywania oczywistych korzyści. Założenie, że PO nie wykorzysta dobrej inicjatywy, jaką była idea metropolii w walce politycznej z rządem było całkiem niezrozumiałe. W rezultacie obóz rządowy wycofał się, mieszkańcy na tym stracili (przekonają się o tym już niebawem), a PO zaciera ręce z uciechy, że „dowaliła” rządowi, podczas gdy – w rzeczywistości – „dowaliła” milionom ludzi, lecz ci – w rezultacie słabej ofensywy informacyjnej rządu – nawet o tym nie wiedzą.
Spór o Caracale jest kolejnym przykładem jak niewątpliwy sukces rządu, jakim było zablokowanie umowy na dostarczenie polskiemu wojsku starych, wycofanych już z produkcji złomów, został przekuty w porażkę. Francuzi chcieli nam sprzedać stary „podliftingowany” helikopter, aby utrzymać linię produkcyjną. Eksperci ostrzegali, że nie spełnia on wymogów, bo nie da się zbudować jednolitej platformy bojowej dla wszystkich potrzeb sformułowanych w zamówieniu MON. Dodatkowo negocjacje w sprawie Caracali prowadzone przez poprzedni rząd PO-PSL prowadzone były w bardzo tajemniczy sposób, pojawiały się doniesienia, że zmieniano warunki przetargu, co mogłoby sugerować, że faworyzowano produkt francuski. Generalnie przetarg na śmigłowce kwalifikował się do tego, aby wzięły go pod lupę służby antykorupcyjne i sprawdziły niepokojące informacje na temat jego przebiegu i rozstrzygnięć.
Tymczasem dziś rząd, który nie ma nic wspólnego z Caracalami, musi tłumaczyć się przed tymi, którzy odpowiadali za ich wybór w przetargu. Po absurdalnej wypowiedzi Wacława Berczyńskiego dla „Dziennika Gazety Prawnej”, w której były już szef podkomisji ds. zbadania katastrofy w Smoleńsku, poinformował opinię publiczną, że „wykończył Caracale”, to PiS stanął przed zarzutami matactwa. Zarzutami z pewnością kłamliwymi, ale nie o ich wiarygodność tu chodzi lecz o fakt, że PO, która być może ma w tej sprawie coś za uszami, próbuje odwrócić – dzięki Berczyńskiemu – kota ogonem i sugerować, że to PiS , a nie PO, namieszał przy Caracalach.
Chciałbym wierzyć, że obie te sprawy, zarówno projekt ustawy metropolitalnej, jak i debata nad Caracalami, dadzą wielu osobom w obozie rządowym do myślenia. Trudno bowiem pogodzić się z tym, że uzasadnione, potrzebne działania PiS są skutecznie przekuwane przez PO w porażki. Jeśli chce się naprawiać państwo, nie można oddawać inicjatywy w ręce opozycji. Zwłaszcza takiej, która myśli wyłącznie o tym, jak wyciąć przeciwnika „do kości”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337711-caracale-i-ustawa-metropolitalna-czyli-o-tym-jak-platforma-odwrocila-kota-ogonem