Minister odcinający się od polityki nadal jest politykiem, tylko gorszym, bo ślepym na to, że jednak zajmuje się polityką, a nie uprawą truskawek.
Rząd to esencja polityki, a ministrowie są przede wszystkim politykami i powinni rozumieć polityczne cele sprawowania władzy. Apolitycznym fachowcem może być dyrektor departamentu, a od biedy podsekretarz stanu. Polityk minister powinien oczywiście dobrać sobie fachowców, więc także rozumieć resort, którym kieruje, ale bez przesady. Minister przede wszystkim uprawia politykę i nie jest to żadna polska czy jakakolwiek inna fanaberia, lecz klasyka sprawowania władzy. Nieprzypadkowo w takich państwach jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, a więc bardzo dojrzałych demokracjach, politycy często zmieniają resorty i nikt z tego powodu nie wydziwia. Bo to nic nadzwyczajnego, że ktoś raz jest ministrem sprawiedliwości, by potem być ministrem pracy, zaś minister obrony w innym rozdaniu staje się ministrem finansów. Minister po prostu powinien być silnym politykiem, świadomym celów rządu oraz rządzącej partii czy koalicji. Branżowi fachowcy są od wykonywania politycznych decyzji i jest najlepiej, gdy tylko od tego. Kiedy więc słyszę, że minister ma być apolitycznym fachowcem, a nie politykiem, otwiera mi się nóż w kieszeni.
Gdy słucham, jak minister cyfryzacji Anna Streżyńska mówi, iż jej marzeniem i celem jest bycie apolitycznym fachowcem, przypomina mi się rząd Zbigniewa Messnera działający w latach 1985-1988. Sam Messner i jego ministrowie też chcieli uchodzić za apolitycznych fachowców, co akurat w tamtych czasach było farsą. Ale jest faktem, że większość ministrów gabinetu Messnera była fachowcami w swoich dziedzinach, na miarę tamtych czasów oczywiście. Co nie przeszkadza, że był to po prostu fatalny gabinet, i to nie tylko dlatego, że działał w czasach schyłkowej PRL. Był fatalny także dlatego, że opierał się na bzdurnej idei rządu fachowców. Tzw. fachowiec zawsze w końcu przegrywa z ministrami nie udającymi, że nie są politykami, bo w rządzie polityka jest najważniejsza. Silny polityczny minister ma większą siłę przebicia i jest lepiej kontrolowany, bo podwójnie: przez premiera i partię. Co oznacza, że zwykle jest lepszym ministrem od tzw. apolitycznego fachowca, także jeśli chodzi o realizację fachowych zadań. Z kolei ci ministrowie, którzy uważają się przede wszystkim za fachowców, najbardziej się frustrują, m.in. z powodu nieefektywności czy też nieskuteczności. I z tego powodu najczęściej i najbarwniej hamletyzują, bolejąc nad tym, że ich „fachowość” przegrywa z polityką. Taką postawę uważam za czystą dziecinadę, gdyż po to się idzie do władzy, żeby uprawiać politykę, a nie bawić się w przebieranki i podszyte frustracją hamletyzowanie.
Tzw. fachowcy najczęściej funkcjonują w rządach w takiej samej roli jak „paprotki”, czyli ministrowie ładnie wyglądający bądź sprawiający dobre wrażenie. Jedno i drugie mało ma wspólnego z poważną polityką. Pojawią się oczywiście argumenty, że przecież każdy w rządzie powinien być przede wszystkim fachowcem, specjalistą, zawodowcem, bo wtedy „wespół w zespół” można zrobić wiele dobrego. To wyjątkowa naiwność, bo fachowe czy zawodowe ambicje można spełniać w roli prezesa czy dyrektora firmy. Jak nie patrzeć na rząd, nie jest on jednak firmą i ma inne cele niż firma. Jeśli ktoś nie rozumie tej różnicy, po prostu nie nadaję się do rządu, bo nie rozumie polityki. I wcale to nie oznacza, że myślenie o państwie z perspektywy polityki jest gorsze od perspektywy prezesa firmy, czy innego fachowca w tej firmie. Gdyby było inaczej, rządy składałyby się z samych księgowych i może kilku piarowców.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Minister odcinający się od polityki nadal jest politykiem, tylko gorszym, bo ślepym na to, że jednak zajmuje się polityką, a nie uprawą truskawek.
Rząd to esencja polityki, a ministrowie są przede wszystkim politykami i powinni rozumieć polityczne cele sprawowania władzy. Apolitycznym fachowcem może być dyrektor departamentu, a od biedy podsekretarz stanu. Polityk minister powinien oczywiście dobrać sobie fachowców, więc także rozumieć resort, którym kieruje, ale bez przesady. Minister przede wszystkim uprawia politykę i nie jest to żadna polska czy jakakolwiek inna fanaberia, lecz klasyka sprawowania władzy. Nieprzypadkowo w takich państwach jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, a więc bardzo dojrzałych demokracjach, politycy często zmieniają resorty i nikt z tego powodu nie wydziwia. Bo to nic nadzwyczajnego, że ktoś raz jest ministrem sprawiedliwości, by potem być ministrem pracy, zaś minister obrony w innym rozdaniu staje się ministrem finansów. Minister po prostu powinien być silnym politykiem, świadomym celów rządu oraz rządzącej partii czy koalicji. Branżowi fachowcy są od wykonywania politycznych decyzji i jest najlepiej, gdy tylko od tego. Kiedy więc słyszę, że minister ma być apolitycznym fachowcem, a nie politykiem, otwiera mi się nóż w kieszeni.
Gdy słucham, jak minister cyfryzacji Anna Streżyńska mówi, iż jej marzeniem i celem jest bycie apolitycznym fachowcem, przypomina mi się rząd Zbigniewa Messnera działający w latach 1985-1988. Sam Messner i jego ministrowie też chcieli uchodzić za apolitycznych fachowców, co akurat w tamtych czasach było farsą. Ale jest faktem, że większość ministrów gabinetu Messnera była fachowcami w swoich dziedzinach, na miarę tamtych czasów oczywiście. Co nie przeszkadza, że był to po prostu fatalny gabinet, i to nie tylko dlatego, że działał w czasach schyłkowej PRL. Był fatalny także dlatego, że opierał się na bzdurnej idei rządu fachowców. Tzw. fachowiec zawsze w końcu przegrywa z ministrami nie udającymi, że nie są politykami, bo w rządzie polityka jest najważniejsza. Silny polityczny minister ma większą siłę przebicia i jest lepiej kontrolowany, bo podwójnie: przez premiera i partię. Co oznacza, że zwykle jest lepszym ministrem od tzw. apolitycznego fachowca, także jeśli chodzi o realizację fachowych zadań. Z kolei ci ministrowie, którzy uważają się przede wszystkim za fachowców, najbardziej się frustrują, m.in. z powodu nieefektywności czy też nieskuteczności. I z tego powodu najczęściej i najbarwniej hamletyzują, bolejąc nad tym, że ich „fachowość” przegrywa z polityką. Taką postawę uważam za czystą dziecinadę, gdyż po to się idzie do władzy, żeby uprawiać politykę, a nie bawić się w przebieranki i podszyte frustracją hamletyzowanie.
Tzw. fachowcy najczęściej funkcjonują w rządach w takiej samej roli jak „paprotki”, czyli ministrowie ładnie wyglądający bądź sprawiający dobre wrażenie. Jedno i drugie mało ma wspólnego z poważną polityką. Pojawią się oczywiście argumenty, że przecież każdy w rządzie powinien być przede wszystkim fachowcem, specjalistą, zawodowcem, bo wtedy „wespół w zespół” można zrobić wiele dobrego. To wyjątkowa naiwność, bo fachowe czy zawodowe ambicje można spełniać w roli prezesa czy dyrektora firmy. Jak nie patrzeć na rząd, nie jest on jednak firmą i ma inne cele niż firma. Jeśli ktoś nie rozumie tej różnicy, po prostu nie nadaję się do rządu, bo nie rozumie polityki. I wcale to nie oznacza, że myślenie o państwie z perspektywy polityki jest gorsze od perspektywy prezesa firmy, czy innego fachowca w tej firmie. Gdyby było inaczej, rządy składałyby się z samych księgowych i może kilku piarowców.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/337354-kiedy-slysze-ze-minister-ma-byc-apolitycznym-fachowcem-a-nie-politykiem-otwiera-mi-sie-noz-w-kieszeni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.